Mam dość pytań o posiadanie dziecka. Każda decyzja zasługuje na szacunek [Opinia]
"Bałam się linczu, wykluczenia i hejtu" – mówiła Ewa Chodakowska, informując, że nie chce mieć dzieci. Trenerka decyzję tę podjęła wspólnie z mężem, jeszcze przed ślubem. Odkąd stała się osobą publiczną, niemal codziennie czytała komentarze z pytaniami o dzidziusia i zachętą do powiększania rodziny. Jej sytuacja obrazuje, z jak ogromną presją muszą mierzyć się w Polsce kobiety, które nie chcą zachodzić w ciążę.
Chodakowska, ze strachu przed ostracyzmem, utratą zaufania i wykluczeniem, kłamała. Choć doskonale wiedziała, że nie zamierza rodzić, pisała, że po prostu przesuwa planowanie dziecka. Z dwóch lat zrobiło się jednak osiem, a trenerka postanowiła uciąć spekulacje. W jej przypadku (co dotyczy zresztą wielu kobiet) ślub stał się furtką do niekończących się ponagleń i zachęt do rychłego macierzyństwa. Tak jakby legalizacja związku nierozerwalnie łączyła się z decyzją o ciąży i porodzie.
"Jeszcze ci się odmieni"
Ale przemoc werbalna związana ze społecznymi oczekiwaniami dotyczącymi wydania na świat potomka dotyczy także kobiet niebędących w związkach. Gdy w ubiegły weekend Blanka Lipińska powiedziała w jednym z wywiadów, że nie chce mieć dzieci, zareagowały niemal wszystkie media, a w komentarzach rozpętało się piekło. Dominował oczywiście argument, że nie poznała jeszcze tego jedynego, a kiedy to się stanie, potrzeba zajścia w ciążę po prostu się pojawi. Na własnym przykładzie mogę stanowczo powiedzieć: nic bardziej mylnego.
Mam 33 lata, jestem w szczęśliwym związku od siedmiu lat i nie planuję dziecka. Nie wykluczam, że w przyszłości podejmę inną decyzję, ale teksty "jeszcze ci się odmieni" działają na mnie jak płachta na byka. Traktuję je nie tylko jako odbieranie prawa do własnej decyzji, ale – przede wszystkim – sugestię, że kobieta nie może myśleć racjonalnie, ponieważ jej życiem rządzą hormony oraz mityczny instynkt macierzyński, który – według najnowszych badań przytaczanych m.in. przez Elizabeth Badinter w książce "Konflikt: kobieta – matka" – po prostu nie istnieje (chyba że nazwiemy tak wyrzut oksytocyny występujący podczas porodu).
Presja prokreacyjna
Świetnie ma się za to, szczególnie w tak tradycyjnym i katolickim kraju jak Polska, presja prokreacyjna, o której w ważnym wpisie dotyczącym pytań, jakich nie powinniśmy zadawać w trakcie Wigilii, pisała Janina Bąk. Przywołując zagajki babć i cioć (np. "Ile można czekać? My w waszym wieku mieliśmy już trójkę", "No co, nie wiecie, jak dzieci się robi?", "Tak bym sobie z wózkiem pochodził dookoła bloku"), uczulała, że z niepłodnością zmaga się 15-20 proc. par.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że po trzydziestych urodzinach zwiastunem ciąży dla otoczenia jest niemal wszystko. Podejrzana staje się luźniejsza sukienka, wybór lemoniady zamiast piwa w upalny dzień, ból głowy, strój jednoczęściowy, dłuższa drzemka, a nawet zmiana fryzury. Cały świat czeka wówczas na post ze zdjęciem z USG lub chociaż uspokajające "planujemy". Kiedy kolejne miesiące i lata nie przynoszą pożądanej informacji o ciąży, "jeszcze ci się odmieni" zaczyna zamieniać się w "będziesz żałować" poparte przykładami: opowieścią o nieszczęśliwej, samotnej sąsiadce lub zakreślonymi w wywiadzie z gwiazdą słowami, że postawiła wszystko na karierę, a teraz jest już za późno na dziecko.
Podwójny egoizm
Słowem, które przewija się najczęściej w dyskusjach dotyczących posiadania i nieposiadania potomstwa, jest egoizm. Egoistkami są nazywane kobiety (bo mężczyzn problem ten właściwie nie dotyczy, do czego jeszcze wrócę), które głośno mówią, że nie chcą mieć dzieci. Szczególnie jeśli temu wyznaniu towarzyszą deklaracje, że lubią swoje życie w obecnej postaci i spełniają się na wielu innych polach. Ale o egoizmie słyszą też matki, oczekujące od dzieci przysłowiowej szklanki wody.
Egoizmem powołanie do życia kolejnej istoty nazywają też antynataliści, czyli przedstawiciele filozoficznego nurtu, uważający, że wszyscy zaznajemy w życiu smutku, bólu i samotności, w związku z czym fundowanie takich doświadczeń nowemu człowiekowi jest czystym okrucieństwem. Co ciekawe, wśród znanych antynatalistów (m.in. David Benatar, Juli Cabrera, Théophil de Giraud) są… sami mężczyźni, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że presja społeczna, z jaką mierzą się kobiety odmawiające macierzyństwa, ma ogromną, nierzadko destrukcyjną i odbierającą im prawo głosu siłę.
Siła ta objawia się także w kodach kulturowych, stereotypach i skojarzeniach. Mężczyzna spełniony odnosi przede wszystkim sukcesy na niwie zawodowej. Jeżeli mu się to udaje, nawet po pięćdziesiątce opowiada z lubością o kolejnych podbojach sercowych i wybrankach, które ledwie opuściły szkolne ławy. Podobnych reprezentacji (przynajmniej w Polsce), tyle że wśród kobiet, próżno szukać w przestrzeni publicznej. Kobieta zyskuje supermoc i prawo do pochwały dopiero, gdy umiejętnie łączy sferę zawodową i macierzyństwo.
Dzietność drastycznie spada
Tymczasem z najnowszych badań GUS opublikowanych w styczniu 2021 roku wynika, że suma urodzeń za ostatnie 12 miesięcy to zaledwie 347,1 tysiąca, co jest najniższym wynikiem od czasów drugiej wojny światowej! Natomiast w styczniu 2021 roku przyszło na świat zaledwie 25 tys. dzieci, czyli o jedną czwartą mniej niż w styczniu w roku ubiegłym. Tak niski wynik zanotowano ostatnio 18 lat temu.
Za tak niską liczbą stoją oczywiście (obok faktycznie wysokiej niepłodności) indywidualne decyzje kobiet, które wypada nie tylko uszanować, ale także powstrzymać się od komentarza i przyjąć do wiadomości, że gdy idzie o ciążę i poród prywatne naprawdę nie powinno być publiczne. Nie sposób jednak pominąć wyroku Trybunału Konstytucyjnego, w wyniku którego zakazano aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
Z prywatnych rozmów z kobietami oraz internetowych dyskusji wiem, że dla wielu z nich rezygnacja z zachodzenia w ciążę jest gestem sprzeciwu lub konsekwencją przejmującego lęku przed urodzeniem ciężko chorego dziecka. Tym bardziej, że spada liczba badań prenatalnych. Choć nie dysponujemy jeszcze oficjalnymi danymi, Rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Maria Włodkowska potwierdziła, że w lutym 2020 przeprowadzono ich 30, a w lutym tego roku zaledwie 10. Wtórują jej lekarze z dużych placówek w Łodzi, Poznaniu czy Warszawie.
Na koniec znów trochę prywaty i apel, który kieruję przede wszystkim do innych kobiet: babć, mam, ciotek i przyjaciółek. Wasze pytania o ciążę, namowy, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze i emocjonalne szantaże naprawdę nie przynoszą zamierzonego skutku. Prawo do decyzji o nieposiadaniu lub posiadaniu potomstwa jest naprawdę istotne, tym bardziej, że na wiele innych rzeczy po prostu nie mamy wpływu. Uszanujcie je, proszę.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl