Blisko ludziMarcelina Zawisza o karmieniu piersią w Sejmie. Stawia sprawę jasno

Marcelina Zawisza o karmieniu piersią w Sejmie. Stawia sprawę jasno

– Posłanka nie ma urlopu macierzyńskiego. Podpisałam kontrakt z wyborcami. Dlatego pojawiam się z dzieckiem w Sejmie i karmię go tam piersią – mówi Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy. W rozmowie ze mną wyjawia, jak reagują jej koledzy z komisji sejmowej i czy przeszkadza jej, gdy ktoś patrzy, gdy karmi synka.

Marcelina Zawisza
Marcelina Zawisza
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Paulina Gumowska

07.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:47

Paulina Gumowska: Pani naga pierś, którą karmiła pani 4-miesięcznego synka, wywołała lawinę komentarzy. Zrobiła pani to celowo?

Marcelina Zawisza: To nie był to pierwszy raz kiedy byłam z moim synkiem na komisji zdrowia. Przez pierwszy miesiąc łączyłam się z komisją zdalnie, też go karmiąc, ale nikt wówczas tego nie zauważył. Później wielokrotnie byłam już w Sejmie, również karmiłam i również nie wywoływało to żadnych kontrowersji. Aż do ostatniego posiedzenia. Ja tak pracuję, tak funkcjonuję. Mam mandat, który pełnię, który zobowiązuje mnie, żeby działać na 150 proc. Niezależnie od tego, jaka jest moja sytuacja życiowa. Stąd moja obecność z dzieckiem na posiedzeniach komisji.

Dlaczego po prostu nie poszła pani na urlop macierzyński?

Podpisałam kontrakt z wyborcami na 4 lata, nie wyobrażam sobie, żebym mogła zniknąć na kilka miesięcy.

Umie pani pracować z dzieckiem na rękach?

Jestem zawsze przygotowana na komisję. Dziecko tego nie zmienia. Mam dużą podzielność uwagi, potrafię się dobrze zorganizować. Umiem pracować etapami, w rozproszeniu.

Opiekunka w domu, babcia?

Opieką dzielę się z moim partnerem, babcia jest 350 km od Warszawy.

Co się takiego wydarzyło podczas ostatniej komisji, że pani karmienie wywołało tyle emocji?

Pojawiły się kamery, których nie było już od dawna. Nie ukrywam, że sama jestem zaskoczona takim obrotem sprawy. Dziwię się, że w XXI wieku karmiąca mama w przestrzeni publicznej wciąż wywołuje lawinę komentarzy.

Ale wśród tych komentarzy pojawiają się też głosy osób, które zwracają uwagę na to, że czują się skrępowane, gdy widzą kobietę odsłaniającą pierś, bo nie wiedzą jak się zachować, czy jak spojrzą, to będzie to źle odebrane, czy mają udawać, że nic nie widzą. Dla nich naga pierś koleżanki jest wstydliwa. I czy mamy powinny to ignorować? Moim zdaniem nie. I mówię to z perspektywy kobiety, która karmi swoje półtoraroczne dziecko.

Mi nie przeszkadza, że ktoś zerknie, że ktoś zawiesi wzrok, żeby zobaczyć, jak karmię. Mi przeszkadza gapienie się. Jednocześnie podczas posiedzeń komisji nigdy mnie nic złego nie spotkało. Wręcz przeciwnie.

Kiedy myślę o całej sprawie, przychodzą mi na myśl moi niepełnosprawni znajomi. Kiedy spędzamy wspólnie czas, na spacerze czy w kawiarni widzę, jak ludzie reagują. Jedni patrzą, inni uciekają wzrokiem. To samo spotyka mnie, gdy karmię piersią. Tak jak osoby z niepełnosprawnościami nie powinny być zamknięte w domu, tak kobiety karmiące również powinny funkcjonować w przestrzeni publicznej, bo tylko tak możemy się to oswajać, nie wykluczać.

Przyznam szczerze, że odezwało się do mnie wiele kobiet karmiących piersią, które opowiadają traumatyczne historie z tym związane. Jedna z mam opowiedziała mi, że karmiła dziecko na ławce w parku, podeszła do niej inna kobieta, która zaczęła krzyczeć, że matka jest roznegliżowana, że w pobliżu jest plac zabaw, na którym bawią się dzieci i że to, co robi, jest demoralizujące.

Inna mama, która czekała w kolejce na poradę onkologiczną poprosiła męża, żeby przyniósł jej dziecko, które ona nakarmi. Rodzice usłyszeli, że przychodnia onkologiczna to nie jest miejsce do karmienia dzieci i że to skandal. Dopóki nie będziemy z karmienia piersi czynić normalności, takie sytuacje wciąż będą miały miejsce. Kobiety wciąż skazane będą na karmienie w toaletach, które nie są do tego przystosowane, w których jest mnóstwo bakterii i brakuje odpowiednich warunków.

Karmię piersią od półtora roku. Zakrywam się, by nie krępować innych. Dlaczego pani się nie zakryła?

Ale ja byłam zakryta, kupiłam specjalną odzież do karmienia poza domem. Na nagraniu widać tylko dolną część piersi.

Pani zakrywa się więc dla siebie, żeby czuć się bardziej komfortowo, czy dlatego, żeby nie krępować innych?

Kiedy byłam w ciąży, widziałam w parku mamę z dwójką małych dzieci. Siedziała na ławce i karmiła młodsze. Była w letniej sukience na ramiączkach, z której wyjęła pierś. Mnie to zachwyciło. Ja się zakrywam, korzystam ze specjalnych ubrań, pracuję w Sejmie, dostosowałam swoją garderobę do miejsca pracy. Ale też podziwiam mamy, które nie mają z tym w ogóle problemu. To jest piękne.

Kto jest winny tego, że w XXI wieku karmiąca pierś wciąż wzbudza kontrowersje?

To nie jest kwestia czyjejś winy. Nie chowajmy kobiet karmiących w domach, pozwólmy im to robić publicznie, nie przeganiajmy z parków. Jest dużo lepiej niż jeszcze kilkanaście lat temu, ale wciąż wiele jest do zrobienia, co pokazuje sytuacja w Sejmie.

Realnym problemem jest fakt, że wciąż wiele kobiet bardzo szybko rezygnuje z karmienia piersią. Powody są oczywiście różne, ale wiele dlatego, że nie dostały odpowiedniego wsparcia. Gdy rodziłam mojego młodszego syna, przez trzy dni nikt nie zapytał, czy wiem jak karmić. Doradczyni laktacyjnej nie wiedziałam na oczy.

Gdy ja rodziłam, dostałam taką pomoc. Ale rzeczywiście standardem powinno być to, że każdy szpital położniczy ma doradczynię laktacyjną dostępną od ręki. Inną sprawą jest to, że nam bardzo łatwo oceniać kobiety, wszyscy jesteśmy ekspertami od laktacji, wiemy, co jest dla niej i jej dziecka lepsze. A to nie ułatwia przejścia przez te pierwsze miesiące. Wiele osób uważa, że skoro to jest naturalne, to jest banalne. A to jest długa droga. I właśnie dla takich kobiet powinnyśmy karmić w miejscach publicznych.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1911)