Milenialsi dali w kość pracodawcom. Niektórzy wolą zatrudniać starszych, nawet bez doświadczenia
– Dla mnie to tylko praca. Nie ta, to inna – mówi 25-letnia Paulina. Leniwi, kapryśni, niezaradni, łatwo się zniechęcają. Stereotypów na temat milenialsów jest wiele. Pracodawcy narzekają na nich, oni narzekają na pracodawców. A starsi pracownicy zacierają ręce i czekają, aż powrócą do łask.
– Dwa lata temu miałem pracownika. Rocznik 1993. Potrafił poinformować rano, że nie przyjdzie do pracy, bo zatruł się kebabem, wynajmuje mieszkanie, musi wymienić szybę i – moje ulubione – wyprał spodnie, nie wyschły mu i nie ma w czym przyjść – wyżalił się Artur, kiedy zapytałam o to, jakimi pracownikami są milenialsi.
W przedmowie do najnowszego numeru "Wysokie Obcasy Praca" redaktorka naczelna Joanna Mosiej-Sitek napisała: "Zaczynamy doceniać doświadczenie, wiedzę, samopoznanie siebie, które najczęściej przychodzą z wiekiem. Pomogli nam też milenialsi, bo w kontrze do nich wielu pracodawców zaczęło doceniać zaangażowanie i lojalność dojrzalszych pracowników".
Milenialsi dali pracodawcom w kość. Pokolenie, które przyzwyczajone jest do przebierania w ofertach pracy i do tego, że świat stoi przed nimi otworem, różni się podejściem od dojrzałych pracowników, którzy są w pełni oddani szefostwu i potrafią spędzić połowę swojego życia w jednej firmie.
Choć wielu rekruterów podkreśla, że to nie wiek jest ważny w procesie rekrutacji a profil kandydata, niektórzy pracodawcy mówią wprost: "Wolimy starszych".
Rodzice jej nie rozumieją
– Wydaje mi się, że dla wielu osób z mojego pokolenia szczególnie ważny jest work-life balance, podczas gdy pokolenie naszych rodziców zdaje się go zupełnie nie rozumieć – mówi 25-letnia Paulina.
Paulina pracuje w korporacji i wyznaje, że dla niej życie nie kręci się wokół pracy. – Jeśli kończę o 17:00, to naprawdę chciałabym kończyć o 17:00. Oczywiście zdarzają się sytuacje, które wymagają siedzenia po godzinach, ale z mojej perspektywy to powinny być wyjątki, a nie codzienność – zaznacza.
Często rozmawia na ten temat z rodzicami, jednak oni, jako kierownicy dużego zespołu, mają inne zdanie. Dla nich dobrym pracownikiem jest ten bezwzględnie lojalny i zaangażowany, siedzący po nocach w razie potrzeby. Sami jeżdżą do pracy w weekendy, nadrabiają pracę za pracowników, byle "nadgonić terminy".
– Dla mnie to tylko praca. Nie ta, to inna. Fajnie jest lubić swoją pracę, angażować się w nią i w relacje ze współpracownikami, ale to nie jest sens życia – podkreśla.
Według niej idealny pracodawca nie powinien oczekiwać zaangażowania po godzinach i odpisywania na wiadomości wieczorami, powinien szanować jej czas. – Najważniejsze jest to, żeby np. nie zlecał mi zadań, w które się zaangażuję, żeby na koniec powiedzieć: "wyślij mi to na maila, bo ja jednak mam zupełnie inny pomysł". To jest niesamowicie demotywujące – żali się.
Zobacz także: Niepełnosprawny w wielkim mieście. "3 km dla sprawnego pokonałyśmy, przemierzając 30 km"
Zatrudniłaby starszych, nawet bez doświadczenia
Firma Ilony świadczy usługi w zakresie obsługi obiektów. Zatrudnia pracowników zróżnicowanych wiekowo. Najmłodszy z nich ma 19 lat, najstarszy ponad 50. Kobieta zauważa między nimi przepaść.
– Nie można generalizować, ale dla przykładu jedna 20-latka zrezygnowała z pracy, bo musiała dojeżdżać autobusem i bolała ją od tego głowa – wspomina. Przytaczając sytuacje z pracy, wylicza, że jej młodzi pracownicy potrafią obrazić się na siebie, bo "jeden zabrał ładowarkę do telefonu drugiego albo bo słuchają różniej muzyki".
– Milenialsi są nastawieni na zysk i benefity. Nie reagują na negatywny feedback. Tłumaczy im się coś kilka razy, a oni tak postępują zgodnie z zasadą "i tak zrobię, jak uważam". Często się spóźniają, bo oglądają do późna seriale na Netflixie i taki też podają powód – mówi.
Ilona zwraca uwagę również na to, że milenialsi stawiają siebie na pierwszym miejscu. Znajduje jednak w ich zachowaniu pewne plusy.
– Często mają innowacyjne spojrzenie na rozwiązanie problemów. Choć sami nie reagują na problemy, zapytani dają trafne podpowiedzi ich rozwiązania. Ich największa wada to brak wychodzenia z inicjatywą i niskie tempo pracy. Szkolenie, które nie odbywa się w formie online, nudzi ich. Komunikacja możliwa jest jedynie mailowo – wylicza.
Zaznacza też, że milenialsi muszą widzieć sens w swojej pracy, a ten sens musi być zgodny z tym, w co wierzą. – Nie przekonasz ich, jeśli wewnętrznie z czymś się nie zgadzają. Są świadomi zagrożeń typu mobbing, molestowanie. Ich dobre samopoczucie w pracy to podstawa ich funkcjonowania w środowisku firmy – podsumowuje.
Jednak te zalety nie są dla niej wystarczające. Kiedy pytam Ilonę o to, czy gdyby teraz prowadziła nabór do swojej firmy, wybrałaby milenialsa czy osobę dojrzałą, odpowiada: "Zdecydowanie starszych, nawet jeśli nie mają doświadczenia".
Podobnego zdania jest Karolina, która pracowała w firmie kurierskiej. Obecnie inaczej budowałaby zespół, ale nie skreślałaby młodych. – Młodzi przy odpowiednim zaangażowaniu są po prostu bardziej wydajni, dynamiczni, skłonni do zmian – mówi.
Jej zdaniem w zespole powinno być 70 proc. ludzi doświadczonych, którzy wyznaczą kierunek i dadzą przykład młodym, oraz 30 proc. milenialsów. W takich proporcjach firma będzie w stanie poradzić sobie z nastawieniem najmłodszych pracowników, którzy np. nie godzą się na noszenie uniformów.
– O ile w przypadku pracowników starszego pokolenia egzekwowanie dotrzymania obowiązku noszenia stroju firmowego nie stanowiło kłopotu, o tyle w przypadku młodzieży można było usłyszeć odpowiedzi "spodnie są przypałowe", "uprałem polar i mi nie wysechł", "nie będę codziennie nosił takich samych ciuchów", "jak ja wyglądam" – wzdycha.
Milenialsi nie mają "postaw pokoleniowych"
Choć milenialsi są postrachem wielu pracodawców, Bartłomiej Brach, antropolog, założyciel firmy "Brightlight" partnerującej organizacjom budującym wyjątkowe kultury organizacji, twierdzi, że jest wśród nich bardzo mało "postaw pokoleniowych".
– W pokoleniu milenialsów można znaleźć zarówno osoby silnie zorientowane na karierę, jak i te, które chcą zmienić świat czy takie, dla których praca to tylko dodatek do życia. Podobnie jak w innych pokoleniach – mówi.
Ważny jest moment, kiedy to pokolenie weszło na rynek pracy. W momencie rozpoczęcia kariery przez milenialsów Polska była już "przetransformowanym krajem", jak zaznacza Brach. W związku z tym młodzi oczekiwali porządku w firmie, braku harówki, jaką znali ich rodzice, i pomocy w rozwoju.
– To ostatnie jest ciekawe, bo dla milenialsów praca jest często przedłużeniem szkoły. Chcą się w niej uczyć i chcą mieć od kogo się uczyć. To może być powodowane tym, że długo byli w systemie edukacji i edukacja była priorytetem ich rodziców – wyjaśnia.
Brach podkreśla też, że często zapominamy o fakcie, że część milenialsów jest już po 30. Założyli rodziny, wzięli kredyty, zaczęli zajmować stanowiska zarządcze, które być może zmniejszają dystans pomiędzy pracodawcą a pracownikiem.
Milenialsi nie mają celów, starsi piją
Karolina prowadzi wraz z mężem firmę budowlaną. Zatrudniają pracowników w różnym przedziale wiekowym. Najmłodszy nie skończył jeszcze 20 lat, najstarszy jest już po 60.
– Miałam pracownika, który raz na jakiś czas ćwiczył w pracy klatę, prężył się i w ogóle. To jest zupełnie inne życie. Młodzi chcieliby zarabiać i nic nie robić. Podczas rekrutacji każdy ma w sobie pokorę, ale dwa miesiące po rekrutacji już mu jej brakuje – mówi. – Szacunku do pracodawcy nie mają. Wychodzą z założenia, że im się wszystko należy. Im młodsi, tym gorzej – wzdycha.
Jednak przyznaje, że starsi pracownicy też mają swoje za uszami. – Strasznie dużo piją, to jeszcze z komuny wychodzi, ale alkohol zawsze był i będzie problemem – mówi.
Problemem według Karoliny również jest to, że milenialsi nie mają celów, że jeśli się ich nie przypilnuje, to nic nie robią. – Palenie papierosów, używki – rzuca mimochodem. Po zastanowieniu podkreśla, że dotyczy to jedynie tych najmłodszych, bo urodzeni pomiędzy 1980 a 1990 to już inna partia. Są ustatkowani i ambitni. Jednak tacy, stronią od pracy fizycznej.
Pracownicy po 45. roku życia są przekwalifikowani
– Młodzi chcą się rozwijać, ale trochę bardziej na własnych warunkach, które nie do końca pasują starszemu pokoleniu. Dla starszych pracowników to szef był guru – zaznacza Julia Sulińska, ekspertka ds. Human Resources.
Najlepszym rozwiązaniem według niej jest budowanie zespołów składających się z młodszych i starszych, ale i to nie jest łatwe. – Jest takie pojęcie "przekwalifikowany", które najczęściej dotyczy osób w wieku 45+ i wyklucza je z rynku pracy – wyjaśnia. – Budowanie zróżnicowanych wiekowo zespołów pozwala jednak na wymianę różnych kompetencji i współpracę multidyscyplinarną. Młodzi są atrakcyjni na rynku pracy ze względu na kompetencje cyfrowe i świeże spojrzenie – dodaje.
Okazuje się, że milenialsi nie są tak źli, jak mogłoby się wydawać. Bartłomiej Brach zauważa, że wniosą do firm design, jakość procesów, kulturę organizacyjną. Jednak podkreśla, że nie będzie to zasługa specyfiki pokolenia, a momentu rozwoju, w którym się znajdują.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl