Męski zawód? Nie ma problemu, ale…
Kobieta w mundurze czy za kierownicą autobusu? Ten widok już nikogo nie dziwi. Jednak balansowanie pomiędzy własną kobiecością, a specyficznej, wymagającej profesji nie zawsze przychodzi łatwo. Czy jednak kobiety decydujące się na wykonywanie tzw. „męskiego zawodu” zawsze coś tracą i z czegoś muszą rezygnować? I czy ewentualna cena, jaką płacą za lepsze zarobki i realizowanie swojej pasji, jest adekwatna do osiąganej satysfakcji?
26.07.2013 | aktual.: 26.07.2013 11:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kobieta w mundurze czy za kierownicą autobusu? Ten widok już nikogo nie dziwi. Jednak balansowanie pomiędzy własną kobiecością, a specyficznej, wymagającej profesji nie zawsze przychodzi łatwo. Czy jednak kobiety decydujące się na wykonywanie tzw. „męskiego zawodu” zawsze coś tracą i z czegoś muszą rezygnować? I czy ewentualna cena, jaką płacą za lepsze zarobki i realizowanie swojej pasji, jest adekwatna do osiąganej satysfakcji?
Kobiety wkroczyły już niemal na wszystkie pola zawodowe, które, do niedawna, zarezerwowane były wyłącznie dla mężczyzn. Można zobaczyć już wiele kobiet policjantek, żołnierzy, polityków, kierowców, ale też budowlańców, taksówkarzy, czy kominiarzy. Zdarzają się też panie w brygadach remontowych oraz panie-informatyczki.
Co je popycha do wykonywania tych zawodów, łączących się przecież często z dużym wysiłkiem czy ryzykiem? Na pewno ważną kwestią są finanse. Nie jest żadną tajemnicą, że stanowiska zajmowane przez mężczyzn są z reguły lepiej opłacane. W minionym roku, według statystyk, przeciętna pensja kobiety była aż o tysiąc złotych niższa od pensji mężczyzny. Co ciekawe, większe dysproporcje występowały wśród grupy osób z wykształceniem wyższym. Nic dziwnego, że panie z niskim wykształceniem chwyciły za kielnie i kierownice, dzięki czemu mogły zarabiać porównywalnie do mężczyzn. Trudniej przełknąć gorzką pigułkę było kobietom z wykształceniem wyższym, bo na wysokich stanowiskach opłacane były zdecydowanie gorzej niż mężczyźni.
Pieniądze jednak to nie wszystko
- Kilka lat temu pracowałam jako taksówkarz – mówi Ewa z Wrocławia. – Potrzebowałam nienormowanego czasu pracy, żeby móc zajmować się synem. Szybko z tego zrezygnowałam, bo to, jednak, nie jest praca dla kobiety. Bałam się – przyznaje. Ewa, rozwożąc klientów, starała się być, jak najmniej zauważalna. Nie malowała się i nie zakładała sukienek. Włosy czesała skromnie. Nie chciała przykuwać uwagi wyglądem. Po pierwsze dlatego, aby nie wyglądać nieprofesjonalnie, a po drugie, by nie budzić niezdrowego zainteresowania. W końcu wielu klientów zamawiało taksówkę, będąc pod wpływem alkoholu. Czuła się mocno ograniczona ,tym bardziej, że na co dzień lubiła ubierać się kobieco.
W zupełnie innej sytuacji jest obecnie Patrycja, która jest kierowcą karetki pogotowia w 30-tysięcznym mieście w centrum Polski. Codziennie stawia się do pracy w pełnym makijażu, często w wystrzałowej mini, proste, modnie ścięte blond włosy i duże kolczyki zwykle dopełniają reszty. Patrycja za kierownicą karetki budzi bardzo często spore zainteresowanie, ale też i obawy, czy taka dziewczyna bezpiecznie dowiezie chorego do szpitala. Jednak dziewczyna jeździ już karetką od kilku lat i nie zmienia swojego stylu. Współpracujący z nią lekarze i pielęgniarze bardzo cenią ją i zawsze wskazują na jej profesjonalizm.
Zachowanie własnej kobiecości przy wykonywaniu męskiego zawodu, jak widać, nie zawsze jest możliwe. Ograniczenia tego typu, zdają się jednak nie dotykać tych kobiet, które zajmują najwyższe stanowiska w firmach. Niezależnie od profilu firmy, czy jest to fabryka kosmetyków, czy prefabrykatów budowlanych, kobieta-prezes roztacza zwykle przyjemną woń eleganckich perfum oraz zwraca uwagę wyszukaną elegancją. I tam jest to jak najbardziej dobrze widziane.
Kobiety łagodzą obyczaje – to już dawno stwierdzono. Nie tylko w męskiej dżungli kadry zarządzającej, gdzie pośród ubranych w szare garnitury mężczyzn, pojawia się nagle pani prezes, ale też tam, gdzie za kierownicą autobusu miejskiego siedzi życzliwa pasażerom i uśmiechnięta pani kierowca. Nabór kobiet do tej profesji rozpoczął się wraz z falą emigracji zarobkowej. Zaczęło, po prostu, brakować mężczyzn. Kobiety tak dalece sprawdziły się na tych stanowiskach, że widok pani motorniczej czy kierowcy stał się już częsty. Po latach sarkastycznych uśmieszków ze strony pasażerów, kobiety zaczęły być doceniane, i to zarówno na poziomie technicznym, jak i kontaktów z pasażerami. Okazuje się, że o wiele lepiej od mężczyzn dbają o swoich pasażerów. Służą pomocą i… delikatniej hamują. Minusem tej pracy jest jednak służbowy uniform.
Czasem kolorowych paznokci, makijażu i przyjemnych zwiewnych sukienek zabraniają przepisy. Panie kierowcy mogą pozwolić sobie chociaż na makijaż, a policjantki? Magdalena jest policjantką. Ma jednak neonowo różowe paznokcie i pięknie wytuszowane rzęsy. - Jestem na urlopie – śmieje się. – Tak za tym tęsknię. Paznokci nie mogę malować nawet bezbarwnym lakierem, kiedy jestem na służbie. Odbijam sobie teraz. Od niedawna funkcjonuje u nas przepis w myśl, którego kobieta policjantka nie może używać makijażu kolorowego - ani na twarzy, ani na paznokciach i musi zawsze mieć związane włosy – wzdycha.
Magdalena uwielbia falbaniaste spódnice i wydekoltowane bluzki. Jednak uważa na swoja garderobę, nawet, gdy jest już po służbie. W końcu mieszka w niewielkim mieście, gdzie wszyscy znają ją jako policjantkę. Nie chce podważać powagi swojego zawodu frywolnymi ubraniami.
W Polsce kobiety już dawno pokazały, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Także na polu zawodowym. Jednak wszystko ma swoją cenę i wiele z nich musi znosić pewne ograniczenia. Najwyraźniej jednak nie są one na tyle męczące, aby zmusić je do zmiany zawodu. A może to sam zawód jest bardziej atrakcyjny, niż możliwość noszenia falbanek i malowania paznokci?
(smż/mtr), kobieta.wp.pl