Magda i Beata są głuche. Cieszą się macierzyństwem
Magda nie słyszy od urodzenia, Beata również. Obie są mamami. Jedna wychowuje córkę, druga bliźnięta. Ich codzienność różni się od codzienności słyszących rodziców, ale nie tak, jak może się wydawać.
06.12.2018 | aktual.: 07.12.2018 13:36
Magda od dwóch lat jest mamą Poli. Zarówno ona, jak i jej mąż, są głusi. – W czasie ciąży pracowałam bardzo dużo, żeby zakończyć wszystkie projekty i zadania. Byłam pod kontrolą lekarzy i oczywiście dbałam o siebie – opowiada 30-latka. Towarzyszyła jej radość na myśl o powitaniu dziecka. Bliscy cieszyli się razem z nią.
Pełna gotowość
Tyle że dla Magdy ciąża oznaczała jeszcze jedno. Prawdopodobieństwo, że jej córeczka urodzi się głucha. – Byłam na to przygotowana – mówi mi. – Ale myślę, że rodzicom niesłyszącym jest łatwiej wychować niesłyszące dziecko – dodaje po chwili. Pola, jak stwierdza moja rozmówczyni, to dziecko dwujęzyczne. Mama do niej mówi i miga.
– Dla nas jest migowy jest pięknym językiem. Bardzo lubimy rozmawiać w języku migowym – podkreśla Magda. Ona sama musiała uczyć się "mówionego" języka polskiego. – Moja przygoda z nim zaczęła się od kontaktu z literaturą dziecięcą. Mieszkałam również ze słyszącymi dziadkami – wyjaśnia. Jest przekonana, że jej córeczce będzie łatwiej.
Na co dzień Magda nie czuje się wykluczona jako rodzic. – Głucha nie znaczy głupia. Jestem mamą taką jak inne – zaznacza. Nieznajomi potrafią chwalić Magdę za to, że jej córeczka potrafi już migać. Inaczej sytuacja wygląda jednak w gabinetach lekarskich. – Inaczej patrzy się tam na głuchą mamę. Bo jak nie słyszy, to jak może wychować dziecko? Lekarze np. nie udzielają pełnej informacji – stwierdza. Mimo to Magda cieszy się, że tyle łączy ją z córką. Jest jej łatwiej, bo mają wspólny język i sposób życia.
"Zawsze chciałam być mamą"
Beata Supeł, członkini rady fundacji DeafRespect, prawie 8 lat temu urodziła bliźnięta. Nie słyszą, tak jak ona, jej mąż i większość ich krewnych. Nie konsultowali jednak z lekarzem zamiaru posiadania dzieci. - W wywiadzie podstawowym lekarz zanotował informację „deficyt słuchu”, ale nie była to sprawa głębiej analizowana pod kątem mojej ciąży - wyjaśnia.
Ona i jej mąż po prostu chcieli być rodzicami. Beata zawsze o tym marzyła.
– Nasi bliscy cieszyli się na informację o ciąży. Bardzo mnie wspierali i się o mnie troszczyli. Muszę dodać, że moja rodzina nie traktuje głuchoty jako choroby, problemu. Mama ma ośmioro rodzeństwa, z czego czwórka jest głucha. Część rodziny posługuje się językiem migowym – mówi w rozmowie z WP Kobieta. Beata nie czuje się w żaden sposób gorsza od innych matek, chociaż spotykała się i spotyka z krzywdzącymi stereotypami. – Choćby takim, że ludzie głusi nie są w stanie sami opiekować się dziećmi Albo potrzebują przy tym specjalnej opieki i prowadzenia za rękę. Ja się z tym nie zgadzam. Chciałabym być traktowana na równi ze słyszącymi. – mówi. Pamięta rownież sytuację, gdy lekarz skoncertował się na "naprawianiu" dzieci, bez uwzględniania ich indywudualnych potrzeb rozwojowych i udzielania pelnej informacji na temat róznych mozliwosci.
Supeł szczególnie pamięta krytykę, jaka spadła na nią i jej męża po publikacji reportażu "Głuchy Tata" na popularnym blogu HaloZiemia. – W komentarzach przewijało się, że w ogóle nie powinniśmy podejmować się rodzicielstwa – wspomina i zaraz dodaje, że słyszący wychodzą z założenia: Głusi zawsze mają głuche dzieci. A to nieprawda. – Statystyka pokazuje, że w 90-95 proc. głusi zostają rodzicami słyszących dzieci. Mało tego, dzieci głuche rodzą się najczęściej osobom słyszącym – zaznacza.
Normalna rodzina
Beata, podobnie jak Magda, nie uważa, że wyróżnia się na tle innych rodziców. – Ale bywa, że słyszący potrafią wyrazić żal wobec moich głuchych dzieci. Bywa też tak, że wiele osób słyszących wyraża swój żal wobec moich głuchych dzieci. Zupełnie niepotrzebnie, z mojej perspektywy. Jako Głusi i słyszący - jesteśmy takimi samymi ludźmi. To co nas różni, to nasz język - zaznacza Supeł. - Dla moich dzieci pierwszym językiem jest język migowy. To ten język zapewnia nam komunikację w rodzinie, daje nam możliwość swobodnego wyrażania siebie. Moim dzieciom zapewnia dobry rozwój emocjonalny. Ale ważna jest dla nas dwujęzyczność, aby dzieci od początku uczyły się języka polskiego. Jest to dla nich język obcy, tak jak dla ludzi słyszących np. język angielski - dodaje.
Bliźniaki Beaty korzystają z aparatów słuchowych, uczą się języka migowego oraz dodatkowo mowy. Ich codzienne życie nie różni się specjalnie od życia ich rówieśników. O ich edukację dba Instytut Głuchoniemych w Warszawie, ale poza tym są dziećmi jak wszystkie inne. – Po południu odrabiają lekcje, potem mają czas wolny. Przed snem często razem czytamy książki. W weekendy spędzamy wspólnie czas: na spotkaniach z przyjaciółmi lub rodziną. Lubimy brać razem udział w pozaszkolnych wydarzeniach, np. ciekawych warsztatach prowadzonych w języku migowym lub z tłumaczeniem.
– wylicza nasza rozmówczyni.
Kiedy pytamy, co słyszący powinni wiedzieć o rodzinach takich jak jej, Beata mówi, że właściwie tylko jedno. – Myślę, że wystarczy wiedza, że głusi i słyszący mają różne punkty widzenia. – przekonuje.
Głusi i słyszący mają różne punkty widzenia. Jesteśmy inni, ale ani słuch, ani jego brak nie determinuje jakimi jesteśmysą ludźmi, tylko nasza psychika. Niestety wiem, że ludzie słyszący utożsamiają jakieś pewne problemy akurat z wadą słuchu. Niesłusznie. Bo każdy mierzy się z różnymi problemami
Chodzi o to, by znajdować w sobie siłę, by stawiać im czoła – kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl