Nie może się uśmiechnąć. Powód jest przykry
Michał Probierz cieszy się obecnie ogromnym zainteresowaniem. Mało kto jednak wie, że trener reprezentacji Polski uległ wiele lat temu poważnym wypadkom. Jeden miał miejsce na boisku. Drugi - podczas jazdy sankami.
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej trwają, a zainteresowanie Polaków wzbudzają nie tylko piłkarze naszej reprezentacji, ale także ich trener, Michał Probierz. Choć wciąż wiadomo o nim niewiele, jakiś czas temu udzielił wywiadu dla "Kanału Zero", w którym ujawnił, że uległ poważnym wypadkom. Obydwa wpłynęły na jego funkcjonowanie.
Michał Probierz uległ wypadkom
Zanim Michał Probierz został trenerem (m.in. Jagiellonii Białystok), przez lata był piłkarzem, który występował na pozycji pomocnika lub obrońcy. To właśnie na boisku uległ wypadkowi, który wpłynął na to, że dziś nie może się uśmiechnąć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie mogę się uśmiechnąć. Nie mam czucia w części twarzy, bo dostałem w meczu, jestem po zabiegach. Jak piję kawę to muszę uważać, żeby się nie oparzyć. Niektórzy myślą, że śmieję się szyderczo, ale nie umiem inaczej - wyznał w "Kanale Zero".
To jednak nie wszystko. Środkowy palec prawej ręki Michała Probierza jest krótszy od pozostałych. Stało się to przez drugi wypadek, który miał miejsce, gdzie przyszły trener miał 13 lat. "Niewinny" pomysł i jazda na sankach zakończyły się pobytem w szpitalu.
- Wpadłem na pomysł, żeby obwiązać sobie palec sznurkiem. Na sankach zjechałem do rzeki, zahaczyłem o coś i urwałem palec. W szpitalu i tak się cieszyłem, bo komuś obok przyszywali rękę. (...) Moja mama płakała. Lekarz spojrzał i zapytał: "Co? Pianista? Nie? To da sobie radę" - mówił.
Michał Probierz wylądował w niemieckim areszcie
Michał Probierz ma za sobą także pobyt w niemieckim areszcie, czym podzielił się w rozmowie z Kubą Wojewódzkim. Licząc na karierę za granicą, w wieku 16 lat wyjechał, żeby trenować w jednym z tamtejszych klubów.
- Miałem historię, że w wieku 16 lat jeden agent chciał mnie namówić, żebym wyjechał do Niemiec. Trzeba było wtedy przekraczać granicę polsko-czeską, co zrobiłem w bagażniku, bo nie miałem wizy do Niemiec. Przyjechaliśmy do Niemiec, później do Belgii. Mieszkałem miesiąc i okazało się, że w tym klubie nie do końca jest tak, jak miało być. Byłem na testach, nie udało się i postanowiłem wrócić autostopem - opowiadał.
Przypadkowo i niesłusznie został oskarżony o kradzież.
- W nocy uciekłem przez okno. Miałem kuzynkę w Niemczech i zadzwoniłem, że wracam. Tamten agent postraszył ich policją, powiedzieli gdzie jestem. 23, stoję na dworcu i widzę, że szukają kogoś. I tak się okazało, że trafiłem do aresztu, bo gość powiedział, że go okradłem, co nie miało w ogóle miejsca - wyjawił.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.