Miała 19 lat, gdy on ją rozebrał i zgwałcił. Poradziła sobie z tym szyjąc
Lydia Grace miała 19 lat, kiedy on ją rozebrał i przyłożył pistolet do głowy. Teraz, po sześciu latach od napaści, projektantka angażuje się w nowy projekt. W ten sposób chce ukierunkować swój ból i żal, by móc wyjść na prostą.
22.06.2017 | aktual.: 23.06.2017 08:19
1 stycznia 2016 roku Lydia poszła do swojej pracowni w Bristolu, w Wielkiej Brytanii i uszyła turkusowe, jedwabne majtki. Tak rozpoczął się projekt "Made My Wardrobe", który ma uleczyć wewnętrzne rany Lydii - 24-letniej szwaczki i projektantki. Kobieta od roku wymienia całą swoją garderobę, kawałek po kawałku, na ręcznie szyte przez nią ubrania. Spędziła ponad tysiąc godzin, szyjąc 60 różnych ubrań. W tym sweter z aksamitu, kurtkę w japońskim stylu i piękny, słonecznożółty, jedwabny top.
Jednak rzeczą, która jest najważniejsza w kolekcji Lydii, jest zimowa kurtka. Na jej plecach znajduje się haft, zaznaczający miejsce, gdzie gwałciciel przystawił pistolet, po czym wykorzystał ją seksualnie. – To było niesamowicie brutalne zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To był jeden z tych momentów, kiedy wiesz, że twoje życie już nigdy nie będzie takie samo – mówi kobieta w rozmowie z portalem "Vice". – Ten projekt pozwolił mi uporządkować myśli i zrozumieć, co dokładnie się stało – dodaje.
Od momentu napaści Lydia pomieszkiwała u swoich krewnych. W dniu napaści gang obrabował jej mieszkanie, zabierając wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. – Wróciłam do rodziców i zobaczyłam, jak moja mama szyje na maszynie. Wtedy odkryłam w sobie pasję i zrozumiałam, że chcę to robić każdego dnia. To moja forma terapii – wyjaśnia Lydia.
Po kilku miesiącach wróciła do Bristolu i tam jej kariera rozkwitła. Lydia projektowała kostiumy dla najlepszych teatrów w mieście, takich jak Bristol Old Vic i Tobacco Factory Theatre. Mimo sukcesów kobieta nie mogła zapomnieć o traumie związanej z napaścią. Dopiero "Made My Wardrobe" pozwoliło jej uporać się z demonami przeszłości.
- Dzięki temu zrzuciłam warstwy bólu i stresu i odbudowałam swoje ciało od nowa. Jest coś magicznego w siedzeniu przy maszynie do szycia. Jej miarowy rytm pozwala mi przemyśleć wiele spraw. To prawie jak medytacja – mówi Lydia.