#LISTDOREDAKCJI Wróciła z Anglii, sanepid się nie odezwał. Musiała zadzwonić sama
Pani Danuta wróciła samolotem z Anglii i mimo że wypełniła Kartę Lokalizacyjną Pasażera, nikt się do niej nie odezwał. "Stwierdzam więc, że to nieprawda, że tak wszyscy są kontrolowani" – napisała w liście do naszej redakcji. Skontaktowaliśmy się z nią.
24.03.2020 | aktual.: 31.03.2020 12:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nasza czytelniczka nie kryje oburzenia tym, jak miała zostać potraktowana przez pracownicę sanepidu w Dąbrowie Tarnowskiej (woj. małopolskie). Pani Danuta chwyciła za telefon po tym, jak nikt stamtąd się do niej nie odezwał. – Załatwiłam sama wszystko. Zadzwoniłam do sanepidu, oni powiedzieli mi, że miałam to sama zrobić, a nie oni. Rozumie pani? – opowiada zdenerwowana. – Na lotnisku całkowicie inne informacje są udzielane, a dzisiaj ja zadzwoniłam, bo się obawiam, że dopiero od dzisiaj będą mi liczyć kwarantannę, kiedy jestem od niedzieli w Polsce – tłumaczy.
Zobacz także
Z relacji pani Danuty wynika, że pracownica nie orientowała się w procedurach dotyczących kwarantanny. – Mówię jej, że mieszkam razem z mężem, że mamy piętrowy dom – jesteśmy osobno, więc mamy górę i dół. Kuchnię i łazienkę, no wszystko mamy osobno. A pani mówi mi, że ona nie wie, czy to jest dobry pomysł, żebyśmy razem mieszkali – słyszymy. – Dla mnie pokazała całkowitą niewiedzę, całkowitą. Ludzie wracają do dwóch pokoi i mogą ze sobą mieszkać, a ja w piętrowym domu już nie.
Później czytelniczka WP ponownie zadzwoniła do sanepidu, ale tym razem odebrała jego kierowniczka. – Za chwileczkę była policja, żeby mnie sprawdzić. Nie rozumiem tego wszystkiego… W samolocie już nas przygotowali, że na drugi dzień będzie się kontaktował sanepid. Moi znajomi wracali też – np. do Warszawy chłopak pojechał i od razu był telefon. Tylko tu nie – mówi.
Pani Danuta jest pielęgniarką i doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia. – Wiem, że nie wyjdę z domu. Bo przez takie głupoty inni cierpią. Ja nie wiem czy ja jestem chora czy zdrowa. Nikt mnie nie badał. Na tę chwilę czuję się bardzo dobrze, nic mi nie jest, ale na pewno nie wyjdę z domu na jakieś zakupy czy odwiedzić znajomych – zaznacza. Do sklepu wychodzi tylko jej mąż.
Zobacz także
Czytelniczka bardzo przeżyła rozmowę z pierwszą pracownicą sanepidu. – Doprowadziła mnie do szewskiej pasji! Żołnierz przy kontroli paszportowej od razu wprowadzał moje dane w komputer. A ona mi mówi, że kontakt jest moim obowiązkiem. Moim! – pani Danuta nie kryje emocji, dodając, że wiele osób może wykorzystać brak kontaktu ze strony sanepidu i opuszczać miejsce kwarantanny. –Takie rzeczy trzeba nagłaśniać – stwierdza.
Odpowiedź sanepidu
Przypomnijmy, że obowiązkowa 14-dniowa kwarantanna obowiązuje wszystkie osoby wracające do Polski. Za jej złamanie grozi kara grzywny do 30 tys. złotych. Więcej informacji nt. kwarantanny znajdziecie tutaj. Dominika Łatak-Glonek, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidomiologicznej w Krakowie, której podlega sanepid w Dąbrowie Tarnowskiej, ustosunkowała się do zarzutów pani Danuty.
"Przez okres trwania kwarantanny z taką osobą może skontaktować się przedstawiciel PPIS – jednak nie musi – żaden z obowiązujących przepisów nie nakładana na przedstawicieli PPIS obowiązku kontaktu" – wyjaśnia Łatak-Glonek. "Obowiązek kwarantanny jest obowiązkiem z mocy prawa, w związku z czym każdy obywatel ma obowiązek zastosować się do obowiązujących przepisów i zasad wykonywania kwarantanny bez dodatkowych decyzji organów inspekcji sanitarnej. Kontrolę wykonywania obowiązku kwarantanny sprawują organy inspekcji sanitarnej oraz policja. Ze względu na ilość obowiązków i stan epidemii zadanie to wykonuje policja. Policja ma obowiązku skontrolowania każdej osoby na kwarantannie. Kontrolę wykonywane są wyrywkowo w oparciu o dane z systemu EWP" – czytamy w oświadczeniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl