Kontrole na weselach. Nie taki diabeł straszny, jak go malują
- O godzinie 23 nagle ktoś z gości zapytał się mnie "kim są ci ludzie, którzy właśnie weszli". Obejrzałam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn w kurtkach i maskach - relacjonuje Elżbieta i opowiada, jak wyglądała kontrola sanepidu na jej przyjęciu.
Pary młode w tym roku mają wyjątkowo pod górkę. Ciągłe zmiany w przepisach, wprowadzanie stref i wymogi sanitarne większości narzeczonym odbierają radość z tego najważniejszego dnia. Stresu nie ujmują również kontrole, które coraz częściej pojawiają się w harmonogramie przyjęć weselnych. Jak się jednak okazuje, nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Kontrole na weselach – jak wyglądają?
Karolina swój wielki dzień ma już za sobą. Przygotowywała się do niego dwa lata i pewnie, jak większość par do końca nie była pewna, czy uda się wszystko zorganizować. Z planowanych 240 gości na ślubie pojawiło się 140, tak aby zmieścić się w limitach. – Już nawet myśleliśmy o przełożeniu wesela na przyszły rok, albo nawet za dwa lata – wspomina świeżo upieczona panna młoda.
Po wielu problemach z organizacją udało się wysłuchać marszu Mendelsona, jednak ku zdziwieniu pary, przy wejściu na salę weselną czekali na nich nie tylko goście, ale również radiowóz. – Siedząc w samochodzie, zauważyliśmy patrol policji. Dwóch umundurowanych funkcjonariuszy czekało pod salą razem z zaproszonymi – relacjonuje. – W samochodzie czekaliśmy na rozwój sytuacji. Okazało się, że czekali, aż manager pokaże im listę gości. Sprawdzili, czy nie przekroczyliśmy limitów. Potem obejrzeli jeszcze środki do dezynfekcji i odjechali. Trwało to może około 10 minut – opowiada.
– Trochę nam wystraszyli gości, nie powiem. Nie miałabym nic przeciwko takiemu sprawdzeniu, ale mogliby nie robić takiego "show". Nasi najbliżsi, kiedy ich zobaczyli, byli raczej zmieszani. Zaczęli zakładać maseczki, stawali w większej odległości. Potem pojawiały się komentarze i pytania, czy wszystko w porządku – opowiadała.
Kontrole na weselach – kogo dotyczą?
Skontaktowaliśmy się z Janem Bondarem, rzecznikiem prasowym Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który uspokaja pary młode i wyjaśnia, że kontrole nie dotyczą nowożeńców. – Proszę pamiętać, że my nie kontrolujemy par młodych i innych uczestników uroczystości, tylko firmy prowadzące sale weselne. Staramy się, by czynności kontrolne odbywały się dyskretnie, bez zakłócania przebiegu imprezy – tłumaczył.
Wyjaśnił również ilu "niespodziewanych gości" możemy spotkać. Z reguły jest to pracownik inspekcji sanitarnej i funkcjonariusz policji. Kontroli jest tak wiele, że nie ma możliwości, by obywały się przy większej liczbie osób – mówi Bondar.
Elżbieta również miała okazję gościć kontrolę na swoim weselu. – O godzinie 23 nagle ktoś z gości zapytał się mnie "kim są ci ludzie, którzy właśnie weszli". Obejrzałam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn w kurtkach i maskach. Bardzo się zdenerwowałam, mój tata ich wylegitymował – relacjonowała.
Okazało się, że mężczyźni przyjechali z paniami z sanepidu, które kontrolowały kuchnię. Para młoda kompletnie się tego nie spodziewała. – Ja nawet do nich nie podeszłam, byłam tak zdenerwowana. Tata powiedział, że nie mają prawa tutaj być, bo to impreza zamknięta, a oni na to, że: "kontrolują kuchnię i właścicieli, a od nas nic nie chcą i mają takie prawo zgodnie z rozporządzeniem". Po pół godziny wyszli – opowiadała.
Kontrole na weselach – w jakich godzinach?
To, co najbardziej zastanawiało pary młode, to ramy czasowe, w których może pojawić się kontrola. – Nie da się określić, w jakich godzinach może dojść do kontroli, nie ma ograniczenia czasowego i nie odbywa się to w godzinach pracy urzędu – wyjaśnił rzecznik prasowy w rozmowie z WP Kobieta. – Z reguły są to godziny wieczorne – dodał.
Jan Bondar wypunktował również, na co zwracana jest szczególna uwaga. – Przedmiotem kontroli jest limit osób na sali, bo ten wynika wprost z przepisów prawa. Ponadto kwestie wynikające z wytycznych: liczba pracowników obsługi i czy noszą maseczki, czy jest przygotowana lista gości, dostępność środków dezynfekujących.
Tomasz jest właścicielem hotelu w powiecie gorlickim. To właśnie on, jako właściciel sali, ponosi odpowiedzialność w razie nieprawidłowości podczas imprezy. Z kontrolami spotkał się już niejednokrotnie i potwierdza, że nie jest to aż tak straszne, jak mogłoby się wydawać. – Kontrolerzy zjawili się tuż przed rozpoczęciem poprawin. Obsługa akurat przygotowywała stoły, a goście byli na śniadaniu – wspomina.
– Zwracali uwagę głównie na rozłożenie stołów, odległości pomiędzy nimi, na to czy obsługa nosi maseczki, przy pierwszej kontroli również weszli do kuchni, aby sprawdzić obsługę w kuchni, czy ma maseczki i rękawiczki. Pytali o płyny dezynfekujące, gdzie są i w jakiej ilości, ile kelnerów na dany stolik, pytali o listy gości, czy mamy, czy mają je młodzi, czy mamy ewentualne oświadczenia młodych o posiadaniu listy – wyliczał właściciel sali.
Tomasz przyznaje, że wszystkie tego typu wizyty odbywają się w przyjaznej atmosferze, a kontrolerzy są bardzo wyrozumiali. – Wyjaśnili, że mają taki przykaz z góry i muszą chodzić. Nie byli ani natarczywi, ani jacyś opresyjni, ale raczej przyjacielscy i podchodzili do tematu ze zrozumieniem.
Oprócz wizyt w hotelu przedsiębiorca informuje z wyprzedzeniem policję o tym, jakie imprezy i na ile osób będą się odbywać. – Taką podobno mają dyspozycję, aby wesela namierzać i raportować - gdzie i ile. Z racji dobrej współpracy z nimi, bo jesteśmy z niewielkiej miejscowości, takie informacje podajemy, oczywiście bez nazwisk – zapewnia.
- Jeśli spojrzymy na statystykę widać wyraźnie, że stawiamy na profilaktykę. W okresie od 8 sierpnia do 13 września inspekcja sanitarna odwiedziła 4 702 wesela, wydano 4 decyzje o nałożeniu kar administracyjnych za przekroczenie limitu gości, 13 mandatów karnych (za inne drobniejsze przewinienia), wydano 596 pouczeń i w każdym przypadku prowadzono działalność edukacyjną np. poprzez udostępnianie materiałów promujących bezpieczne zachowania w dobie COVID-19 – raportuje.
Rzecznik prasowy GIS-u przypomina, że kontrole są przeprowadzane dla bezpieczeństwa gości, ale nie możemy zapominać o kluczowej kwestii. - To, co jest najważniejsze i, o co cały czas apelujemy, to nie odległości na sali, bo wiadomo, że z upływem czasu na imprezie zapomina się o pewnych kwestiach, ale odpowiedzialność samych weselników. Jeśli ktoś czuje się osłabiony, ma jakiekolwiek objawy infekcyjne, to niech zrezygnuje z uczestniczenia w imprezie. To podstawowy element savoir-vivre w tych trudnych czasach – apeluje.