Nie wiedzą, jakiej płci jest ich dziecko. Napotykają szereg problemów
Nikodem miał być Kornelią. Ostatecznie rodzice mówią na niego Niko. Lekarze mieli problem z ustaleniem płci dziecka Anny i Roberta, ostatecznie stwierdzając, że jest interpłciowe. To rozpoczęło lawinę problemów.
Anna myślała, że urodziła dziewczynkę. Lekarze wmawiali jej jednak, że Kornelia jest chłopcem. Ostatecznie okazało się, że dziecko urodziło się interpłciowe i otrzymało imię Niko. W oficjalnych dokumentach to jednak Nikodem, bo w Polsce nie można wpisać w rubrykę urzędową płci nieokreślonej. O kulisach sprawy rodzice opowiedzieli w programie "Uwaga! TVN".
Urodziła interpłciowe dziecko
– Na początku widziałam w dziecku dziewczynkę. Później, jak lekarze mnie upewniali, że to chłopiec, że tak już ma i trzeba to naprawić, to chyba podświadomie zaczęłam wierzyć, że to chłopiec. Kupiłam nawet chłopięce ubranka i zabawki – mówi w rozmowie z dziennikarzami programu "Uwaga! TVN" pani Anna. Prawda okazała się jednak jeszcze bardziej skomplikowana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Anna i Robert są rodzicami 7-letniego Kajtka. Chłopiec jest w spectrum autyzmu. Jego mama była przekonana, że już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Udało jej się jednak zajść w ciążę. Ciężko jednak ustalić, czy Kajtek ma brata, czy siostrę.
- Pojechaliśmy do Warszawy, przyjęli nas na neonatologii i tam zrobili badania kariotypu dziecka. Okazało się, że kariotyp jest mozaikowy. To są badania, które mają stwierdzić jakiej płci jest dziecko. Wyszło, że nie wiadomo. Wszyscy mówili, że to chłopiec, że ma zewnętrzne narządy płciowe męskie. Wierzyłam w to. Tak nam też kazali zarejestrować dziecko w urzędzie – opowiada w reportażu pani Anna.
Lekarz namawia ich na operację
Rodzice Niko napotykali na same problemy. Nie mieli możliwości wpisania w rubrykę urzędową płci nieokreślonej, bo - jak się okazuje - w Polsce płeć musi być zdefiniowana.
Takiej możliwości nie przewidzieli również lekarze, którzy skierowali dziecko na operację normalizującą. Rodzice nie chcieli jednak decydować za dziecko, czy ma być chłopcem czy dziewczynką. W niektórych krajach taki zabieg można wykonać ją dopiero po upływie kilku lat.
- Rozmawialiśmy z chirurgiem. Opowiedział nam, jak będzie wyglądała operacja, skąd dziecko będzie miało pobrane tkanki. Ale zapytałam, czy jest możliwe, że za kilka lat dziecko do mnie przyjdzie i powie, że jest dziewczynką. Lekarz powiedział, że tak. Zapytałam, czy jest interpłciowe, powiedział, że tak. Powiedział, że żyjemy w takim społeczeństwie, że on pójdzie do przedszkola i będzie wyśmiewany. I że w podobnych sytuacjach rodzice to korygują, bez zawahania, bo tak jest łatwiej i szybciej – relacjonuje Anna.
Rodzice nie chcą jednak wykonać operacji tak wcześnie. Tłumaczą, że mogliby uwięzić swoje dziecko w ciele, w którym nigdy nie będzie się czuło dobrze.
- Chce czekać, aż dziecko samo mi powie. Jeżeli będzie w pełni zdrowe i nie będzie tego trzeba robić na już, to będę czekała tyle, ile trzeba, nawet do wieku nastoletniego. Przejdziemy przez to razem – podkreśla w rozmowie z dziennikarzami "Uwaga! TVN" Anna.
Czytaj także: Golcowie ruszyli w tan. Nagranie już robi furorę
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Wypełnij naszą ankietę dotyczącą Walentynek TUTAJ.