Mama pięcioraczków zalała się łzami. Internautka trafiła w czuły punkt

Dominika Clarke to mama pięcioraków z Horyńca. Kobieta regularnie dzieli się w mediach społecznościowych losami swojej rodziny, która aktualnie mieszka w Tajlandii. Ostatnio kobieta zalała się łzami. Na Instagramie opublikowała poruszający filmik.

Mama pięcioraczków zalała się łzami
Mama pięcioraczków zalała się łzami
Źródło zdjęć: © Instagram.com | rodzinaclarke

10.07.2024 09:15

Historia pięcioraczków z podkarpackiego Horyńca poruszyła całą Polskę. Gdy 12 lutego 2023 roku Dominika Clarke urodziła, media obiegła nie tylko informacja o mnogiej ciąży, ale również o licznym rodzeństwie, które czekało na noworodki w domu. 

Losy licznej rodziny obserwowało wielu internautów, którzy martwili się o wcześniaki. Chociaż stan trójki dzieci szybko się ustabilizował, po trzech dniach od porodu zmarł jeden z chłopców o imieniu Henry. Mimo ogromnej straty rodzice musieli być silni dla swoich pozostałych pociech. Wkrótce okazało się, że drugi z chłopców musi przejść poważną operację. Na szczęście po kilku tygodniach Charlie mógł wyjść z krakowskiego szpitala.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mama pięcioraczków pokazała łzy

Ostatnio Dominika Clarke odniosła się do uszczypliwego komentarza jednej z internautek. W mediach społecznościowych kobieta często mówiąc o swoich najmłodszych pociechach, używa słowa "pięcioraczki". To właśnie to postanowiła wytknąć jej jedna z obserwatorek. Mama licznej gromadki postanowiła odpowiedzieć na uwagę i zalała się łzami.

- Dla mnie to zawsze będą pięcioraczki, choć dzieci na ziemi jest czworo. Ostatnio ludzie usilnie poprawiają mnie, że to są czworaczki... przepraszam za łzy, to nie w moim stylu, jednak to są wyjątkowo trudne nagrania - napisała pod filmikiem Dominika Clarke.

"Henry'ego cały czas mam w sercu"

W nagraniu mama gromadki dzieci zwróciła się bezpośrednio do internautki i gorzko "podziękowała za przypomnienie" o śmierci Henry’ego. Opowiedziała też o ostatnich chwilach ze swoim malutkim synem.

- Dziękuję za przypomnienie, bo jakoś tak wypadło mi to z głowy, że 15 lutego o godzinie 7 rano biegła do mnie śmierć. Biegła długim korytarzem i wiedziałam, że biegnie do mnie. Ostatkiem sił, bo nie mogłam chodzić po operacji, udałam się na górne piętro szpitala, by po raz ostatni zobaczyć moje dziecko. I kiedy pani sobie zaparzała kawę w lutowy poranek, ja liczyłam ostatnie oddechy mojego dziecka. Kiedy pani budziła swoje dzieci do szkoły, ja właśnie zamykałam oczy mojemu dziecku. Kiedy pani je ubierała do szkoły, ja wybierałam ostatni kaftanik, w którym dziecko moje zostanie pochowane. Kiedy pani gotowała obiad swoim dzieciom, ja musiałam podejmować mnóstwo decyzji dotyczących robienia badań genetycznych, sekcji zwłok. Kiedy pani kładła swoje dziecko spać, ja musiałam zidentyfikować swoje, a potem położyć do małej trumienki. Kiedy pani nosiła swoje dziecko na rękach, my musieliśmy wziąć na ręce małą trumienkę, która była tak malutka, że panowie, którzy zajmują się pochówkiem, nie wiedzieli, jak ją podnieść. Dlatego mój mąż wziął ją i zaniósł na miejsce pochówku. Tak że dziękuję za przypomnienie, że są to czworaczki - powiedziała przygnębiona.

Dominika Clarke zwróciła uwagę, że podczas nagrywania filmików zawsze stara się mówić o swoich najmłodszych pociechach "czworaczki" lub wieloraczki", jednak czasami powie "pięcioraczki". 

- Czasami wymknie mi się pięcioraczki, dlatego że Henry'ego cały czas mam w sercu. Dla mnie zawsze to będą pięcioraczki, przykro mi, że niektórzy tego po prostu nie rozumieją - dodała zapłakana kobieta.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Materiały WP
Materiały WP© Materiały własne
Zobacz także
Komentarze (105)