Młoda para okradziona z kopert i prezentów. "Nie daję sobie rady. Chciałbym o tym zapomnieć"
On – pracowity, pomocny strażak. Ona – skromna, cicha dziewczyna. Wesele ich marzeń zamieniło się w koszmar, gdy obcy mężczyzna włamał się do domu, gdzie trzymali koperty od gości. Zabrał też rodzinne pamiątki. Bliska przyjaciółka zorganizowała dla nich zbiórkę pieniędzy.
12 września Kamila i Przemek brali ślub w kościele w Witnicy. To była strażacka ceremonia. Do sali weselnej jechali w obstawie przyjaciół Przemka. Nic wtedy nie zapowiadało dramatycznego finału. O godz. 2 nad ranem, kiedy DJ przestał grać, młodzi wsiedli w auto i pojechali do domu. Chcieli zabrać pieniądze, żeby rozliczyć się finalnie za wesele. Gdy dotarli na miejsce, złapali się za głowy. Ktoś się włamał. W mieszkaniu zostawiono wcześniej wszystkie prezenty i koperty od gości.
– Zastaliśmy zablokowane od środka drzwi. Nie mogliśmy wejść. Jak wyszedłem na ganek, okazało się, że okno zostało wyważone – w sposób profesjonalny. Niepobita szyba, nieuszkodzona rama – mówi Przemek, gdy rozmawiamy przez telefon. Jest roztrzęsiony. – Wie pani, jaka była reakcja… Płacz. Rozczarowanie. Załamanie – słyszę, a potem jeszcze: "Nie daję sobie rady. Chciałbym o tym zapomnieć".
Razem z Kamilą od razu zadzwonili na policję. Nie mają pojęcia, kto to zrobił. Jak podała "Gazeta Lubuska", funkcjonariusze zabezpieczyli ślady i przesłuchali pokrzywdzone małżeństwo.
Dramat po weselu
– Przyjechałam na miejsce zdarzenia i podeszłam, żeby zapytać, co się stało - relacjonuje Magda Świstel, przyjaciółka pary. - Tomek, świadek na ślubie prawie ze łzami w oczach powiedział, że ktoś okradł Przemka i Kamilę, że zostały zabrane koperty i prezenty, a czy coś jeszcze, to dowiedzą się po oględzinach policji – przypomina sobie moja rozmówczyni.
Zeznania jednego ze świadków pomogły szybko namierzyć włamywacza. Wszystko wskazuje na to, że 66-letni mężczyzna śledził osoby przewożące prezenty ślubne i koperty do domu teścia Przemka. – Podczas przeszukania policjanci zabezpieczyli broń gazową, na którą mężczyzna nie miał zezwolenia. W tej sprawie funkcjonariusze kompletują materiał dowodowy. 66-latek usłyszy najprawdopodobniej zarzuty kradzieży z włamaniem i posiadanie broni bez zezwolenia. Grozi mu do 10 lat więzienia – wyjaśnił "Gazecie Lubuskiej" podkom. Grzegorz Jaroszewicz z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim. Złodziej ma już na koncie podobne wykroczenia.
To było zaplanowane
– W niedzielę trafiła do gości lista, gdzie każdy wpisywał kwotę, którą przekazał młodym w ramach prezentu – dodaje przyjaciółka Przemka i Kamili. – Oni potrzebują pomocy, bo mieli z tych pieniędzy jeszcze opłacić część faktur za wesele. – Naprawdę oboje bardzo ciężko przez ostatni rok pracowali, żeby mieć pieniądze na ślub – zaznacza kobieta. To był powód, dla którego założyła zbiórkę na popularnej stronie crowdfundingowej Zrzutka.pl. Chce zebrać 30 tys. złotych.
Po informacji, że policja ujęła sprawcę, a przy nim odnaleziono część pieniędzy, na młodą parę wylał się hejt. Nie do każdego dotarła informacja, że policji udało się odzyskać tylko część gotówki oraz biżuterię. Magda mówi jednak, że to nieduża kwota w porównaniu z tym, ile miało być w kopertach.
– Odzyskali tylko tyle, ile ten człowiek miał przy sobie podczas przeszukania. Nie chce powiedzieć, co się stało z resztą pieniędzy. Złodziej twierdzi, że więcej nie ma. Hipotezy są takie, że on nie działał w tym dniu sam – opowiada.
Przemek poprosił Kamilę o rękę w walentynki 14 lutego 2019 roku. – On od zawsze jest pracowity jak mrówka. Każdy mógł liczyć na jego pomoc. Oboje jesteśmy czynnymi strażakami w OSP Witnica. Zawsze był szczery do bólu i uczynny – podkreśla Magda. – A Kamilka to młoda, skromna, cicha dziewczyna. Skończyła szkołę i zaczęła pracę w Witnicy – dodaje.
Mówi też, że rodzice młodych byli roztrzęsieni. Najbardziej sprawę przeżyła matka Kamili. – Ciężko jest jej z tym żyć, że obcy człowiek w środku nocy chodził im po mieszkaniu – wyznaje.
"Trzeba żyć dalej"
Pan młody jest wdzięczny za wsparcie, które teraz otrzymują z żoną. – Dziękuję policji, że udało się odzyskać część pieniędzy, chociaż mnie bardziej chodzi o pamiątki rodzinne, m.in. obrączkę teścia. Chcę jeszcze odzyskać poczucie bezpieczeństwa – zwierza się w rozmowie z WP Kobieta. – Na co dzień jestem strażakiem, ryzykuję życie, zostawiam żonę, rodzinę w domu, żeby pomagać innym. Naprawdę robię to od serca. Trochę się teraz załamałem, ale dalej będę pomagać – zapewnia.
Kiedy pytam na koniec, czego powinnam życzyć mu i Kamili, odpowiada: "Chcemy zamknąć temat wesela, kosztów i podziękować wszystkim za to, że z nami są i nas wspierają. Trzeba żyć dalej… Pchać ten wózek".