Blisko ludziMatka lubi jeździć na wakacje i pić alkohol?! Społeczeństwo ją zlinczuje

Matka lubi jeździć na wakacje i pić alkohol?! Społeczeństwo ją zlinczuje

Matka lubi jeździć na wakacje i pić alkohol?! Społeczeństwo ją zlinczuje
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Anna Moczydłowska
18.09.2017 12:58, aktualizacja: 01.03.2022 13:13

"Lubuje się w zdjęciach na Instagramie, drogich wakacjach i prosecco" - tak nową partnerkę Kamila Durczoka, mamę kilkuletniego Maksymiliana, opisywały media w pierwszych dniach po ujawnieniu ich związku. Kilka epitetów wystarczyło, by dać pole do popisu internetowym hejterom. No bo jak to tak…Matka lubi jeździć na urlop i pić alkohol?!

"Rewolucja zjada swoje dzieci" - popularne przysłowie mogłoby dziś zyskać zupełnie nowe oblicze. Wystarczyłoby zastąpić "rewolucję" słowem "Instagram" - brzmi równie dobrze i doskonale obrazuje to, co dzieje się obecnie w sieci. Celebryci dzielą się na portalu kadrami z życia - najczęściej upiększonego filtrami i nieprzyzwoicie ekskluzywnego. Media zaś, to, o co kiedyś musiały zabiegać - wysyłając paparazzi, prosząc o wypowiedź czy wyszukując zdjęcia w agencjach - dziś mają podane na tacy i pięknie opakowane.

Dzięki temu celebryci w znacznej mierze kontrolują to, co do mediów wycieka. Nie zawsze są w stanie jednak kontrolować sposób, w jaki zostanie to przedstawione. Tak stało się w przypadku Julii Oleś, debiutującej w show-biznesie partnerki Durczoka. Dotąd mało znana blogerka ze Śląska, nagle stanęła na świeczniku medialnego zainteresowania. Gdyby nie jej blog oraz ostatnio chętniej odwiedzany Instagram, niewiele byłoby o pięknej 27-latce wiadomo. Tymczasem dzięki dzisiejszym cudom techniki, cała Polska wie już o Julii sporo. Głównie to, że została zatrudniona po znajomości, a w przerwach od pracy w portalu "Silesion", zarządzanym przez nowego partnera, jeździ na luksusowe wakacje i popija prosecco. Tyle wystarczyło, by została przez internautów zmieszana z błotem.

"Daje synowi zły przykład. Z kogo dzieciak ma czerpać wzorce jak nie z matki?", "Dziecko masz, ogarnij się", "Wstydź się dziewczyno, jesteś mamą i co chwilę pozujesz z kieliszkiem?!" - czytam komentarze pod jednym z artykułów o nowym związku dziennikarza i… nie bardzo rozumiem. Tylko niektóre nadają się do zacytowania. Na bok odstawmy aferę związaną z Kamilem Durczokiem i dużą różnicę wieku pomiędzy partnerami, bo te tematy hejterzy poruszają równie chętnie. Ale czy fakt, że dziewczyna została matką sprawia, że już nigdy nie powinna nawet zerknąć w stronę lampki szampana? Julia nie wygląda na zdjęciach ani na nietrzeźwą, ani na ostro balującą. Ot, po prostu popija szampana albo wrzuca zdjęcia stołu na którym stoją między innymi kieliszki z winem.

- Faktycznie, w naszym społeczeństwie wiele osób wciąż chciałaby widzieć matki niczym męczennice, gotowe całkowicie oddać się rodzinie. Niezbyt przychylnie patrzy się na kobiety radosne, realizujące pasje, a co dopiero oddające się tak ludzkim przyjemnościom jak picie alkoholu. Mama na imprezie? Z kieliszkiem? A co z dzieckiem? Pewnie zmusiła babcię do opieki. Wyrodna matka. Tego społeczeństwo nie lubi - zauważa Katarzyna Olejnik, psycholog rodzinny.

Festiwal wina dla mam

W Toronto grupa kobiet organizuje spotkania dla... mam, chcących w spokoju napić się wina. Wydarzenie zatytułowane "A Very Mommy Wine Festival" miało młodym matkom dać szansę spotkać się i bawić bez osądzających spojrzeń. Organizatorzy promowali je między innymi hasłem "Dziecko na ramieniu, wino na wargach" i zapraszali do udziału matki wraz z dziećmi. Jak zapewniają uczestniczki, nie chodzi im wcale o sam trunek, ale o atmosferę akceptacji, bo to z jej brakiem ponoć panie zmagają się na co dzień.

Nie obeszło się bez słów krytyki, a przeciwnicy imprezy wyrazili obawy, iż skupianie wydarzenia społecznego wokół alkoholu, upowszechnia jego spożywanie. Samo picie w towarzystwie dziecka może zaś zaburzyć jego światopolad i przyczynić się do problemów alkoholowych w przyszłości.

- Jeśli byłby to festiwal piwa dla mężczyzn, na którym dzieci są mile widziane, to nie byłoby żadnego problemu - kontrargumentowała Alana Kayfetz, współorganizatorka na łamach portalu CTV News. - Ludzie powiedzieliby: "Och, to takie urocze. Spójrzcie tylko na tych tatusiów, którzy piją piwo i trzymają niemowlę". Nikt by tego nie kwestionował.

Zapytaliśmy o zdanie psychologa. - Rzeczywiście, kilkuletnie dzieci są w stanie naśladować wzorce, takie jak picie alkoholu. Po to producenci wymyślili na przykład szampana dla dzieci, co spotyka się z dużym społecznym sprzeciwem. Jednak trzeba odróżnić okazjonalne sączenie wina z przyjaciółką od imprez suto zakrapianych alkoholem, gdzie dzieci widzą swoich rodziców kompletnie nietrzeźwych. O ile to pierwsze jest raczej nieszkodliwe, o tyle drugie może mieć negatywny wpływ na psychikę malucha. Nie można popadać w skrajności - uważa specjalistka.

"I nie, nie stanę się przez to alkoholiczką"

"Zjadając kolejnego naleśnika życzę sobie duuuużo wyrozumiałości za kilka miesięcy. A najgorsze jest to, że oczami wyobraźni po porodzie widzę siebie nie na treningu, tylko jedzącą tatara i pijącą wino. Ot, takie marzenie człowieka który drugi rok z rzędu produkuje lub karmi potomstwo" - napisała pod jednym ze swoich zdjęć aktorka Maja Bohosiewicz.

Jej publika jest zdecydowanie bardziej tolerancyjna, bo w komentarzach przeczytać można dziesiątki słów zrozumienia od matek na podobnym etapie życia. "Maja, masz rację. Nie bójmy się tego głośno mówić: mamom też się coś od życia należy. Wiadomo, że w pierwszych latach życia dziecka nie doświadzymy zbyt wielu rozrywek dla dorosłych. Butelka prosecco wypita od czasu do czasu z koleżanką po dniu pełnym domowych obowiązków to nasze święte prawo! I nie, nie stanę się przez to alkoholiczką" - pisze jednak z internautek.

Trudno się nie zgodzić.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (53)
Zobacz także