Miała 36 lat. Na porodówce padło: "ciesz się, że zdrowe, bo w tym wieku..."
Niepodejmowanie decyzji o macierzyństwie w Polsce wiąże się dla wielu kobiet z osobistym dramatem — i to nie ze względu na brak dziecka. O ile coraz więcej z nich ignoruje docinki, są takie, które wszystkie "złote rady" otoczenia ciężko odchorowują. A w przypadku tak istotnych kwestii, lepiej słuchać ekspertów niż komentarzy.
"Odważna jesteś. Ja to bym się już nie decydowała na ciążę w twoim wieku" – usłyszała od ośmielonej lampką wina kuzynki 39-letnia wtedy Natalia, księgowa w korporacji. Za plecami – jak przyznaje – pewnie było tego więcej. Rozmawiamy, gdy jej synek ma 18 miesięcy.
– Wcześniej dogadywano, że tego dziecka nie ma, że jeszcze będę pluć sobie w brodę i żałować, że nie zdecydowałam się, kiedy były na to siły. A my z mężem po prostu przez kilka lat staraliśmy się o dziecko, jednak zwykle ucinałam wszystkie tego typu rozmowy, mówiąc, że przyjdzie czas. Może gdybym komuś wykrzyczała, ile kosztują nas starania, to by się zastanowił przed otwarciem ust. Wtedy wolałam się jednak odciąć od tych osób — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Natalia przyznaje, że po wypowiedzeniu magicznych dla rodziny słów pt. "jestem w ciąży", szybko zaczęły się "troskliwe" pytania o USG, o badanie przezierności karkowej czy polecanie lekarzy zajmujących się — jak usłyszała od zmartwionej koleżanki — przypadkami dojrzałych matek.
– Zwykle jestem dość logicznie myślącą osobą, ale w ciąży googlowałam wszystko, o czym ktoś mówił. Na szczęście mąż szybko reagował i mnie uspokajał, a jakiekolwiek wątpliwości rozjaśniał prowadzący ciążę ginekolog. Później na jednej sali w szpitalu wszystkie byłyśmy w większości po trzydziestce, więc byłam spokojniejsza – dodaje.
"Ciesz się, że zdrowe, bo w tym wieku..."
Choć na gali rozdania Złotych Globów 48-letnia Hilary Swank, która niedługo powita na świecie swoje pierwsze dzieci, wielu ludzi olśniła, wystarczy zerknąć na komentarze do artykułów o niej, aby zobaczyć wiele pejoratywnie nacechowanych opinii. Wypomina się jej nie tylko wiek, ale zarzuca też egoizm ze względu na to, że — zdaniem pewnej grupy — zbyt późno zdecydowała się na macierzyństwo. Choć coraz więcej kobiet decyduje się na nie później, niż to było jeszcze kilkanaście lat temu, opinie sprzed ćwierćwiecza wciąż mają się dobrze, co widać nie tylko w internecie.
Pewnego zdania do końca życia nie zapomni z kolei mieszkająca obecnie w Szczecinku Aldona, która w wieku 36 lat rodziła — co prawda — drugie dziecko, jednak od położnej na porodówce usłyszała wyjątkowo nieprzemyślane słowa.
— Powiedziała, że powinnam się cieszyć, bo — cytuję — "takie stare jak ja, to rodzą Downy". Zresztą, już przy pierwszym porodzie, dziesięć lat wcześniej, usłyszałam, że w moim wieku powinnam już kończyć przygodę z porodami, a nie zaczynać — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Będziesz wyglądać jak babcia"
Koleżanki z pracy Agaty już dawno miały dzieci. Ona, jako trzydziestokilkuletnia bezdzietna, nie pasowała z tego powodu do reszty pracownic banku. Wszystko dlatego, że temat problemów wychowawczych i macierzyństwa w ich pokoju pojawiał się często.
— W czasie jednej z rozmów koleżanka powiedziała, żebym słuchała, bo może — mimo wszystko! — jeszcze mi się to przyda. Po chwili dodała, że w moim przypadku to chyba ostatni dzwonek, a potem zapytała, czy nie myślałam o tym, że jak pójdę kiedyś na wywiadówkę swojego dziecka, to będę wyglądać jak babcia wśród młodych mam — mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
— Ugryzłam się w język, żeby nie wypomnieć jej "przedmaturalnej wpadki", jak sama nazwała swojego syna. Niedługo później, w wieku 36 lat zaszłam w ciążę i przyznaję, gdzieś mi się to zdanie pojawiło w głowie. Nawet zapytałam partnera, czy się nie boi, że się nasze dziecko będzie się wstydziło starych rodziców. Popukał się w głowę i stwierdził, że przynajmniej nie będziemy się denerwować, jak córka powie coś o "swoich starych", bo powie prawdę. Ważne, żeby mogła powiedzieć, że ma "świetnych starych" — wspomina Agata.
Pokoleniowe, błędne przeświadczenia
O obawach dotyczących wieku ciężarnych, zgłaszanych przez kobiety przychodzące do gabinetu, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Maciej W. Socha, ginekolog-onkolog, położnik i perinatolog.
— W większości przypadków te obawy są niezidentyfikowane. Przykładowo pacjentki mówią, że "mogą się zdarzyć różne choroby". Zwykle odpowiadam, że owszem, mogą się zdarzyć. Dodaję też, że z kolei dla innego przedziału wiekowego charakterystyczne są inne schorzenia matczyno-płodowe, więc co najwyżej można toczyć dyskusję, które choroby są "lepsze czy gorsze" — mówi ginekolog.
— W ciągu prawie 20 lat swojej pracy zawodowej miałem jednak możliwość obserwacji przełomowego postępu, dlatego znając aktualne osiągnięcia medycyny w tym zakresie, uśmiecham się, słysząc od 29-latki, że "najwyższy czas na dziecko, bo ma prawie 30 lat" — dodaje.
Ginekolog przyznaje jednak, że w swojej praktyce obecnie zdecydowanie częściej niż kiedyś spotyka się z kobietami zachodzącymi w ciążę po 35. roku życia. Jego zdaniem, wynika to z wielu czynników, w tym m.in. leczenia niepłodności czy po prostu gotowością na pierwsze lub kolejne dziecko związanej z osiągnięciem konkretnych warunków bytowych, zawodowych i finansowych.
Wiek to tylko liczba
Dr Socha podkreśla, że każda pacjentka to odrębna historia, do której przede wszystkim należy podejść indywidualnie.
— Przykładem może być jedna z moich pacjentek, 47-letnia kobieta, która dopiero rozpoczynała starania o dziecko. Powiedziała mi, że jest tu i teraz, nie odmłodzi się, więc nie ma po co wracać do przeszłości. I ma rację, bo współczesna medycyna np. u pacjentek mających niską rezerwę jajnikową, dzięki in vitro i adopcji komórek stwarza nie tylko możliwość zajścia w ciąże, ale i zminimalizowania ryzyka wad płodowych — podkreśla.
Niepewna sytuacja w kraju
Dr Socha zwraca jednak uwagę na inne, często pojawiające się w wypowiedziach wielu pacjentek obawy, związane z panującą w Polsce sytuacją prawną i kwestią występowania wad u płodu i zaburzeń chromosomalnych, jak zespół Downa, Pataua czy Edwardsa.
— Niewątpliwie w miarę upływu czasu i starzenia się komórek jajowych, ryzyko tego typu zaburzeń u płodu wzrasta, jednak pacjentki zgłaszają nie tylko obawy związane z samymi wadami, co z sytuacją w kraju. Boją się, że przez zmiany w polskim prawie, któryś z lekarzy, sam obawiając się konsekwencji, mógłby im nie powiedzieć o wadach płodu, albo gdy zostaną one potwierdzone, nie będą miały możliwości zakończenia ciąży w Polsce i będą musiały dokonać aborcji samodzielnie, bez pomocy medyków lub wyjechać na zabieg za granicę — mówi ginekolog.
Jego słowa potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Anna, pracownica administracyjna jednej z polskich uczelni. Przyznaje, że o ile na większość komentarzy koleżanek z pracy, dotyczących późnej ciąży nie zwracała uwagi, jej obawy potęgowały informacje o protestach związanych z zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej, o których siłą rzeczy w pracy rozmawiano.
— A jako kobieta przed czterdziestką znajdowałam się w grupie ryzyka wystąpienia wad płodu, więc fakt, że moje państwo nie liczy się z moim życiem i zdrowiem potęgował stres — przyznaje. Obecnie cieszy się z roli matki, jednak zdecydowała się na nią dopiero po ustabilizowaniu sytuacji życiowej i finansowej.
— Na szczęście w moim najbliższym otoczeniu były kobiety, które też zdecydowały się na macierzyństwo po 40. roku życia, co dodatkowo budowało we mnie poczucie spokoju i pewności, że wiem "w co idę". Oczywiście miałam obawy o zdrowie i życie dziecka, o to, czy sobie poradzę — np. fizycznie. Szczęśliwie okazały się nieprawdziwe i czuję się chyba nawet lepiej i młodziej, niż przed ciążą — podsumowuje Anna.
Obawy są naturalne
O naturalności obaw pojawiających się w szczególnym dla kobiety czasie ciąży mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Barbara Wesołowska-Budka — psychoterapeutka, seksuolożka, superwizora prowadząca na Instagramie edukacyjny profil "Psychoterapia i życie".
Zdaniem ekspertki, warto nie tylko budować samoświadomość i dodającą pewności siebie samoakceptację, ale i asertywność, aby nauczyć się stawiać granice, także samym sobie.
— W życiu trzeba być zdrową egoistką — nasza psychika się nam za to odwdzięcza. Jeżeli widzimy, że coś nam nie służy — np. czytanie komentarzy na forach zwiększa nasz poziom stresu, spotkanie z krytykującą znajomą rodzi w nas frustrację — nie bójmy się przyznać, że czas ukrócić to, co jest dla nas niezdrowe. Korzystajmy z rzetelnych źródeł, a rodzinie czy znajomym powiedzmy, że jakieś komentarze sprawiają nam przykrość. A jeśli to nie działa, pomocne może okazać się np. czasowe ograniczenie kontaktu do minimum — mówi terapeutka.
— Warto pamiętać też, że każda z nas jest inna, ma inną sytuację czy doświadczenia, a na każdą sprawę zawsze można spojrzeć z kilku perspektyw. Nie porównujmy się na każdym polu i starajmy się być ekspertkami od własnego życia. To każdej kobiecie wyjdzie na zdrowie – podsumowuje Barbara Wesołowska-Budka.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl