Blisko ludziMarta Markiewicz gorzko o dawnym życiu: Ćpałam i piłam, a dzień zlewał się z nocą

Marta Markiewicz gorzko o dawnym życiu: Ćpałam i piłam, a dzień zlewał się z nocą

Prowadzi pamiętnik trzeźwej narkomanki. Od pięciu lat jest czysta. Na TikToku obserwuje ją 57 tysięcy osób. Marta Markiewicz mówi w rozmowie z WP Kobieta o terapii uzależnień, lękach, znajomych z imprez. Wylicza też, co przez to straciła. Kiedyś weekend potrafił trwać u niej 6 dni, a żeby zasnąć po narkotykach, musiała napić się wódki. Dziś uczy się i pracuje, ma nowe pasje i tak zwyczajnie cieszy się życiem.

Marta Markiewicz
Marta Markiewicz
Źródło zdjęć: © Instagram
Aleksandra Sokołowska

24.01.2022 07:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Masz 31 lat. W sieci jesteś znana jako "Marta, alkoholiczka i narkomanka".

Marta Markiewicz: Teraz nie mam z tym problemu. Jestem pięć lat trzeźwa. Natomiast bardzo źle wspominam sporą część swojego życia. Lęki i toksyczny wstyd powodowały, że bałam się rozmawiać. Teraz to robię, bo po prostu lubię ludzi. Pracuję, uczę się, spędzam czas ze swoimi znajomymi. Przez pierwsze pół roku nowej pracy chciałam ukrywać, że jestem alkoholiczką i narkomanką, ale nie dało się. Ktoś mnie zobaczył w social mediach i później się rozeszło. Nie ponoszę konsekwencji tego, o czym mówię na swoim kanale na TikToku czy Instagramie.

A mówisz o walce z nałogiem, ale nie tylko.

Nie ma do końca czegoś takiego jak walka z nałogiem. To ciężka praca po totalnym poddaniu się. Najpierw następuje rezygnacja. Mówisz sobie: "nie chcę już, zrobię to, co mi każecie, ale nie chcę już". Po dwóch latach życia w trzeźwości zaczęłam czuć stabilniejsza, po trzech stałam na własnych nogach. Teraz jestem w stanie stwierdzić, że w miarę normalnie funkcjonuję, ale to nie jest tak, że jestem wyleczona. Zdrowienie to ciągła praca nad sobą i może ona trwać do końca życia.

Co dawały ci alkohol i narkotyki?

Alkohol dawał mi swobodę, odwagę, niwelował lęki, stawałam się osobą, którą chce być. Inne substancje psychoaktywne dawały mi to jeszcze bardziej. Potrafiłam wyjść na imprezę i nie spać 6 dni. Piątek – niedziela to klasyk, zdarzało się dłużej. Ćpałam i piłam, a dzień zlewał się z nocą. Zrobiłam z mieszkania imprezowanię i chlew. Moje życie się kręciło wokół używek. Jak przychodził weekend, to wiadomo, że idziemy do klubu. W tygodniu kulturalnie shoty w pubie albo wino z koleżanką. Wiele osób to robi, ale ja to robiłam pięć razy w tygodniu.

Jak w takim stanie funkcjonowałaś w pracy?

Pracowałam wtedy w gastronomii i potrafiłam usnąć na zapleczu. Miałam lęki, bałam się rozmawiać. Oczywiście często przychodził kac gigant. Chodziłam do pracy, starałam się być odpowiedzialna, ale z pewnością śmierdziałam alkoholem na kilometr.

Nie miałam od życia większych wymagań. Nad finansami nie zastanawiałam się, nie kupowałam nic, mieszkałam za darmo, jadłam bułkę z pasztetem, nie wyjeżdżałam nigdzie. Powiedzmy, że zarabiałam wtedy 3000 zł na miesiąc. Nie kupując sobie nic, to te 3000 zł można przebalować. Całą swoją kasę wydawałam na imprezy.

Znajomi mówili: "Marta, już dość, skończ z tym"?

Miałam przyjaciół od spędzania czasu i znajomych od ćpania i chodzenia po klubach. Moi przyjaciele nie widzieli moich stanów "klubowych". Nie lubili tych znajomych z imprez. A z tymi drugimi ćpałam stymulanty (amfetaminę, dopalacze), psychodeliki i inne. Byłam też w trzech związkach przez pewien czas. W dwóch pierwszych piłam, w trzecim to przeze mnie moja partnerka zaczęła ćpać na nowo. Sama raczej nie piłam i nie ćpałam, tylko w towarzystwie.

Zdarzał ci się przygodny seks na tych imprezach?

To, że sypiałam z przypadkowymi osobami, nie znaczy, że lubiłam seks, a wręcz go nie lubiłam. Seks spełniał u mnie zupełnie inne funkcje. Myślałam tak: jak ktoś chciał się ze mną przespać, to znaczy, że komuś się podobam, jestem coś warta. To, że ja kogoś "zaliczałam", dawało mi poczucie władzy i kontroli. Nic więcej. Budziłam się rano z wyrzutami sumienia, lękiem, wstrętem i obrzydzeniem do siebie. Jeszcze niższym poczuciem własnej wartości.

A co się działo, gdy zostawałaś sama?

Jak miałam zjazd czy kaca, to siedziałam pod kołdrą, oglądałam seriale i wszystkiego się bałam. Te lęki mnie wykańczały. Gdy wychodziłam na chwilę z domu, to wydawało mi się, że ktoś obok mnie idzie, za mną. Moja wyobraźnia tworzyła już chore rzeczy. To były paranoje.

Jak reagowała rodzina, kamuflowałaś to?

Byłam młoda, myśleli, że próbowałam się wyszumieć. Skończyłam z piciem przed 26. urodzinami, zaczęłam w pierwszej klasie gimnazjum. Ten pierwszy raz, to nawet nie było napicie się, a naje...ie. W rodzinie nie było wzorca osoby uzależnionej. Ojciec był uzależniony, ale nikt o tym nie wiedział, bo nie mieszkał z nami.

A mama?

Mama jest wspaniała, dawała mi wsparcie. Ona nie komentuje, ona po prostu rozumie. A, jak nie rozumie, to pyta. Mamy bardzo dobry kontakt: to jest najwspanialsza osoba na świecie.

Widziała cię w złym stanie?

Kiedyś chciałam jej zrobić niespodziankę. Była na urlopie w Bielsku-Białej. Zamówiłam BlaBlaCar, żeby do niej pojechać. Trafiłam na kolesia, z którym zaczęłam ćpać, ta podróż trwała dziesięć godzin, zamiast czterech. Na imprezy rodzinne zawsze przychodziłam na kacu. Totalnie zmarnowana. Teraz jak na to patrzę, to zdaję sobie sprawę, że zachowywałam się dość patologicznie. Na urodziny młodszego rodzeństwa nie miałam nawet prezentu. Na pogrzeb prababci przyszłam prosto z melanżu, z sukienką założoną tył na przód. Mama myślała, że mi to przejdzie. Nie łączyła tego z używkami, a z tym że mam gorszy czas w życiu.

Po jakiej sytuacji powiedziałaś "koniec"?

Zaczęło się w piątek, gdy poszłam do klubu z koleżankami. Byłam jak zwykle niedopita, więc zostałam w klubie, nawet jak koleżanki poszły już do domu. Poznałam obcych ludzi, z nimi piłam alkohol. Następnego dnia byłam strasznie zmarnowana i fizycznie i psychicznie. Stwierdziłam, że to będzie pierwsza sobota od dawna, kiedy nie będą ćpać. Ugięłam się, bo przyszedł kolega z narkotykami. A mówiłam mu "nie", byłam pewna, że nie pójdę ćpać. Skusiłam się, to była moja obsesja, musiałam to zrobić. Czułam, że zrobię wszystko, żeby wciągnąć. O godz. 7 poszłam do nocnego, bo nie mogłam spać. Zmieniłam sklep, bo do swojego już wstyd było chodzić po alkohol. Kupiłam dwusetkę wódki. Usnęłam, obudziłam się z lękami. Byłam bezsilna i bezradna, miałam wizytówkę terapeutki uzależnień i zadzwoniłam.

Jakie miałaś wtedy obawy?

Bałam się, że bez alkoholu będzie nudno. To była ogromna trauma, jak się okazało, że jestem alkoholiczką, myślałam, że życie mi się skończyło. Ale stało się zupełnie coś innego. Zaczęłam poznawać super ludzi i przyciągałam do siebie fajne osoby, które niekoniecznie są uzależnione. Poszłam na kurs wokalny, tańczyłam voguing, zaczęłam organizować trzeźwe imprezy.

Trudno przyznać się samemu przed sobą?

Gdy na terapii uzależnień zrobiłam autodiagnozę, okazało się głośno i oficjalnie, że jestem alkoholiczką i narkomanką. Wtedy już wiedziałam o tym sama przed sobą. A idąc na terapię, byłam przekonana, że mam tylko zaburzenia odżywania.

To były dwa miesiące terapii dziennej, grupowej. Pisanie prac, dzienniczka uczuć i głodu. Był odgórny nakaz chodzenia na grupy samopomocowe. Brałam też udział w porannych rozgrzewkach. Na mrozie i w śniegu. Psychoedukacja bardzo mi pomogła.

Co się stało po tych dwóch miesiącach?

Po dziennej terapii przyszedł czas na ambulatoryjną, czyli dwa-trzy razy w tygodniu. Chodziłam tam około 1,5 roku. Na początku terapii nie identyfikowałam z ludźmi, którzy tam trafiają. Myślałam: Gdzie ja i heroina? To degeneraci, ja byłam porządna. Wtedy nie myślałam o sobie "narkomanka". Chociaż narkomanka to pół biedy, ale alkoholiczka?

Pamiętam, jak miałam narysować mapę świata. Dostaliśmy zestaw kolorowych kredek, ja narysowałam wszystko na czarno. Terapeutka mocno się zdziwiła. A ja bardzo to przeżyłam. Dębiałam, kiedy w pracach trzeba było użyć słowa "ważne". Bałam się tego.

Czego jeszcze się bałaś?

W czynnym uzależnieniu czułam się bardzo schorowana, chodziłam po lekarzach, nawet medycyny chińskiej lub na płukanie jelit. Czytałam w internecie, że może to przez gluten, nabiał... Odkładałam myśl, że to przez używki. Dziś myślę, że sporą rolę odgrywała tu też psychosomatyka. Teraz jak ktoś patrzy na mnie, to widzi efekt pięcioletniej pracy nad sobą. W trzeźwym życiu zaczęłam wychodzić ze zdrowotnych problemów.

Jak uzależnienie wpłynęło na twój organizm?

Do tej pory mam bardzo słabe zęby. Wpadałam w kompulsje, bardzo tyłam i nabawiłam się insulinooporności. Jak ćpałam, byłam chudsza. Odkąd pamiętam, miałam trudną relację z jedzeniem. Nawet uważam, że to było moje największe uzależnienie. Co do niego czułam bezsilność. Zaburzenia odżywiania było widać na zewnątrz. Bardzo tyłam i źle się czułam, miałam okropne stany zapalne na twarzy. W zależności od etapu życia waga wahała się. Raz 15 kg więcej, raz 15 kg mniej.

Masz świadomość, że coś w życiu straciłaś?

Mam 31 lat, na tym etapie, na jakim jestem teraz, powinnam być z 7 lat temu. Uważam, że straciłam 10 lat swojego życia. Straciłam parę fajnych osób, relacje związkowe były nieudane, wiec nie biorę ich pod uwagę. Utarta relacji przyjacielskich na pewno bolała. W trzeźwieniu odeszła ode mnie przyjaciółka z dziecięcych lat. Kumulacja 20 lat naszej relacji na to wpłynęła, tak myślę. Ale mam wrażenie, że tak miało być. Po prostu.

Prowadzisz konta w social mediach. Na TikToku śledzi cię 57 tysięcy osób. Kto do ciebie pisze?

Młodzi i starsi. Odzywają się z różnymi problemami. Są to osoby uzależnione, współuzależnione i DDA. Także tacy, którzy nie są uzależnieni, a mają kryzys psychiczny. Liczą na radę, że powiem, co mają robić, jak przekonać rodziców czy partnera do tego, żeby trzeźwiał. Zawsze podpowiadam, żeby kontaktowali się z terapeutą. Że warto iść na grupę wsparcia, a ja jestem na to dobrym przykładem. Nie ma co kombinować w tym temacie, trzeba działać. Pomoc jest na wyciągniecie ręki.

Nigdy nie stawiam diagnoz, do tego potrzebny jest specjalista. Jest sześć kryteriów, z czego spełniać trzeba trzy, jednak u osób uzależnionych wchodzą mechanizmy obronne, więc mogą tego u siebie nie widzieć. Znam alkoholika, który pił raz w roku. Za tym szły duże konsekwencje i tygodniowy czy dwutygodniowy ciąg. Kto by pomyślał, że parę dni picia w roku może oznaczać chorobę?

Możesz być przykładem dla innych. Zamierzasz coś z tym zrobić?

Chcę na pewno dalej o tym mówić, robić live na żywo, odpowiadać na pytania. Jestem w trakcie tworzenia kanału na YouTube. W marcu organizuję kolejną edycję trzeźwej imprezy. Planuję spotkania w szkołach, chcę mówić o uzależnieniu. Jeśli jakaś szkoła byłaby zainteresowana, to ja z chęcią. Ze wsparciem specjalisty opowiem o tym, co sama przeszłam.

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (54)