Mniej znaczy więcej – pielęgnacja w duchu slow life
Mnogość produktów dostępnych na rynku wymaga od nas przemyślanych wyborów. Podobnie w kwestii kosmetyków – zamiast rzucać się na kolejne nowości, warto realizować plan minimum. Bo mniej znaczy lepiej. W duchu slow life.
22.09.2016 | aktual.: 23.05.2018 14:06
Mały przeciek może sprawić, że zatonie wielki statek – powiedział Benjamin Franklin. Trudno temu zaprzeczyć – drobne wydatki składają się na pokaźne sumy. Nie chodzi tylko o kwestię oszczędzania, ale też o przemyślany zakup kosmetyków, gdzie każdy z nich jest potrzebny i używany, a nie odstawiany głębiej na półkę. Gromadzenie kolejnych nowości i bezzasadne ich stosowanie nie służy skórze i wprowadza zbędny chaos.
Pielęgnacja w modnym dziś duchu slow life powinna skupiać się nie tylko na zabiegach związanych z urodą, ale też na dbaniu o zdrowie i kondycję fizyczną. Zgodnie z tą filozofią wszystko w naszym życiu powinno mieć swoje miejsce i czas, aby nie rządziły nami zegar czy moda. Najlepiej, by pielęgnacja skóry twarzy i ciała była celebrowaniem chwili, niespiesznym skupieniem się na wykonywanych gestach. Rosnąca moda na minimalizm zaleca rezygnację z tego, co zbędne i docenianie prostych, zwykłych rzeczy.
*Krem na długo *
Dobre kremy nie są tanie, za to są wydajne, starczają nawet na trzy miesiące. To dzięki nowoczesnym składnikom i konsystencjom. W najnowszych preparatach zamknięto nanocząsteczki, które niczym malutkie wagoniki przenoszą cenne składniki głęboko, do skóry właściwej. Wszyscy dermatolodzy zgodnie podkreślają, że nie warto uganiać się za nowościami. Inwestować należy w sprawdzone produkty, np. kosmetyki apteczne z wysokim stężeniem składników aktywnych o udowodnionym działaniu, np. z witaminą C czy retinoidami (pochodne witaminy A)
.
Im prościej, tym lepiej
Powszechnie uważa się, że im więcej składników aktywnych w kremie, tym jest on bardziej skuteczny. – Nic bardziej mylnego! Niektóre składniki znoszą wzajemnie swoje działanie. Podobnie jak w leku. Połączenie nawet dwóch substancji jest trudne – twierdzi dr n. med. Bartłomiej Kwiek, dermatolog. Zatem nie podążajmy za kremami, które nafaszerowano wieloma składnikami, bo i tak nie spełnią swojego zadania. Wystarczy prosty skład i jedna lub maksymalnie dwie substancje aktywne.
Krem z gwiazdorską obsadą
Od czego zależy cena kosmetyku? Przede wszystkim od rodzaju i jakości składnika aktywnego. Najskuteczniejsze substancje są dość trudne do wyizolowania i umieszczenia ich w kosmetyku. Zarówno dla producenta, jak i dla klienta. Na przykład rozjaśniająca cerę witamina C szybko się utlenia i rozkłada, tracąc swoje właściwości. Odmładzające retinoidy (pochodne witaminy A) są skuteczne, ale często podrażniają skórę. Nieuświadomiona użytkowniczka może uznać, że uczulają. Dlatego najwyższe stężenia tych składników znajdują się w kosmeceutykach sprzedawanych w aptekach lub gabinetach kosmetycznych, gdzie łatwiej o informacje dotyczące prawidłowego stosowania produktu – mówi dr Maria Noszczyk, dermatolog kosmetolog.
Zdaniem dr Ewy Chlebus, dermatologa, warto inwestować w kremy z retinoidami z apteki (zarówno te gotowe i przygotowywane w aptekach na receptę) – leczą niedoskonałości skóry, na przykład trądzik, i jednocześnie odmładzają. Takie kremy to na przykład Locacid, Triacneal czy Izotziaja. Skóra staje się po nich zdrowsza, gładsza, lepiej napięta. Krem za kilkadziesiąt złotych powinien dać efekt po pół roku stosowania. Królowa antyoksydantów, witamina C, sprawdzi się w słoneczne dni. Kupuje się ją w płynie (stężenie 10 proc.) i robi sześciotygodniową kurację. Pamiętajmy, aby kupować w aptekach, gdzie farmaceuta potraktuje nas indywidualnie i doradzi zakup najodpowiedniejszych dla naszej cery kosmetyków.
Co z wszechobecnym kwasem hialuronowym? Zawarte zwykle w kremach duże cząsteczki tego kwasu nie mogą przenikać głębiej niż warstwa rogowa naskórka. Jego działanie ogranicza się więc wyłącznie do nawilżania. Tylko kwas drobnocząsteczkowy może uzupełnić wodę w głębszych warstwach skóry. Najwyższe dopuszczalne stężenie tego kwasu znajduje się w Ekstrakcie Liposomalnym firmy Louis Widmer. Produkty tej firmy dopiero od niedawna obecne są w Polsce. Na razie w kilku aptekach w Warszawie. W Szwajcarii Louis Widmer jest marką apteczną nr 1. Działa tam od prawie 60 lat.
Minimalizm
Podstawową zasadą jest minimalizowanie liczby kosmetyków na półce. Liczy się jakość, a nie ilość. Aby dobrze wybrać, trzeba określić potrzeby swojej skóry. Jeśli masz skórę naczyniową, wrażliwą, nie obędziesz się bez łagodnego płynu micelarnego lub żelu do oczyszczania twarzy. Nie podrażnia też neutralne, bezzapachowe mydło. Do każdego innego typu cery można użyć dowolnego produktu. Ważne, żeby oczyścić skórę starannie. Na zimę absolutnym minimum są bazowe kremy ochronne z apteki, np. Lipobase (krem nawilżająco-natłuszczający), Cutibaza (krem półtłusty), Nanobase (krem nawilżająco-natłuszczający).
– Mając skórę suchą, atopową, warto zainwestować w krem lepszej jakości, znanej, sprawdzonej marki, najlepiej marki aptecznej (np. SVR, Vichy lub La Roche-Posay). Stosowany zimą chroni skórę przed pękaniem, podrażnieniem i przesuszeniem. Stosując preparaty przeciwtrądzikowe, nie trzeba już kupować kremów przeciwzmarszczkowych – nowoczesne preparaty zawierają także składniki odmładzające.
Dla skóry z przebarwieniami priorytetem jest krem ochronny od słońca, dla naczynkowej – krem wzmacniający naczynia, krem z wysokim filtrem UV i kosmetyk natłuszczający. Jeśli chodzi o ciało, najważniejsze jest, by stosować balsam również dobrany do stanu naszej skóry. Na noc konsystencja powinna być bardziej tłusta, rano lepiej użyć preparatu o lżejszej formule – radzi dr Chlebus. Dobór wszystkich kosmetyków najlepiej jest jednak skonsultować z farmaceutą, który posiada odpowiednią wiedzę na ich temat i wyjaśni nam zasady stosowania.