Blisko ludziByła w WTC podczas zamachu. Dwa razy oszukała przeznaczenie

Była w WTC podczas zamachu. Dwa razy oszukała przeznaczenie

Juliette Bergman dwukrotnie uniknęła śmierci w wyniku zamachu. Kobieta zdała mrożącą krew w żyłach relację, w której opisała, jak wyglądała ucieczka z zadymionych wież. Juliette miała niebywałe szczęście w nieszczęściu. Jej historia brzmi jak scenariusz "Oszukać przeznaczenie", ale jest opowieścią, która wydarzyła się naprawdę.

Juliette dwa razy przeżyła atak terrorystyczny
Juliette dwa razy przeżyła atak terrorystyczny
Źródło zdjęć: © Getty Images, Twitter | Getty, Twitter

11.09.2022 | aktual.: 11.09.2022 14:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od zamachu na WTC z 11 września minęło już 21 lat. Historie osób, które przeżyły tragedię, wciąż poruszają. Jedną z osób, które doświadczyły tej niewyobrażalnej traumy, jest Juliette Bergman.

Juliette przez 20 lat pracowała w Port Authority of New York/New Jersey na 82. piętrze północnej wieży World Trade Center. Kiedy po pierwszym zamachu na bliźniacze wieże jej pracodawcy przekonywali, że miejsce jest już bezpieczne, uwierzyła im - myśl o tym, że w tym samym miejscu może dojść do kolejnej tragedii, wydawała się wręcz absurdalna. "Myliłam się" - wyznała później Bergman.

Zagrożenie atakami terrorystycznymi pojawiły się już w latach 80.

W dwóch biurowcach, które przez lata były symbolem Nowego Jorku, pracowało łącznie ponad 50 tysięcy osób. Do pierwszej tragedii w tym miejscu doszło 26 lutego 1993 roku. To tego dnia w podziemnym parkingu jednej z wież wybuchła furgonetka. Wysłannicy Al Kaidy zdetonowali wówczas 700-kilogramową bombę

"Amerykanie muszą zrozumieć, że ich ofiary cywilne wcale nie są lepsze od tych, którzy giną zabijani dzięki amerykańskiemu wsparciu i broni z USA" - napisał Ramzi Jusuf, jeden z zamachowców, który wysłał wiadomość do magazynu "New York Times".

26 lutego zginęło sześć osób, ponad tysiąc zostało rannych. Wśród ludzi, którzy znajdowali się wówczas w jednym z budynków, była również Juliette Bergman.

"W 1993 r. klatki schodowe były pełne dymu, nie wiedzieliśmy, co robić. Kilka razy chodziliśmy w górę i w dół, ponieważ się dusiliśmy" - relacjonowała dla dziennikarzy "Fort Lee Suburbanite".

Po wielu trudach i błądzeniu w ciemnościach Juliette wraz z innymi pracownikami udało się dotrzeć na parter. 60 pięter pokonywali w całkowitych ciemnościach.

Juliette męczył powracający koszmar. Nie sądziła, że wkrótce zmierzy się z nim na jawie

Siedmiu z ośmiu zamachowców z 1993 r. zostało skazanych na dożywocie. Jednemu przestępcy udało się uciec do Iraku. Miesiąc po zamachu ludzie pracujący w bliźniaczych wieżach wrócili do swoich biur.

"Czułam się bezpiecznie. Wydawało mi się, że prawdopodobieństwo kolejnego ataku było bliskie zeru. Myliłam się" - przyznała Bergman.

W sierpniu 2001 roku Juliette zaczęły męczyć koszmary o gubieniu torebki. Nie sądziła, że symbolikę snu należy odczytać w taki sposób. 11 września 2001 roku, po kolejnej zarwanej nocy, udała się do pracy. O 8:46 usłyszała potężny huk i poczuła, że wieża zaczyna się kołysać. W WTC uderzył porwany przez Al Kaidę samolot.

"Dwóch mężczyzn z 85. piętra uratowało mi życie. Nazywam ich moimi aniołami"

Ludzie rzucili się do ucieczki. W międzyczasie w bliźniaczą wieżę uderzył kolejny samolot. Wszędzie było pełno gruzu, kłębił się dym, a pracownicy WTC w całkowitych ciemnościach próbowali wydostać się na zewnątrz. Juliette, skrępowana wąską spódnicą, ledwo dawała radę w szybkim marszu. Gdyby nie dwoje przyjaciół, nie wie, jak udałoby się jej wydostać z budynku. Z ich pomocą zeszła na parter. W tym momencie jedna z wież runęła na ziemię.

"Ludzie wokół mnie zostali zabici. Miałam szczęście, że nie spadł na mnie żaden ciężki gruz (...). Powiedziałam Bogu, że jeśli taka jest jego wola, to żeby zabrał mnie do siebie, chociaż nie podoba mi się to. Poprosiłam go tylko: nie bierz tych dwóch mężczyzn, którzy mi pomogli. Oszczędź ich" - wspominała kobieta.

Na szczęście całej trójce udało się wydostać z gruzów na zewnątrz.

Do domu Juliette dotarła dopiero następnego dnia. Komunikacja w Nowym Jorku była całkowicie sparaliżowana. Kobieta noc spędziła w szpitalu, a później spotkała się z mężem, który powitał ją słowami: "Witamy w klubie ocalonych".

Torebka Bergman zgubiła się w trakcie jej ucieczki przed śmiercią z walącej się wieży.

Komentarze (2)