Miłość vs. finanse
Nawet najlepsze małżeństwa się kłócą. Okazuje się jednak, że tematy kłótni mogą być czynnikiem prognozującym ryzyko przyszłego rozwodu - wykazały badania, które publikuje pismo „Family Relations”.
10.03.2014 | aktual.: 12.03.2014 15:02
Nawet najlepsze małżeństwa się kłócą. Okazuje się jednak, że tematy kłótni mogą być czynnikiem prognozującym ryzyko przyszłego rozwodu - wykazały badania, które publikuje pismo „Family Relations”. Najbardziej ryzykowne są konflikty dotyczące kwestii finansowych. Jakie rozwiązania w wydawaniu „związkowych pieniędzy” praktykują Polacy?
Marta była majętną panną, z własnym, wyposażonym mieszkaniem w centrum dużego miasta. Marek - biednym studentem z małego miasteczka. Akademicki romans, wczesny ślub i wspólne życie. Przerwała studia na drugim roku i nie szukała pracy, korzystając z pomocy zamożnych rodziców. On pracował i zdobywał kolejne dyplomy, utrzymując rodzinę. Po pięciu latach był tak wziętym i dobrze opłacanym specjalistą, że postanowili kupić dom. Jeszcze nie z własnych zasobów, ale przy pomocy kredytu hipotecznego, pod zastaw starego mieszkania.
Dziś, po siedmiu latach małżeństwa, podjęli decyzję o rozwodzie. Marta uważa, że sprawiedliwy podział to taki, w którym odzyska swoje mieszkanie (teraz wynajmowane, z przeznaczeniem na spłatę rat), a nowy dom i wszystkie zobowiązania przejmie na siebie małżonek. Marek nie chce nowego domu, bo jego wartość jest niższa od ceny zakupu. Proponuje wszystko sprzedać, spłacić raty i zacząć życie od nowa. Tym bardziej, że dziedzina, w której odnosił sukcesy, przeżywa regres i już nie gwarantuje wcześniejszych dochodów. Oboje deklarują decyzję o rozwodzie bez orzekania o winie, za porozumieniem stron.
Przez pieniądze
- Kłótnie o pieniądze są głównym czynnikiem prognostycznym rozwodu. Nie o dzieci, seks, teściów i inne rzeczy - mówi autorka wspomnianej pracy Sonya Britt z Kansas State University (USA). Okazało się, że kłótnie o pieniądze były najważniejszym wskaźnikiem ryzyka rozwodu (spośród wszystkich kłótni) niezależnie od zamożności małżeństwa. Według Britt pogodzenie się po kłótniach o pieniądze zajmuje więcej czasu niż po kłótni o jakąkolwiek inną sprawę. Poza tym są one intensywniejsze, trwają dłużej, a pary zwykle używają w nich bardziej przykrych słów w stosunku do siebie.
- Jeśli kłótnie o finanse powtarzają się ciągle, to satysfakcja z bycia razem spada. Zagraża to szczególnie parom, które mają konflikty o sprawy finansowe od samego początku - podkreśla badaczka. Jej zdaniem pomóc tu może przedyskutowanie sytuacji finansowej i robienie planów w tym zakresie, np. odnośnie rozdziału dochodów na wypadek, gdy jeden z partnerów zostaje w domu, by wychowywać dzieci. Pozwoli to bowiem zmniejszyć poczucie nierówności między małżonkami.
Groźniejsze niż zdrada
Coraz więcej polskich par deklaruje, że tworzy bądź dąży do budowania partnerskiego modelu rodziny. Dzielą się obowiązkami opieki nad dziećmi czy prowadzenia domu, w podobnym wymiarze poświęcają się obowiązkom zawodowym. Według badań CBOS, taki wzorzec preferuje już blisko 30 proc. badanych. Mimo tych optymistycznych wyników, liczba rozwodów w naszym kraju nie maleje, a socjologowie i prawnicy przewidują, że w niedługim czasie osiągniemy średni współczynnik krajów Unii Europejskiej, wśród których prym wiodą nasi sąsiedzi – Niemcy, Czechy i Litwa.
Jak podaje GUS, w statystykach polskich rozwodów nieporozumienia na tle finansowym odgrywają mniejszą rolę niż zdrada małżeńska, nadużywanie alkoholu czy niezgodność charakterów. Mimo to, wciąż znaleźć można młode małżeństwa, dla których wyzwania wspólnego prowadzenia domu przekreśliło plany.
– Zarządzanie domowym budżetem, to jedno z większych wyzwań dla młodych par, zarówno budujących wolny związek, jak i zawierających małżeństwo – stwierdza Marcin Krasoń z Open Finance, Związku Firm Doradztwa Finansowego (ZFDF). – Przeważnie nie mają kapitału na urządzenie pierwszego „gniazdka”. Pragną za to stworzyć je według najlepszych wyobrażeń modowych, nowoczesnych standardów i oczekiwań otoczenia. W takim stanie euforii nie trudno o przekroczenie zasad racjonalnego gospodarowania wspólnymi dochodami – podkreśla ekspert.
Mieć czy być?
Jeśli nie ustaliło się wcześniej reguł i reżimów finansowych, problemy na tym tle wcześniej czy później wypłyną w każdym związku. On pragnie bowiem sprzętów i urządzeń najwyższej jakości, ona woli tańsze, by tylko nie rezygnować z nowych ubrań i wesołych spotkań ze znajomymi. W takich sytuacjach wiele młodych par decyduje się na pomoc rodziców bądź banku.
Według Biura Informacji Kredytowych, w ubiegłym roku Polacy zaciągnęli 40,4 mld złotych kredytu, a wartość kredytów hipotecznych wynosiła 316 mld zł. - Osobną sprawą jest nasza ogólna skłonność do życia ponad stan - zauważa Michał Krajkowski z Domu Kredytowego Notus, ZFDF. – Jeśli dotyczy osób, które wpadły w przejściowe kłopoty i mają wizję pokonania ich w niedługim czasie, zaciągnięcie kredytu czy dokonanie większej inwestycji może być sposobem na pokonanie złej passy. Gorzej, kiedy ludzie bez takiej perspektywy wikłają się w spiralę zadłużeń, próbując np. dorównać poziomem życia i wydatków zamożniejszym znajomym.
Tymczasem, jak potwierdza GUS, ponad 30 procent Polaków przyznaje, że trudno im przetrwać od wypłaty do wypłaty i często nie wystarcza nawet na podstawowe potrzeby. Prawie 27 proc. z nich uważa, że ma zbyt małe dochody, by zrównoważyć domowy budżet, co czwarty nie ma z kolei pieniędzy na wizytę u lekarza specjalisty.
- Sposób zarządzania domowymi finansami zależy w dużym stopniu od podziału obowiązków i wybranego modelu rodziny – przypomina Marcin Krasoń. – Najbardziej popularnymi sposobami zarządzania domowym budżetem jest założenie wspólnego konta bądź pełnomocnictwo do użytkowania konta drugiego partnera. Można również prowadzić dwa odrębne konta i jedno wspólne, na wydatki domowe. Sposobów jest mnóstwo. Ważne, by wybierając jeden z nich, żaden z partnerów, na przykład ten, który w danym czasie nie ma dochodów, ponieważ opiekuje się dziećmi, bądź chwilowo stracił pracę, nie czuł się poszkodowany.
Nie-wspólny kredyt
Osobne konta dają poczucie wolności, ale nie są zabezpieczeniem przed długami zaciągniętymi wspólnie bądź osobno. Niespłacane raty, świadczenia i zobowiązania mogą przypomnieć o sobie nawet kilka lat po rozwodzie.
Małżeńska decyzja o rozdzielności majątkowej pozwala uniknąć wielu komplikacji w przypadku kryzysu czy rozwodu. Zarówno tych finansowych, jak i emocjonalnych. – W takim małżeństwie każdy dysponuje własnym majątkiem, sprawując nad nim samodzielny zarząd, ale też samodzielnie ponosząc odpowiedzialność, o ile nie ma odrębnych umów o wspólnym inwestowaniu – podkreśla ekspert ZFDF Marcin Żak z Home Broker. – Wzajemne przyszłe roszczenia mogą być jednak zabezpieczone na wiele możliwości, na przykład poprzez weksel. Takie rozwiązania okazują się zbawienne nie tylko w przypadku rozwodu. Również w wielu innych sytuacjach, dotyczących długów podatkowych, albo, gdy jedno z małżonków prowadzi działalność na własny rachunek bądź firmę.
W razie bankructwa wspólny majątek, w tym pensja drugiego partnera staje się zabezpieczeniem długów, po które może sięgnąć komornik. Rozdzielność majątkowa nie uchroni co prawda przed upadkiem firmy, ale zabezpiecza przed egzekucją przynajmniej jedną pensję.
– W przypadku rozwodu pozwala ona na uproszczenie wielu procedur, w tym sądowych, skracając czas postępowania nawet do jednego terminu procesowego, umożliwiając szybkie i najmniej bolesne rozstanie – przypomina Marcin Żak. – Jeśli takiego „paktu” nie zawarliśmy wcześniej, pozostaje wyciszenie emocji i podjęcie wspólnych negocjacji nad umową o podziale majątku wspólnego oraz wprowadzenie rozdzielności jeszcze przed złożeniem pozwu. Umowa może przewidywać na przykład obowiązek i zakres spłat, a w odniesieniu do kredytu bankowego, sposób jego spłaty – podkreśla ekspert.
Jeśli przed ślubem nie zadbaliśmy o ustalenie rozdzielności majątkowej, nic straconego. W późniejszym czasie także mamy możliwość rozłączenia płatności rat. – W sytuacji rozwodu lub separacji bank może wyrazić zgodę na odłączenie jednego z małżonków – twierdzi Michał Krajkowski. – Możliwe to jednak będzie po spełnieniu kilku określonych warunków. Po pierwsze osoba, która będzie spłacać kredyt samodzielnie, musi posiadać zdolność kredytową, czyli udokumentować dochody na odpowiednio wysokim poziomie. W sytuacji, gdy zdolność kredytowa będzie zbyt niska, możliwe jest dołączenie innego kredytobiorcy, który wspomoże swoim dochodami (np. nowy partner, rodzice czy krewni). Kolejną kwestią jest sprawa własności nieruchomości. Partner, który odłącza się od kredytu, będzie musiał także wyrazić zgodę na zabezpieczenie na nieruchomości, której właścicielem ciągle pozostaje.
Innym rozwiązaniem może być także odsprzedanie swoich udziałów dotychczasowemu małżonkowi. W ten sposób uregulowane zostaną zarówno sprawy związane z własnością nieruchomości i kredytem. – Rozwód nie jest dla banku powodem do wypowiedzenia umowy kredytowej i żądania spłaty zobowiązania – uspakaja Krajkowski. – Jednak po ustaniu małżeństwa obydwoje kredytobiorcy ciągle są zobowiązani solidarnie do jej wypełniania. Kredyt i raty nie są podzielone na równe części, każda z osób odpowiada za całe zobowiązanie. Jeśli rata nie zostanie zapłacona, wówczas na tych samych zasadach bank będzie żądał spłaty od wszystkich osób, które podpisały się na umowie. Warto więc analizować takie sytuacje, niezależnie od siły bieżących emocji i uczuć.
Wpływ na społeczeństwo
Okazuje się, że to właśnie kalkulacja ekonomiczna, a nie czynniki społeczne i kulturowe, jest kluczowa w definiowaniu modelu rodziny, określaniu ról i wyznaczaniu podziału obowiązków w polskich gospodarstwach domowych. Ekonomia w największym stopniu przyczynia się do utrwalenia tzw. „typowego modelu” rodziny, w którym kobieta jest podwójnie obciążona pracą.
Badania przeprowadzone na zlecenie Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich w ramach prac nad projektem „Godzenie ról rodzinnych i zawodowych kobiet i mężczyzn” potwierdziły tezę, że największe znaczenie przy podziale ról w obecnych czasach ma kalkulacja ekonomiczna. Szanse na znalezienie i utrzymanie pracy czy wysokość zarobków to najważniejsze czynniki. Warunki kulturowe czy społeczne, dotychczas uznawane za kluczowe, ustąpiły pola czynnikom związanym z rynkiem pracy i możliwością zapewnienia materialnego bezpieczeństwa rodzinie.
Partnerstwo niemożliwe?
Model partnerski, zakładający proporcjonalny podział obowiązków domowych, możliwy jest głównie, gdy partnerzy mają zarobki na podobnym poziomie. W Polsce najczęściej osobą więcej zarabiającą jest mężczyzna, co sprzyja utrwalaniu „typowego modelu” rodziny, zakładającego znacznie większe obciążenie obowiązkami domowymi kobiety, nawet w przypadku jej aktywności zawodowej.
Znaczenie ekonomicznej kalkulacji najlepiej uwidacznia się na przykładzie „odwrotnego modelu typowego”, w którym mężczyzna przyjmuje na siebie obowiązki domowe i idzie w razie potrzeby na urlop wychowawczy. Warunkiem koniecznym do powstania takiej sytuacji są wysokie zarobki kobiety, które wystarczają na utrzymanie całej rodziny. Wysokość zarobków kobiety nie jest jedynym przesłaniem do ukształtowania się takiego modelu, gdyż rodzina musi zmierzyć się jeszcze z czynnikami wewnętrznymi i czynnikiem kulturowym.
Jak to jest z kobietami?
Kobiety zmuszone warunkami finansowymi, jak również stereotypowym myśleniem o ich roli, biorą na siebie podwójną odpowiedzialność, co prowadzi do zjawiska podwójnego obciążenia kobiet pracą zawodową i rodzinną. Kontrowersyjny, a jednocześnie powszechnie podzielany pogląd, że praca wykonywana w domu ma niewielką i niewymierną wartość, powoduje, że podwójne obciążenie kobiet jest akceptowane i społecznie usankcjonowane.
W podobny sposób oceniana jest zawodowa praca kobiety, która najczęściej traktowana jest tylko jako uzupełnienie budżetu domowego, gdyż to od pracy mężczyzny zależy przetrwanie rodziny. Dlatego, szczególnie w sytuacji kryzysów ekonomicznych, rodzina koncentruje wszystkie swoje wysiłki na utrzymanie pracy mężczyzny. Prowadzi to najczęściej do przejęcia prawie wszystkich obowiązków domowych i opieki nad dziećmi przez kobietę. Wynikiem tej sytuacji jest nadmierne przeciążenie kobiety obowiązkami, frustracje i oddalenie od siebie partnerów. Natomiast w przypadku, gdy kobieta pracuje mniej od mężczyzny, ma to negatywny wpływ na wysokość jej przyszłych świadczeń emerytalnych.
Główny żywiciel
Ekonomia wpływa na utrwalenie dwóch zjawisk występujących w „typowym modelu” rodziny: mężczyźni zarabiają znacznie więcej oraz spędzają znacznie więcej czasu w pracy. Znaczenie czynnika ekonomicznego jest na tyle istotne, że nawet w sytuacji, gdy mężczyzna zarabia więcej, pracując mniej niż kobieta, nie angażuje się w wypełnianie obowiązków domowych.
Tym samym większe zarobki dają mężczyźnie argument do tego, aby być zwolnionym z prac domowych. Nie oznacza to, że dobrze się z tym czuje. Presja utrzymania rodziny i dłuższa obecność w pracy kosztem godzin spędzonych z rodziną skutkuje frustracją, stresem i bezsennością. Mężczyzna często bywa niezrozumiany przez swoich bliskich, a przez to osamotniony. Racjonalny podział obowiązków między partnerami może odwrócić negatywne dla rodziny skutki funkcjonowania „typowego modelu”.
Socjologowie podkreślają, że kalkulacja ekonomiczna ma bezpośredni wpływ również na liczebność rodziny, na to kiedy pojawia się dziecko i kiedy (lub czy w ogóle) planowane jest kolejne. Odkładanie w czasie decyzji o posiadaniu potomka czy też całkowita rezygnacja z dziecka jest coraz częstszym problemem społecznym.
Tendencja ta jest wynikiem postrzegania dziecka jako kosztownej inwestycji, a także konsekwencją sytuacji finansowej, w jakiej znajduje się rodzina i w jaki sposób dostosowuje się ona do warunków rynku pracy. Sytuacja ekonomiczna współczesnych rodzin zmusza oboje małżonków do pracy zarobkowej nawet po pojawieniu się dziecka. Rzadko zdarza się, że rezygnacja z dochodów jednej ze stron nie zagraża domowemu budżetowi. - Związek partnerski, zakładający równy bądź proporcjonalny podział obowiązków domowych, w obliczu przytoczonych badań, choć wydaje się utopią, jest jednak możliwy – podkreślają socjolodzy. Szczególnie istotne w budowaniu modelu partnerskiego jest wsparcie instytucjonalne, dostępność żłobków i przedszkoli oraz edukacja społeczna.
Tekst: Dagna Starowieyska