Michałowi nie podobało się na "Woodstocku". Nie spodziewał się tylu odpowiedzi
Nasz czytelnik, Michał, po 16 latach wrócił na "Woodstock". W liście do WP pisał o brudzie, męczącym tłumie i niekończących się kolejkach do toalety i po piwo. "Co za maruda" – pisze w odpowiedzi przez formularz #DziejeSię 41-latek z małego miasteczka. Nie jest jedyny.
07.08.2018 | aktual.: 07.08.2018 19:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
*41-latek, który lubi woodstockowy kurz *
List 32-letniego Michała, w którym opisał, jak dziś postrzega zmieniony "Woodstock", wywołał lawinę internetowych komentarzy. Dostaliśmy mnóstwo wiadomości, będących w kontrze do jego listu, w którym pisał: "Człowiek, który ma 32 lata, a nie 16, trudniej radzi sobie z tym, że ma ciągle warstwę kurzu na twarzy, z gorącem, potęgującym uczuciem brudu, z kolejkami do wszystkiego. Co z tego, że wybierałem płatny prysznic za kilkanaście złotych, skoro i tak czekałem, by go wziąć, przez półtorej godziny? Mogłem poprosić o zimną wodę i nie płacić nic, ale czekania wcale nie było krótszego niż do prysznica".
Wojtek, 41-letni mieszkaniec jednego z miast w woj. zachodniopomorskim (nazwisko do wiadomości redakcji), skomentował list Michała przez formularz #DziejeSię. Zaczyna od tego, że ma 41 lat i na co dzień "jest statecznym człowiekiem", odpowiedzialnym za małą gminę. Wciąż jednak pamięta czasy młodości, którą spędził też na festiwalach w Jarocinie czy na "Woodstocku" właśnie.
"To była kiedyś normalność. Dziś już nie, bo brakuje czasu, ale odczucia zupełnie wspaniałe" – pisze do nas mężczyzna. W tym roku, podobnie jak Michał, wziął udział w Pol'and'Rock. Ma jednak o nim zupełnie inne zdanie. "Jadąc tam, znałem już niedogodności, smród i kolejki. W tym roku dobiła temperatura i kurz..." – czytamy. Wojtek dodaje zaraz: "Ale po co narzekać?".
Jak stwierdza 41-latek: "piwo i 'tojki' to tylko dodatek", bo liczy się zupełnie coś innego – dobra zabawa, świetne koncerty. Zauważa, że choć nie jest już "młodzikiem", korzystał z tego najlepiej, jak potrafił, czując "prawdziwy luz". "Dla mnie to, nadal najpiękniejszy festiwal świata. Atmosfera przyjaźni, szczęścia jest niezależna od wieku" – stwierdza Wojtek. "A jak się jedzie w miejsce, gdzie jest kilkaset tysięcy ludzi, to niestety niedogodności też będą. Ech... Co za marudy" – kwituje.
Wojtek: Ten list obraża wiele osób
Przez #DziejeSię odezwał się do nas również Tomek. Na początku stwierdza, że list Michała jest zwyczajnie "tendencyjny". Szczególnie zdenerwowały go słowa: "To nie tak, że 30-, 40-latkowie się tam nie odnajdują. Spotykałem ich – tych punków – którzy wciąż są w tej samej bajce. Kiedy z niej wyjdziesz, powrót jest zderzeniem z własną przeszłością i refleksją, że tamtego człowieka już nie ma." Jego zdaniem, Michał obraził w ten sposób "bardzo wiele osób".
"Byłem z ludźmi, którzy mogliby nas kupić za drobne z kieszeni, specjalistów w swojej branży, byli myśliwi, lekarze informatycy i no cóż... Ja też" – zauważa Tomek. "Tak, z jednej strony, koleś, który pisał, mógł się zmienić, ale mógł też robić to, co my – zapłacić za pole namiotowe i rozbić się w cieniu" – kontynuuje. Jego zdaniem Michał sam jest więc sobie winien.
Tomek zwraca uwagę także na coś innego. "Kwestia pyłu? Ochotnicza straż do zraszania ludzi musiała przyjechać aż z Berlina, bo PiS nie pozwoliło naszej własnej" – ocenia festiwalowicz, który ma inne zdanie o Pol'and'Rock. Jest przekonany, że gdziekolwiek Michał by nie pojechał, narzekałby dokładnie na to samo. "Ale nie każdy musi to lubić" – kończy Wojtek. On i jego znajomi planują wrócić za rok. Ale już z własnym prysznicem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl