Blisko ludziMaria Skłodowska-Curie. Miłość i nauka aż po grób

Maria Skłodowska-Curie. Miłość i nauka aż po grób

Jako jedyna kobieta w historii dwukrotnie została uhonorowana Nagrodą Nobla za badania naukowe. Prowadziła je razem z mężem w rozsypującej się szopie w paryskiej Dzielnicy Łacińskiej. Dziś Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie spoczywają obok siebie wśród najwybitniejszych Francuzów w paryskim Panteonie.

Maria Skłodowska-Curie. Miłość i nauka aż po grób
Źródło zdjęć: © PAP

08.11.2015 | aktual.: 08.11.2015 15:09

Jako jedyna kobieta w historii dwukrotnie została uhonorowana Nagrodą Nobla za badania naukowe. Prowadziła je razem z mężem w rozsypującej się szopie w paryskiej Dzielnicy Łacińskiej. Dziś Maria Skłodowska-Curie i Piotr Curie spoczywają obok siebie wśród najwybitniejszych Francuzów w paryskim Panteonie.

„Symetria w polach elektrycznych i magnetycznych” – to tytuł pracy naukowej, który w żaden sposób nie brzmi romantycznie, ale ciągnie za sobą jakże piękną i wzruszającą historię miłosną. Historię, która toczy się w XIX-wiecznym Paryżu, a jej bohaterami są zakochani w sobie Maria Skłodowska oraz Piotr Curie. Ową pracę Piotr, wówczas 35-letni pracownik naukowy, zadedykował studentce z Polski, młodszej o osiem lat Marii. Ta doceniła jego gest, a jeszcze bardziej walory tej pracy, chociaż wówczas nie myślała o tym, żeby wiązać się z naukowcem. Tymczasem los miał dla nich swój własny plan.

Maria Skłodowska i Piotr Curie poznali się wiosną 1894 roku, na przyjęciu u ich wspólnego znajomego, fizyka, Józefa Wierusza-Kowalskiego. Dziewczyna mieszkała w Paryżu już od trzech lat – przyjechała do stolicy Francji, by rozpocząć studia na wydziale nauk ścisłych Sorbony. O studiach w Paryżu marzyła od wielu lat. Jeszcze jako mieszkająca w Polsce nastolatka, wraz ze starszą siostrą Bronisławą, snuła plany o edukacji nad Sekwaną. Pierwsza wyjechała do stolicy Francji Bronia. W tym czasie Maria pracowała na jej utrzymanie. Była guwernantką w prawniczej rodzinie w Krakowie, a potem nauczycielką córek zarządcy cukrowni (pana Żórawskiego) w Szczukach na Mazowszu. Miała wysokie kwalifikacje: znała pięć języków, a gimnazjum ukończyła z wyróżnieniem. Gdy Bronia skończyła studia medycyny i się urządziła, mogła ściągnąć do stolicy Francji, 24-letnią wówczas, Marię, która chciała zdobyć jak najlepsze wykształcenie z fizyki i matematyki, po czym wrócić do kraju i zająć się kształceniem polskich dziewcząt.

Obie panny Skłodowskie miały pęd do wiedzy nie tylko we krwi (ich ojciec i dziadek byli nauczycielami, a matka przełożoną pensji), ale również zaszczepiła go w nich pani Bronisława Piasecka, nauczycielka, pod wpływem której Maria, Bronia i ich kolejna siostra Hela, wstąpiły na Uniwersytet Latający, gdzie zdobywały wiedzę zakazaną przez władze w Królestwie Polskim. Poznały tam wielu profesorów, którzy zainspirowali dziewczyny do nauki. Chemię Skłodowska poznała dzięki swojemu kuzynowi, Józefowi Boguskiemu, który niegdyś był asystentem słynnego rosyjskiego chemika, Dimitrija Mendelejewa. Boguski został dyrektorem laboratorium Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, które pokazał Marii. Dziewczyna przeprowadziła tam swoje pierwsze eksperymenty, które zafascynowały ją na tyle, że postanowiła poświęcić im życie.

Miasto miłości

Gdy Maria Skłodowska trafiła na Sorbonę, na uczelni studiowało 1825 osób, w tym dwadzieścia trzy kobiety – głównie cudzoziemki, gdyż Francuzki kończące żeńskie licea nie miały wystarczająco dobrej edukacji. Skłodowska była bardzo pracowita i prowadziła skromny, wręcz ascetyczny, tryb życia, co łatwo było przełożyć na dłuższy czas poświęcany nauce. Efektem jej zaangażowania w studia były znakomite wyniki w nauce: licencjat z fizyki otrzymała z pierwszą lokatą, a z matematyki z drugą. Jednocześnie starała się udzielać w środowisku polskich studentów, grała w amatorskim teatrze, gdzie podczas prób poznała Ignacego Jana Paderewskiego.

Jeśli Piotr Curie zakochał się w Marii Skłodowskiej od pierwszego wejrzenia, tak ona trzymała do niego dystans. Miała na swoim koncie nieudany związek z synem państwa Żórawskich, u których uczyła dzieci. Para planowała się pobrać, tymczasem rodzice Kazimierza Żórawskiego nie wyrazili zgody na związek syna z ubogą nauczycielką. Maria trzymała Piotra na dystans, jednak Francuz się wcale tym nie zrażał. Regularnie odwiedzał Marię w jej paryskim mieszkaniu, gdzie godzinami opowiadał o swoich odkryciach i pomysłach na wspólne kontynuowanie nauki. W topieniu lodu nie pomagał fakt, że Maria wciąż planowała wrócić do Polski, a Piotr był Francuzem.

W sierpniu Maria wyjechała na wakacje do Szwajcarii, pozostawiając Piotra bez żadnych obietnic. Jednak musiała zatęsknić za czasem spędzanym razem, bo już po kilku dniach rozłąki napisała do mężczyzny kartkę, na którą rozpromieniony Curie odpowiedział natychmiast słowami: „jakże pięknie byłoby – nawet nie mogę w to uwierzyć – gdybyśmy spędzili życie razem, zapatrzeni w nasze ideały. Pani ideał patriotyczny oraz nasze wspólne: ogólnoludzki i pracy naukowej.”. Po zaledwie miesiącu korespondencji, Piotr zaproponował Marii wspólne mieszkanie w Paryżu, z oddzielnymi sypialniami. Jak twierdził, „dla oszczędności”. Dziewczyna odrzuciła jego propozycję, ale gdy jesienią wróciła z wakacji, nie zwlekała z decyzją o wspólnym wyjeździe pary w odwiedziny do rodziców Piotra. Przyjęła oświadczyny, a ślub zaplanowano na 26 lipca 1895 roku, w obrządku świeckim i bez obrączek. Maria pochodziła z rodziny, w której ojciec był ateistą, a matka bardzo wierzącą katoliczką. Jednak po jej śmierci, która nastąpiła w wyniku gruźlicy,
gdy Maria miała zaledwie jedenaście lat, dziewczynka została ateistką. Podczas przyjęcia weselnego podano gościom pieczonego indyka i brzoskwinie, po czym grano w bule. Miesiąc miodowy nowożeńcy spędzili w Bretanii, gdzie oddawali się swoim ulubionym przejażdżkom rowerowym.

Osiemdziesiąt cztery i osiemdziesiąt osiem

Do ślubu Skłodowska szła ubrana w skromną granatową garsonkę i niebieską bluzkę. Był to ubiór niezwykle praktyczny – strój przydał jej się do pracy w laboratorium. Na granatowym kolorze nie było widać plam.

Podobnie, jak miało to w miesiącach poprzedzających ślub pary, również po ślubie codziennością państwa Curie była praca naukowa. Piotr prowadził zajęcia w Szkole Fizyki i Chemii w Paryżu, które pomagała mu przygotować Maria. Poza tym spędzała wiele czasu, badając właściwości magnetyczne stali, o czym napisała swoją pierwszą publikację naukową, wydaną w 1897 roku, tuż po urodzeniu pierwszej córki, Ireny. Obok swoich obowiązków macierzyńskich, Skłodowska-Curie poświęcała dużo czasu na kontynuacje badań. Chciała uzyskać stopień doktora. Poszukując tematu pracy naukowej, natrafiła na prace Henryka Becquerela poświęcone tematowi nieznanego promieniowania emitowanego przez sole uranu. Zainteresowała się tym, że blenda smolista promieniowała mocniej, niż mogło to wynikać z obecności w niej uranu. Postanowiła odizolować nieznane jej pierwiastki. Badania te pochłonęły Marię i zaciekawiły też Piotra, który przerwał swoje prace w obszarze krystalografii i dołączył do badań żony.

Para prowadziła doświadczenia we własnym laboratorium, które bardziej przypominało szopę niż miejsce nauk. Mieściło się przy 42 Rue Lhomond w Dzielnicy Łacińskiej w miejscu. Jodłowe stoły chwiały się, a szklany dach przeciekał. Latem było potwornie gorąco, podczas gdy zimą badaczy dotykał przeraźliwy chłód. Nie przeszkadzało to jednak ani Piotrowi, ani Marii, którzy oddawali się swojej pasji i pracy. Spędzali w laboratorium mnóstwo czasu, gołymi rękami przesiewając kilogramy blendy smolistej, o której wówczas nie wiedziano, że jest substancją niebezpieczną dla zdrowia. Nie przejmowali się ani oparzeniami, ani bólem stawów. „Spędziliśmy nasze najszczęśliwsze lata poświęcając się pracy bez wytchnienia” – wspominała Maria Skłodowska-Curie. – „Przypominam sobie zachwyt, jakiego doznaliśmy na widok słabo lśniących sylwetek owoców naszej pracy, gdy wypadło nam czasem wejść w nocy do naszej pracowni.”. Badania w końcu doprowadziły ich do odkrycia nowego pierwiastka. „Jeśli istnienie tego metalu się potwierdzi,
proponujemy nazwać go polonem. Od nazwy kraju, z którego pochodzi jedno z nas” – mieli zapowiedzieć państwo Curie. 18 lipca 1989 roku Maria i Piotr mogli oficjalnie ogłosić swoje odkrycie.

26 grudnia, również 1989 roku, państwo Curie ogłosili swój kolejny sukces naukowy, jakim było wynalezienie kolejnego pierwiastka. Podkreślając radość, którą przynosiła im córka Irena, nazwali go radem. Dziś polon znajduje się na tablicy Mendelejewa pod numerem atomowym 84, natomiast rad 88.

Zainteresowanie Marii sięgało jednak znacznie dalej niż odkrycie nowych pierwiastków. Skłodowska-Curie chciała sprawdzić też, które pierwiastki są promieniotwórcze – zjawisko to odkryła podczas badania atomów toru. Wykorzystując w pracy elektrometr dotarła do wniosku, że promieniotwórczość jest cechą danego pierwiastka, a nie procesem chemicznym zachodzącym w rudzie zawierającej uran, jak dotychczas sądzili naukowcy. Jej wnioski bardzo zainteresowały świat nauki i sprawiły, że tematem tym zainteresowali się kolejni badacze chemii i fizyki.

Maria i Piotr rozpoczęli poszukiwania zastosowań dla promieniotwórczości. Najpierw próbowali odszukać możliwości oświetlania solą radu domów, a potem odkryli, że poddane działaniu pierwiastka komórki rakowe obumierają. Dzięki temu odkryciu, przez następne siedemdziesiąt lat wykorzystywano rad do walki z nowotworami.

W 1903 roku do Piotra Curie dotarł telegram, w którym naukowiec został poinformowany, że przyznano mu Nagrodę Nobla. Mężczyzna odpisał Komitetowi w Szwecji, że w badaniach na równi uczestniczyła jego żona, Maria Skłodowska-Curie, która także powinna otrzymać odznaczenie. Tak też się stało. Skłodowska-Curie stała się pierwszą w historii kobietą uhonorowaną Nagrodą Nobla. Kilka miesięcy wcześniej, jako pierwsza kobieta we Francji, przedstawiła rozprawę doktorską (pt. „Badanie ciał radioaktywnych”). Para wprawdzie jeszcze nie zdążyła się otrząsnąć po śmierci nowonarodzonego, drugiego dziecka, a już musiała stawić czoła fali dziennikarzy, których interesowała nie tyle praca małżonków, co życie prywatne rodziny. Nie szukającym sławy Marii i Piotrowi nie było łatwo, ale wiedzieli, że tak prestiżowe wyróżnienie, jakim jest Nagroda Nobla, otworzy im nowe drzwi kariery. Piotrowi powierzono prowadzenie katedry na Sorbonie, a Maria, jako pierwsza kobieta, została kierowniczką laboratorium uniwersyteckiego. Polepszył
się byt rodziny, a w 1904 roku na świat przyszła ich kolejna córeczka, Ewa. Państwo Curie mieszkali w domu przy bulwarze Kellermanna na obrzeżach Paryża.

Mimo sukcesów, Skłodowska-Curie została skromną osobą, o której Albert Einstein powiedział: „pani Curie jest jedynym człowiekiem na świecie, którego nie zepsuła sława”. Prowadziła dziennik, w którym zapisywała radości życia rodzinnego, o które bardzo dbała oraz własną książkę kucharską.

Piotrze, mój Piotrze!

Ulewnego 19 kwietnia 1906 roku, jak co dzień, Maria ubierała dzieci i zamierzała wyjść do laboratorium. Piotr miał w planach spotkanie w Towarzystwie Naukowym, a potem chciał dołączyć do żony. Ta jednak zachęciła go, by zrobił sobie dzień wolny. Mieli spotkać się wieczorem. Korzystając z możliwości, pan Curie postanowił się spotkać ze swoim wydawcą. Po ciuchu wcześniej opuścił Towarzystwo Naukowe i udał się w kierunku mostu Pont Neuf, a potem w dół do bulwaru Saint-Germain. Jadąca dorożka, wioząca skulonych pod rozległym dachem pasażerów, ograniczyła widok na ulicę Dauphine, z której staczał się wóz ważący ponad dwie tony, dodatkowo po brzegi wyładowany towarem. Schowany pod parasolem Piotr postanowił przejść przez ulicę, wpadając wprost pod rozpędzony pojazd. Woźnica próbował zatrzymać biegnące konie, jednak masa wozu była ogromna. Jeden z koni kopnął Piotra, który na domiar złego pośliznął się na bruku śliskim od deszczu. Upadł, a po jego głowie przejechało żelazne koło wozu, zabijając go na miejscu.
Przechodnie nie rozpoznali w ofierze naukowca. Dopiero po chwili przebiegający tą samą drogą pracownik Sorbony krzyknął, że to doktor Curie.

Marii nie było w domu, gdy do drzwi zapukało dwóch policjantów, oddelegowanych, by poinformować rodzinę o śmiertelnym wypadku. Informację przekazali ojcu zmarłego. Pani domu wróciła dopiero po 19, blisko pięć godzin od tragedii. Pierwszą osobą, którą spotkała, była rozpaczająca służąca. Wkrótce dostarczono Marii rzeczy znalezione przy zmarłym: pióro, wizytownik, portfel, klucze i zegarek, który wciąż chodził. W „Dzienniku Żałobnym”, który Skłodowska-Curie prowadziła przez rok, napisała: „Mówią mi: »On nie żyje«. Czy można pojąć podobne słowa? Piotr nie żyje, ten sam, którego widziałam, jak w dobrej formie wychodził dziś rano z domu. Ten sam, którego miałam nadzieję trzymać w ramionach wieczorem. A teraz zobaczę Go martwego i to już koniec. Na zawsze. Bez przerwy powtarzam Twoje imię: »Piotrze, Piotrze, Piotrze, mój Piotrze«. To mi go niestety nie przywróci. Odszedł na zawsze, pozostawiając po sobie pustkę i rozpacz.”.

Kolejne dni upłynęły na trudnych dla rodziny procedurach identyfikacji zwłok, rozbieraniu zmarłego, o czym Maria w bardzo wzruszający sposób wspominała na łamach pamiętnika: „Ucałowałam Twoją twarz, tak mało zmienioną. Później przeniesiono Cię do domu i ułożono na łóżku w pokoju na dole. Nadal Cię całowałam, byłeś jeszcze miękki i niemal ciepły. Całowałam Twoją kochaną rękę, która jeszcze nie zesztywniała. Powiedziano mi, żebym wyszła, ponieważ trzeba Cię rozebrać. A ja, ogłupiała, posłuchałam. (…) Później oprzytomniałam i coraz trudniej było mi oderwać się od Ciebie. Siedziałam wciąż w Twoim pokoju, pieściłam i całowałam Twoją twarz.”. Podtrzymywała mu głowę, gdy wkładano go do trumny. „Prawda, że nie chciałbyś, by robił to kto inny?” – pisała. Zostawiła z nim na zawsze swoje zdjęcie z czasów studenckich, które lubił. „Siedziałam sama obok koło Twojej trumny, złożyłam na niej głowę, przycisnęłam czoło. I w tej ogromnej rozpaczy zaczęłam do Ciebie przemawiać. Powiedziałam Ci, że Cię kocham i że zawsze Cię
kochałam całym sercem. (…) Przyrzekam Ci, że nigdy nie oddam nikomu miejsca, jakie Ty zajmowałeś w moim życiu.”

Piotra pochowano w grobie rodzinnym w Sceaux, skąd pochodził. Maria odziedziczyła po nim katedrę fizyki na Sorbonie. Pierwszy wykład, który poprowadziła 5 listopada 1906 roku, zaczęła w miejscu, w którym profesor Curie przerwał kilka miesięcy wcześniej. Została pierwszą kobietą-profesorem w historii paryskiego uniwersytetu. Całkowicie poświęciła się pracy: otrzymała rad w stanie metalicznym, podała jego definicję, opracowała metody izolowania i otrzymywania nowych substancji. Współtworzyła szkołę, w której praktykowano nowatorski sposób nauki dzieci w laboratoriach, teatrach i muzeach. Podczas pierwszej wojny światowej przywoziła na front aparaty rentgenowskie, którymi samodzielnie prześwietlała rannych, ratując życie wielu żołnierzom. Jej córka szkoliła lekarzy i żołnierzy w obsłudze urządzeń. Samochody z aparaturą rentgenowską nazywano „małymi Curie”. Kandydowała do Francuskiej Akademii Nauk, jednak nie otrzymała członkostwa (pierwszą kobietą, którą przyjęto, była w 1962 roku jej doktorantka, Marguerite
Perey). Wkrótce potem, w 1911 roku, na jaw wyszedł jej romans z kolegą Piotra, Paulem Langevinem. Był to mężczyzna żonaty, ojciec czworga dzieci. Mimo romansu, który łączył go ze Skłodowską-Curie, nie porzucił żony. Opinia publiczna była wzburzona informacjami na temat zdrady Langevina, ale za winną uznano Marię.

Prasa jej nie oszczędzała. Światło dzienne ujrzały listy miłosne, które kochankowie pisali do siebie, upublicznione przez żonę Paula. Aferę podgrzewali też mężczyźni z kręgów naukowych, którzy prawdopodobnie zazdrościli Skłodowskiej-Curie pozycji. Otuchy próbował dodać jej Albert Einstein, który nazywał jej przeciwników i dziennikarzy szukających sensacji „hołotą”. Gdy skandal rozgrzał się na dobre, do Paryża dotarła wiadomość, że Maria Skłodowska-Curie po raz drugi została laureatką Nagrody Nobla. Doceniono ją też przyznając nagrody Akademii Nauk w Paryżu oraz honorowe doktoraty uniwersytetów w Edynburgu, Manchesterze i Genewie. Została także członkiem Akademii Nauk w Petersburgu, Bolonii i Pradze oraz członkiem Akademii Umiejętności w Krakowie. Rozstała się z Langevinem i do końca swojego życia nie związała się już z żadnym mężczyzną. (Wiele lat później wnuk Paula, Michael Langevin, ożenił się z wnuczką Marii Skłodowskiej-Curie).

Maria Skłodowska-Curie zmarła w 1934 roku. Zgodnie z jej życzenie, została pochowana obok swojego męża w Sceaux. W 1995 roku szczątki małżonków zostały przeniesione do Panteonu w Paryżu. Do dziś pamięta się ją jako najwybitniejszą kobietę nauki.

Karolina Karbownik/(mtr), WP Kobieta

POLECAMY:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)