"Między nami". Sylwia Bomba: Już nie traktuję każdego jak dobrego znajomego
08.06.2022 07:04, aktual.: 09.06.2022 08:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaistniała w show-biznesie dzięki programowi "Gogglebox. Przed telewizorem", a później zauważyli ją producenci "Tańca z gwiazdami", do którego została zaproszona. Sylwia Bomba określana jest mianem "dziewczyny z sąsiedztwa", widzowie pokochali jej poczucie humoru i dystans do siebie. Kiedy podjęła jedną z najważniejszych życiowych decyzji i rozstała się z ojcem swojej córki, nie wypłakiwała się na łamach mediów. Dziś otwarcie mówi o tym, czego nauczyła ją ta sytuacja i jak zmieniło się jej życie.
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski: Czym jest dla ciebie miłość?
Sylwia Bomba: To wielka moc, która potrafi zmienić życie i świat na lepsze. Nie chodzę, nie szukam. Największa miłość mojego życia jest przy mnie - moja córka Antosia. Miłość matki do dziecka uczy pokory, pozbawia egoizmu. Nagle człowiek przestaje być dla siebie numerem 1 i to jest naturalne.
Natomiast jeśli chodzi o miłość do mężczyzny, to jestem w takim momencie życia, że może mnie spotkać wszystko. Niczego nie wykluczam, nic nie zakładam. Mam otwartą głowę. Dla mnie priorytetem jest córka, więc nie będę się godzić na coś, co mogłoby ją skrzywdzić.
Jak trudno rozpoznawalnej i popularnej kobiecie jest komukolwiek zaufać?
Ostatnie miesiące były takim sprawdzianem. Wcześniej było trochę inaczej. Zawsze byłam nastawiona do ludzi pozytywnie, dawałam szanse. Póki ktoś był dla mnie w porządku, nie słuchałam plotek na jego temat. Ostatnio dostałam trochę po głowie. Począwszy od rozstania poprzez zawodowe poczynania. To sprawiło, że mam większą rezerwę. Kiedyś uważałam, że jeśli ja nie mam złych intencji, to ktoś też nie ma. Dziś nie traktuję każdego jak dobrego znajomego, mniej osób do siebie dopuszczam. Kiedy jest się popularnym, a poza tym trochę fajnym, każdy chce się z tobą kolegować. Kiedyś na to pozwalałam, a teraz zawężam grono.
Wiele osób uważa cię za "dziewczynę z sąsiedztwa".
Ostatnio byłam z koleżankami na mieście i zaczepiło mnie trochę osób. Usłyszałam, że wydaję się normalna, naturalna, właśnie taka "dziewczyna z sąsiedztwa". Moi znajomi często podkreślają, że znają mnie 15 lat i że się przez ten czas nie zmieniłam. Uważam, że są takie typy osobowości, którym ani popularność, ani pieniądze nie uderzają do głowy. Oczywiście, gdy popularność jest już duża, trzeba być bardziej asertywnym, bo ludzie potrafią wejść na głowę.
Pamiętasz moment, w którym zachłysnęłaś się sławą?
Nie, nie. Nawet, jeśli ta sodówka chciała mi uderzyć do głowy, to nie było na to szans. Świadomie zdecydowałam się na dziecko i to wywróciło mój świat do góry nogami. Urodziłam Antosię, gdy miałam 33 lata. Byłam już popularna, ale jeszcze nie aż tak jak teraz. Skupienie się na dziecku pomogło mi w tym, aby sodówka mi do głowy nie uderzyła.
Sława daje wiele benefitów, ale ma też swoje ciemne strony. Plotkowano, że jesteś nielubiana, że nie odpowiadasz "dzień dobry" na planie "Tańca z Gwiazdami".
Nie odnoszę się do tych plotek. Śmiałam się z tego. Każdy, kto mnie zna, wie jaka jestem. To jest absurdalne. Ludzie mi pisali, że w to nie wierzą, bo jak mogłabym 8 lat udawać sympatyczną. Tłumaczenie się z góry skazuje mnie na przegraną. Cokolwiek bym nie powiedziała, będzie przedstawione przeciwko mnie, dlatego nie komentuję plotek na swój temat.
Najciemniejszą stroną show-biznesu jest to, że każdy może cię opluć w dowolnym momencie. Ktoś ma zły dzień, wchodzi w internet i pisze mi: "Słuchaj Bomba, żebyś zdechła". Każdy daje sobie przyzwolenie, żeby zrównać cię z ziemią, gdy coś mu się nie spodoba. Jeżeli ktoś mi pisze konstruktywną krytykę, biorę to na klatę, zastanawiam się nad sobą. Ale często są to okropne słowa, wyzwiska. Niestety, hejt jest batem popularności.
Ale masz też bardzo oddaną społeczność. Kiedy poinformowałaś o rozstaniu, w komentarzach kobiety bardzo cię wspierały.
Kiedy się rozstałam, nie pokazywałam tego. O mojej sytuacji powiedziałam dopiero po trzech miesiącach. Wiesz, ile kobiet mi napisało, że tkwiły w trudnym związku, ale moje działanie zmotywowało je do odejścia od męża? Odzywały się do mnie kobiety, które były gwałcone przez partnerów, nad którymi znęcano się psychicznie i fizycznie. Odzew był ogromny.
Gdy kobiety pytają mnie, co robić, mówię im, żeby w miarę możliwości zaoszczędziły trochę pieniędzy i działały. Nie ukrywam, że mój tata powtarzał mi jedną ważną rzecz: że muszę być niezależna finansowo. Uczył mnie tego, abym miała swoje pieniądze. To nie muszą być wielkie kwoty. Ważne, aby kobieta mogła odejść i utrzymać się na podstawowym poziomie do czasu ustabilizowania. Dużo trudniej odejść od toksycznego partnera, gdy jest się od niego zależnym. Słowa mojego taty były bardzo ważne i wkładał mi je do głowy całe życie.
Często rozmawiam z kobietami, które opowiadają mi, że cały majątek był zapisany na faceta. Miłość przysłania cały świat. Ale każda z nas powinna mieć chociaż minimalne zabezpieczenie finansowe. Wiem, że niektóre z nas mają ciężko, ale osobiście poznałam panią, która wyprowadziła się od męża z fajnego domu do domu dla bezdomnych matek z dzieckiem, bo chciała zmienić jego zachowanie i nie pozwalała sobie na pewne rzeczy. Udało jej się. Czasem trzeba zrobić krok w tył, by pójść dwa kroki naprzód.
Po urodzeniu dziecka wiele kobiet odsuwa siebie na drugi plan. Jak to było u ciebie?
Od początku miałam założenie, że szybko wracam do pracy po porodzie. Gdy Antosia miała dwa miesiące, nagrywałam pierwsze odcinki "Googlebox". Gdy nie byłam mamą, wydawało mi się, że jestem wiecznie zajęta, że mam mnóstwo pracy, z niczym się nie wyrabiam. Od kiedy mam Antosię, jest odwrotnie. Robię listy z punktami, co jest do załatwienia w ciągu dnia i odhaczam. Wszystko mi się udaje zrobić. To kwestia organizacji. Kobiety mają niezwykłą moc.
Miałaś jakieś obawy związane z macierzyństwem?
Oczywiście! To jest chyba nieuniknione. Wiele kobiet martwi się, czy wrócą do formy po ciąży, że staną w miejscu, jeśli chodzi o pracę zawodową, że nie będą już miały czasu na swoje przyjemności, dla partnera. Wiadomo, to jest zupełnie nowa sytuacja i zawsze boimy się rzeczy, których nie znamy. Ale wszystko zaczyna się od nas.
Jakiś czas temu powiedziałaś, że macierzyństwo jest trudne, a samodzielne wychowywanie dziecka to totalny kosmos.
Przez długi czas miałam myślenie, że macierzyństwo to sama słodycz. Widzimy piękne fotki na portalach społecznościowych albo dostajemy szczęśliwe fotki od rodziny, a mało się mówi o trudach związanych z macierzyństwem. Szczerze mówiąc, nie pamiętam pierwszego pół roku z życia Antosi. Chodziłam jak zombie, chciałam szybko wrócić do formy. To był trudny czas. Urodziłam córkę w wieku 33 lat. Przez kilkanaście lat byłam bardzo niezależna, nikt mi nie układał planu dnia i nagle pojawiło się dziecko, które ustawiło mi całe życie.
Warto mówić, że czasami są kryzysy, chwilami nie ma się siły. W nocy musisz wstawać kilka razy do dziecka, a rano trzeba funkcjonować tak, jakbyś się wyspała. Nie pokazuje się tych sytuacji. Macierzyństwo to miks dwóch rzeczy: ciężkiej pracy i pięknych chwil spędzonych z dzieckiem. Chcemy wychować dzieci na fajnych ludzi, więc trzeba im poświęcić czas i uwagę.
Poświęcam Antosi mnóstwo czasu, widzę jak ona łaknie wspólnego kontaktu. Dla dziecka dużo cenniejszy niż milion zabawek jest czas rodzica. Bycie rodzicem jest naprawdę trudne. A w samodzielnym macierzyństwie musisz być mamą i tatą. Ojciec może zabierać dziecko na weekend, ale w codziennych trudach zawsze jest ta osoba, która wychowuje dziecko. W Polsce częściej jest to mama. Jeśli tata zabiera dziecko na weekend, a niektórzy nawet nie zabierają, to zapewnia mu głównie atrakcje. A z wysypką, lekarzami, humorami niejadka zostaje mama. To ona musi postawić granice, pokazać co jest dobre, a co złe.
Mówiłaś, że były partner nie pomaga ci zbyt wiele w wychowaniu dziecka. Czego nauczyło cię samodzielne macierzyństwo?
Nauczyło mnie niesamowitego zorganizowana. Zawsze byłam obowiązkowa, ale teraz czuję się, jakbym skończyła studia logistyczne. Gdy dziecko chodzi spać, robię listę zadań do wykonania kolejnego dnia. Dzielę je na najważniejsze i na te mniej ważne. Dzięki temu jestem w stanie dużo zrobić. W ogóle uważam, że kobiety to są bohaterki dnia codziennego – niezależnie od tego, czy wychowują dziecko same czy z partnerem. Polska to kraj wspaniałych kobiet, które często mają zaniżone poczucie wartości, a są wspaniałymi matkami, pracownikami, ogarniają wszystko. Zawsze wydawało mi się, że kobiety to słaba płeć, a dziś wiem, że jest zupełnie odwrotnie.
Rozstanie z ojcem Antosi z pewnością było trudne, ale ze względu na dobro córki postanowiłaś przemilczeć kulisy. To rzadko spotykana postawa w show-biznesie.
Otwarcie mówię o tym, że to była moja decyzja. To jest w pewnym sensie moje oczyszczenie. To ja spakowałam walizki i odeszłam. W takim momencie jest poczucie niesprawiedliwości, krzywdy, chciałoby się wszystko wykrzyczeć, żeby ktoś poklepał po plecach, znaleźć zrozumienie. Ale jak się ma dziecko, to ono jest najważniejsze. Miałam 35 lat, gdy rozstaliśmy się z ojcem Tosi, jestem dojrzała emocjonalnie i dla mnie dobro dziecka jest najważniejsze. Wyobraź sobie, że moja córka za 10 lat czyta w sieci, co ja naopowiadałam o jej tacie. Uważam, że to nie byłoby dobre dla niej.
Moim największym marzeniem było posiadanie szczęśliwej rodziny. Moi rodzice niezwykle się szanują i kochają, zawsze byli dla mnie wzorem. Chciałam wychować dziecko w takim samym domu. Na razie mi się to nie udało, ale może kiedyś się to zmieni. Opowiadanie publicznie o brudach to pożywka dla mediów, miałabym dużo więcej obserwujących na Instagramie, gazety by o mnie pisały, ale tak naprawdę po co? Ani nie zrobiłoby to dobrze mi, ani córce. To jest niesmaczne i uwłaczające, dlatego nigdy bym się na to nie zdecydowała. Oczywiście mam chęć wykrzyczeć: "K***a, ludzie, to było tak i tak", ale pewne rzeczy powinny zostać w najbliższym gronie. Opowiadanie publicznie o swoich problemach nic nie da. Mam zasadę w życiu, żeby liczyć na siebie.
Trudno ci prosić o pomoc?
Mam garstkę znajomych, których w ogóle odważyłabym się o coś poprosić. Uważam, że mogę poradzić sobie sama i staram się tak robić. Dla mnie poproszenie o pomoc jest ciężkie. Moi rodzice są ogromnym wsparciem. Przy rozstaniu moja mama trzymała Antosię na rękach, a mój tata pomagał mi znosić rzeczy do samochodu. Mam ich, więc czuję się silniejsza.
Jak reagujesz na pytania o drugą ciążę?
Ostatnio opublikowałam zdjęcie, na którym siedzę i jedna z pań napisała, że wyglądam jak w ciąży. Inne internautki to podłapały. Życzę każdej pani, żeby miała taki brzuch, jak siada, bo akurat z tej części ciała jestem dumna. Dementuję: nie jestem w ciąży, na razie nie planuję. Może za kilka lat, ale zobaczymy, co przyniesie los.
Dzisiaj czujesz się dobrze w swoim ciele?
Teraz jestem w swojej życiowej formie. Od początku roku jestem na diecie, czuję się świetnie, mam rewelacyjne wyniki badań. Kiedy lecą kilogramy w dół, wzrasta pewność siebie. Widzę to po sobie. Kiedy mam gorsze momenty i nie mam siły być na diecie, czuję się gorzej.
Oczywiście, gdy się chudnie, zmienia się wygląd, ale też myślenie. Stajemy się bardziej pewni siebie, chcemy wychodzić do ludzi. Jakiś czas temu zrobiłam sobie fotkę w czerwonym bikini w śniegu. Gdy zobaczyłam je, pomyślałam: "Boże, to jestem ja?". Tam nie ma grama retuszu, nie mogłam uwierzyć, że to ja. Osoba na tym zdjęciu podobała mi się.
Gdy ważyłaś więcej, ograniczałaś się w różnych kwestiach?
Tak. Gdy ważyłam 90 kg, wstydziłam się pójść napić kawy do centrum handlowego. Przez trzy miesiące po przeprowadzce do Warszawy, musiałam walczyć ze sobą, by wyjść do kawiarni i usiąść przy stoliku. Wstydziłam się pójść na siłownię. Chodziłam głównie wieczorami albo rano, kiedy nikogo nie było. Na studiach owijałam się folią i biegałam o 22, bo wtedy najmniej ludzi chodziło po ulicach i nikt nie patrzył na moje wałki. Oczywiście, nie każdy tak ma i ja cudownie zazdroszczę takim osobom. Podziwiam takie podejście. Ja w momencie, gdy jestem grubsza, czuję się źle. Teraz bardziej przebojowo podchodzę do życia, czuję się pewniejsza.
Jak zareagowałaś, gdy zobaczyłaś się po raz pierwszy w telewizji?
Popłakałam się. Płakałam cały dzień. Kiedy zobaczyłam się w czerwonej sukience na kanapie w "Goglebox" z nogą na nogę… Zajmowałam pół kanapy. Gdy przeglądałam się w lustrze, myślałam, że wyglądam świetnie. A potem oglądałam pierwszy odcinek ze swoim udziałem, na który tak długo czekałam i widziałam tylko wielkie udo z cellulitem i laskę, która zajmuje pół kanapy. To było tak dalekie od mojego wyobrażenia w głowie na swój temat, że przeżyłam szok. Myślałam, że jestem turbo laska, może troszkę większa.
To był impuls do metamorfozy?
Odchudzam się od 16. roku życia, ale miałam sporo problemów hormonalnych. Po emisji odcinka byłam tak załamana, poszłam do endokrynologa i zaczęłam działać bardzo kompleksowo. Moje życie dzielę na dwa etapy: przed "Goglebox" i po. Zaszła we mnie ogromna zmiana, nie tylko zawodowa, ale też mentalna. Jeśli ktoś ma poczucie, że coś go w życiu ogranicza, niech działa. Będzie ciężko, ale naprawdę warto.
"Między nami" to nowy cykl WP Kobieta. Rozmawiamy ze znanymi Polkami o problemach, które dotyczą nas wszystkich.
Widzisz je na Instagramie. Na okładkach. W telewizji. Wydają się "idealne", ale mierzą się z tymi samymi problemami, co każda z nas na co dzień. W intymnych wywiadach z WP Kobieta nie są gwiazdami ani celebrytkami, nawet jeśli w social mediach obserwują je miliony. Są kobietami, które mają chwile słabości i zwątpienia, ale to właśnie w tych momentach najbardziej pokazują, jakie są silne. Rozmawiają z nami, bo chcą inspirować, ale też normalizować tematy, które często wydają się społecznym tabu.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.