Blisko ludziMargaret Thatcher. "Żelazna dama o ustach Marilyn Monroe"

Margaret Thatcher. "Żelazna dama o ustach Marilyn Monroe"

Była najdłużej urzędującym brytyjskim premierem w XX wieku i jedyną kobietą, która kiedykolwiek w Wielkiej Brytanii została wybrana na szefa partii rządzącej. „W polityce, jeśli chcesz żeby coś było powiedziane, poproś o to mężczyznę. Jeśli chcesz, aby to coś było wykonane, poproś kobietę” – powiedziała Margaret Thatcher w przemowie wygłoszonej w 1982 roku. Uważała, że skoro kobiety rozumieją problemy prowadzenia domu, z większą łatwością zrozumieją problemy rządzenia państwem.

Margaret Thatcher. "Żelazna dama o ustach Marilyn Monroe"
Źródło zdjęć: © AFP

11.02.2016 | aktual.: 11.02.2016 22:32

Była jedyną kobietą, która kiedykolwiek w Wielkiej Brytanii została wybrana na szefa partii rządzącej i najdłużej urzędującym brytyjskim premierem w XX wieku. „W polityce, jeśli chcesz żeby coś było powiedziane, poproś o to mężczyznę. Jeśli chcesz, aby to coś było wykonane, poproś kobietę” – powiedziała Margaret Thatcher w przemowie wygłoszonej w 1982 roku. Uważała, że skoro kobiety rozumieją problemy prowadzenia domu, z większą łatwością zrozumieją problemy rządzenia państwem.

Ronald Regan, który został prezydentem USA niedługo po tym, jak Margaret Thatcher została premierem Wielkiej Brytanii, mówił o niej, że jest "najlepszym mężczyzną w Anglii". Ona się nie zgadzała z tym określeniem. Uwielbiała mężczyzn, ale wierzyła w siłę kobiet. Mężczyzn uznawała za płeć słabszą, chociaż to głównie z nimi pracowała (w jej rządzie miejsce dla kobiety znalazło się zaledwie jeden raz). Za to lubiła, kiedy nazywano ją „Żelazną Damą”. Po raz pierwszy określił ją tak kapitan Juri Gawrilow na łamach radzieckiej „Czerwonej Gwiazdy” (Thatcher ostro krytykowała komunizm). Prezydent Francji François Mitterrand nazywał ją „kobietą o ustach Marilyn Monroe i oczach Kaliguli".

Tylko ona zostawiła po sobie nurt w polityce, który określono jej nazwiskiem. „Taczeryzm” odnosi się do poglądów słynnej pani premier i znajduje sobie miejsce w neokonserwatyzmie.

Margaret Thatcher była twardzielką, która nie uznawała dyskusji. Nie lubiła słabości, próśb o przywileje – uważała, że nic nie jest za darmo. Trzy razy z rzędu wygrała wybory parlamentarne, w efekcie czego zajmowała stanowisko premiera Wielkiej Brytanii przez dwanaście lat (1979-1990), najdłużej w dwudziestym wieku. Wygrywała też konflikty zbrojne: kiedy Argentyna najechała na Falklandy w kwietniu 1982, wysłała na miejsce żołnierzy, którzy zwycięsko wrócili do domu jeszcze w czerwcu tego samego roku. Przyspieszyła zakończenie Zimnej Wojny.

Obniżyła podatki, zniosła wiele świadczeń socjalnych (czego znaczna część społeczeństwa nie mogła jej wybaczyć przez lata), doprowadziła do prywatyzacji wielu nierentownych przedsiębiorstw państwowych, narażając się na wielką falę krytyki, przede wszystkim ze strony ludzi masowo tracących zatrudnienie.
Nie uległa strajkującym przedstawicielom klasy robotniczej. Nie wzruszyły jej też strajki głodowe więzionych członków IRA (podczas których dziesięciu strajkujących zmarło z głodu), trzymała dystans wobec Europy.
Zabrała dzieciom darmowe mleko ze szkół twierdząc, że państwa nie stać na takie wydatki. Zapisała się też w historii jako doskonała mówczyni, która już podczas swojego pierwszego publicznego wystąpienia w parlamencie (tzw. dziewiczej mowy) przez 27 minut mówiła bez posiłkowania się notatkami, logicznie i konkretnie. Już wtedy wiadomo było, że przez wiele lat nie będzie jej dane odejść z polityki. Ustąpiła dopiero w 1990 roku, kiedy czuła, że może zostać pozbawiona pozycji w swojej partii. Kontrowersje wzbudza po dziś dzień.

W męskim towarzystwie

Rodzina Margaret Hildy Roberts (to jej panieńskie nazwisko) żyła dość przeciętnie: nie była specjalnie zamożna, ale o biedzie też nie było mowy. Ojciec Margaret, Alfred Roberts, był właścicielem dwóch sklepów spożywczych, z czego jeden mieścił się na parterze domu, w którym mieszkała rodzina. Codziennie bywał na obiedzie, podczas którego toczył długie dyskusje ze swoimi dwiema córkami. Bardzo lubił rozmawiać zwłaszcza z młodszą Margaret, która charakteryzowała się dużymi ambicjami, pracowitością i potrzebą zdobywania wiedzy. Już od najmłodszych lat była pilna. Doskonale się wysławiała, świetnie pisała. Potrafiła korzystać ze swojej wiedzy, a ojciec zachęcał ją do wygłaszania własnych poglądów. „Nigdy nie rób niczego tylko dlatego, że inni ludzie tak czynią” – mówił.

Pan Roberts, oprócz prowadzenia biznesu, udzielał się w kościele Metodystów, w którym wygłaszał kazania, a także próbował sił na lokalnej scenie politycznej. Na spotkania te zabierał zainteresowaną nimi Margaret. Oprócz tego, córki pana Roberts musiały w każdą niedzielę dwukrotnie pojawiać się w kościele i czytać dwie książki tygodniowo, w tym jedną opartą na faktach.
O matce, Beatrice Roberts, Margaret mówiła, że była wspaniałą kobietą, wspierającą męża. Swoją przyszłość Margaret widziała jednak inaczej. Nie chciała zrezygnować z kariery, by zajmować się rodziną. Od najmłodszych lat wiedziała, że sama będzie zarabiać na życie. Chociaż, przynajmniej w teorii nie uważała, by prowadzenie domu urągało kobietom. Według niej to one były siłą społeczeństwa.
Widziała je jako bardzo zorganizowane i potrafiące o wiele więcej niż mężczyźni. Brytyjski dziennikarz, Matthew Parris, wspomina: - Pamiętam, jak podczas spaceru w południowej dzielnicy Londynu, Battersea, komenderowała pracownikiem obsługującym maszynę do sprzątania ulic. "Kobiety dotrą do takich miejsc, które są poza zasięgiem mężczyzn! " - wyjaśniała nam przekrzykując hałas maszyny.

Nikt z jej rodziny nie ukończył studiów wyższych. Tymczasem ona dostała stypendium na Oxfordzie. W dodatku na wydziale chemii, która nie była domeną kobiet. Na wyższą, prestiżową uczelnię, odwiózł dziewczynę jej dumny ojciec, który na zawsze pozostanie jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych osób w życiu Margaret.
W 1951 roku Margaret wyszła za mąż za Denisa Thatchera. Był to mężczyzna dziesięć lat od niej starszy, niegdyś już żonaty. Był biznesmenem i zasłużonym weteranem wojennym. Para lubiła toczyć dyskusje na tematy uważane za męskie: sport, pieniądze czy kierunki, w których powinny się kształcić ich dzieci, bliźniaki Mark i Carol. Posiedzenia rodzinne odbywały się przy obiedzie, częściej kupowanym w Marks & Spencer, niż przygotowywanym w domowej kuchni.

Denis był człowiekiem, któremu Margaret ufała i którego słuchała. Nie bała się przy nim pokazać łez, które spływały jej po policzkach na wieść o śmierci brytyjskich żołnierzy podczas wojny o Falklandy: „Taka jest wojna, kochanie. Krwawa. Wiem, bo jej doświadczyłem” – tłumaczył jej mąż, a zarazem bliski przyjaciel. Za to nie znajdowała przyjaciółek od serca w kobietach, w które przecież wierzyła. Otaczała się mężczyznami. Lubiła panów wysokich, dobrze ubranych i czarujących. Dobrze było, gdy pochodzili z klasy wyższej i mieli pojęcie o wojskowości. „Jeśli wspaniały mężczyzna ma wielką ideę, nie chcę stawać mu na drodze” – mówiła. Ci, z którymi połączyły ją wyjątkowo dobre relacje, doskonale wpisywali się w jej preferencje. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia Ronalda Regana, Franҫoisa Mitterranda czy Michaiła Gorbaczowa. Swoimi nienagannymi manierami ujął ją także następca Regana, George W. Bush. Podziwiała Żydów. Jej mentorem w polityce był Sir Keith Joseph. Mężczyzna wysoki, inteligentny, zamożny, wykształcony i
pochodzenia żydowskiego. Prawdziwym, w jej mniemaniu, mężczyznom, skłonna była pobłażać. Gdy przewodniczący jej partii, Cecil Parkinson, wywołał skandal ujawniając romans ze swoją sekretarką, która z nim zaszła w ciążę, wierna wartościom rodzinnym Margaret walczyła, by Parkinson pozostał w rządzie. Wprawdzie nie udało się jej go zatrzymać na resztę trwającej kadencji, powrócił jednak przy kolejnych wyborach.

Gdy Margaret Thatcher rezygnowała ze stanowiska premiera w 1990 roku, pierwszą sprawą, o którą zapytała królową, była kwestia tytułu baroneta, najwyższego odznaczenia wśród brytyjskiej szlachty, dla jej męża Denisa. Stopień ten został przyznany, a jako że jest to wyróżnienie dziedziczne, po śmierci Denisa w 2003 roku, przypadło ono synowi państwa Thatcher, Markowi. Samą Margaret uhonorowano tytułem baronowej w 1992 roku.

„Ona” w polityce

Gdy Margaret Thatcher stanęła na czele Partii Konserwatystów, nie trzeba było wypowiadać jej imienia i nazwiska. Dla wielu była to po prostu „ona” – wiadomo było, o kogo chodzi. Swoją obecnością w wielkiej polityce wzbudziła zainteresowanie całego świata. Wielu było podejrzliwych wobec kobiety-polityka. Nie szczędzono jej krytyki. Ta sięgnęła nawet garderoby i uzębienia pani Thatcher. Margaret z czasem jednak wyrobiła sobie styl, stając się niemal ikoną elegancji w swoich czasach. Jej fryzura była nienaganna, podobnie jak stroje, które zawsze pasowały do okazji.

„Nie trzeba urodzić się arystokratą, by mieć piękne oczy” – komentowała swoją przemianę. Pod okiem aktora, Laurence’a Oliviera, Thatcher nauczyła się poprawnej emisji głosu i dykcji. Znakiem rozpoznawczym Żelaznej Damy stały się torebki. Lubiła te drogie, pakowne, czarne, wykonane ze skóry. Zawsze przy sobie miała notatki z cytatami Abrahama Lincolna, którymi sprawnie sypała podczas przemówień i wywiadów. Gdy ustąpiła ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii, jedną z jej torebek sprzedano na aukcji charytatywnej za 150 tysięcy dolarów.

Margaret Thatcher była przygotowana do prowadzenia polityki. Oprócz chemii na uniwersytecie w Oksfordzie, ukończyła też prawo, uzyskując specjalizację w prawie podatkowym. Karierę polityczną rozpoczęła w 1950 roku. Jako 25-latka startowała w wyborach do Izby Gmin, jednak wtedy przegrała, podobnie jak w wyborach kolejnych. Mimo tego, wysoka liczba głosów, które wówczas zdobyła pozwoliła Partii Konserwatywnej zobaczyć w niej dobrze rokującą kandydatkę na przyszłość. W 1959 roku Thatcher mogła już wygłosić swoją „dziewiczą mowę” w Izbie Gmin. Zgromadzonym politykom oraz dziennikarzom nie pozostawiła złudzeń, że stoi przed nimi osoba pełna siły, odwagi i pomysłów, a także wiedzy. Osoba, której życiowa rola dopiero się pisze.

Nie uznawała kompromisów

W 1970 roku Thatcher zasiadła w rządzie, obejmując stanowisko ministra oświaty. Pięć lat później była na czele Patrii Konserwatywnej, chociaż pozycję tę zdobyła nie jednogłośnie i w wyniku głosowania wewnętrznego, spowodowanego utratą popularności przez jej poprzednika, Edwarda Heatha. Głosowania takie odbywają się rzadko, zazwyczaj członkowie partii są lojalni wobec swoich przywódców. Co ciekawe, dwadzieścia lat później w podobny sposób zakończyła rządy też Margaret Thatcher. Mimo dobrych chęci nowej liderki partii, Heath nigdy nie wybaczył jej pozbawienia go władzy. Wybory, które Partia Konserwatywna wygrała na czele z nową przywódczynią, były wyborami odbywającymi się po serii strajków, które miały miejsce w Wielkiej Brytanii zimą 1978 i 1979 roku. Nastroje w społeczeństwie były złe. Na tle roszczeń płacowych znacznie spadła w Anglii produkcja przemysłowa, a wiele branż nawet się zatrzymało. Strajkowały zarówno służby publiczne, jak i woźni w szkołach. Dzieci zostały na jakiś czas bez edukacji i opieki.
Thatcher postawiła pytanie, kto rządzi krajem: związki zawodowe czy rząd i parlament? Manifest Partii Konserwatywnej przekonał wyborców, chociaż zwycięstwo nad Partią Pracy było zaledwie kilkuprocentowe.

Thatcher obejmując fotel premiera Wielkiej Brytanii wystąpiła cytując fragment „Modlitwy Franciszka z Asyżu”: „tam gdzie niezgoda, niósł jedność”. Z tej wypowiedzi tłumaczyła się na łamach swojej autobiografii, którą zaczęła pisać tuż po opuszczeniu zajmowanego stanowiska, w 1990 roku. Sposób rządzenia Thatcher był odległy od wspomnianej jedności. Żelazna Dama nie uznawała kompromisów. Szybko narzuciła swój styl rządów. Chciała otaczać się twardzielami, takimi jak ona sama. Przy niej nie było miejsca dla osób słabych. Nie bała się podejmować szybkich decyzji w krytycznych chwilach, nie przejmując się słowami krytyki. Nie zmieniała zdania.

Margaret Thatcher złożyła rezygnację po głosowaniu przeciwko niej wewnątrz partii w 1990 roku. Dwa lata później odeszła na emeryturę. Podobno nigdy nie pogodziła się z utratą władzy i często krytykowała swoich następców. Są tacy, dla których Żelazna Dama jest symbolem kobiet i ich wielkich możliwości, zwłaszcza na tle jej poglądów negujących przyznawanie kobietom specjalnych przywilejów (uważała, że kobiety że kobiety powinny zwalczać uprzedzenia poprzez udowodnienie własnych zdolności i wartości).

KK/(gabi)/WP Kobieta

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)