Mój nowy Bóg - Polki przechodzą na islam
08.12.2015 09:47, aktual.: 08.12.2015 22:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wbrew lękowi przed terroryzmem i niepokojącym wieściom z Bliskiego Wschodu z roku na rok przybywa konwertytów ( osób zmieniających wyznanie chrześcijańskie na inne). Polskie muzułmanki konwertytki nie zawsze noszą chustkę, nie zawsze mówią o swojej religii najbliższej rodzinie, czasem muszą wierzyć w nowego Boga w ukryciu, by nie zrywać rodzinnych więzów.
Wbrew lękowi przed terroryzmem i niepokojącym wieściom z Bliskiego Wschodu z roku na rok przybywa konwertytów (osób zmieniających wyznanie chrześcijańskie na inne). Polskie muzułmanki konwertytki nie zawsze noszą chustkę, nie zawsze mówią o swojej religii najbliższej rodzinie, czasem muszą wierzyć w nowego Boga w ukryciu, by nie zrywać rodzinnych więzów.
- Kościół katolicki to nigdy nie było moje miejsce. Rodzice, dziadkowie i starsza siostra, wszyscy byli "moherowymi" katolikami, a ja - najmłodsza z całej rodziny - do 19 roku życia byłam wywrotową ateistką - opowiada 23-letnia Ela, która 4 lata temu dokonując konwersji na islam zerwała radykalnie kontakty ze swoją katolicką rodziną. - Kiedy byłam nastolatką, interesowali mnie faceci, sztuczna opalenizna, imprezy i alkohol. Kiedy siostra była na oazie, to ja leczyłam kaca. Rodzice byli ciągle rozczarowani, dziadkowie prawie się do mnie nie odzywali. Do czasu. A konkretnie do pierwszych wakacji po maturze.
Izę poznała na kursie francuskiego, też była świeżo po maturze. Tak jak Ela chciała podszkolić francuski, ale Iza miała jechać do swojego narzeczonego Ahmeda. - Kiedy ją zobaczyłam, pomyślałam, że to jakaś wariatka. Ciepło było, a ta zakutana w chustkę na głowie, długą spódnicę, długie rękawy - opowiada Ela. Któregoś razu zaczęły rozmawiać o programie kursu, o zajęciach i prowadzących. Dużo się śmiały. Okazało się, że Iza ma poczucie humoru, lubi modę, żyje tak jak Ela, tylko bez alkoholu.
Chcę poznać ten islam
- Od pierwszego dnia byłam nią zaintrygowana. Wydała mi się niesamowita, ciepła, zabawna. Chciałam, żeby była moją siostrą. Kiedy ją poznałam zmieniło się całe moje życie. Spotykałyśmy się codziennie, na kursie i po kursie, gadałyśmy o wszystkim, opowiedziałyśmy sobie obie całe życie od początku. To, co było egzotyczne, to modlitwy, na które patrzyłam. Dziwiły mnie. To były dla mnie nowe przeżycia.
Iza za pięć miesięcy miała wyjechać do Paryża na swój ślub i miała zostać tam na stałe. Jej rodzice z nią nie rozmawiali, zamykała swój pokój na klucz, w pokoju miała własne jedzenie, pieniądze przysyłał jej Ahmed, poznali się przez Facebooka.
Zaczęły coraz częściej rozmawiać o islamie. Kiedy Ela chciała zabrać Izę na imprezę nad Wisłę, ta powiedziała, że pójdzie, ale nie będzie pić alkoholu. To było dla Eli zagadką - jak młody człowiek może nie pić, picie było synonimem dobrej zabawy. - Była radosna, rozgadana i miła bez alkoholu, nie mogłam w to uwierzyć, że tak można, idziesz do nieznanych ludzi i po prostu możesz siedzieć rozluźniona i jest ok. Wtedy zrozumiałam, że jej zazdroszczę i że chcę poznać ten islam.
Zdrada rodziny
Ela dokonała konwersji dwa miesiące później. Założyła chustę, zaczęła się regularnie modlić, zmieniła całe swoje życie. Rodzina była przeciwna, zaczęły się awantury, dochodziło do rękoczynów. - Okazało się, że rodzice woleli, żebym piła i imprezowała, niż żebym przechodziła na islam. Musiałam wyprowadzić się z domu, napięcie między nami było nie do zniesienia. Siostra wytłumaczyła im, że islam uznaje Jezusa jako proroka. Ale ich to nie przekonało. Odebrali to jako zdradę rodziny, a nie religii. Zrozumiałam, że nie chodzi o islam, ale o jakąkolwiek dużą zmianę, poczuli, że mnie nie znają, że stałam się kimś obcym. Ale prawda jest taka, że nigdy mnie nie znali, ja siebie nie znałam. Po roku im minęło, chociaż wiem, widzę i czuję, kiedy jesteśmy razem, że w pewnym sensie mi nie wierzą. Patrzą na mnie, jakbym przebrała się za klauna albo jakby mnie ktoś podmienił.
- Islam to religia całkowita, nie ma kościoła, gdzie wszyscy są świeci, i normalnego życia, gdzie każdy robi, co chce - opowiada Ela. - W islamie jest jedno życie i Bóg widzi je całe. W islamie najważniejsza jest intencja, jeśli chcesz dobrze, to Bóg o tym wie. Nie spowiadasz się księdzu, bo w islamie nie ma pośredników między tobą a Bogiem. Islam to prosta droga. Wszystko jest tu w Koranie, przeczytaj, nic tam nie znajdziesz o terroryzmie tylko o tym, jak być porządnym uczciwym człowiekiem - przekonuje.
Ela mieszka w Warszawie, studiuje zaocznie dziennikarstwo, studia zaczęła dwa lata później niż rówieśnicy, odkąd wyprowadziła się z domu jest samodzielna finansowo.
Mieszka z kilkoma muzułmankami z Malezji, które przyjechały do Polski na studia medyczne.
Iza mieszka na przedmieściach Paryża, od kilku miesięcy próbuje znaleźć Eli dobrego męża.
Nie chcę żyć w ukryciu
- Przeszłam na islam jako dorosła kobieta, miałam już 5-letniego syna i rozwód w aktach. Nie szukałam męża, szukałam spokoju i sensu w moim skomplikowanym życiu - opowiada 35-letnia Paulina, muzułmanka od 2 lat. - Tu u nas nie ma meczetu, niby miasto, ale jednak prowincja, nikt nie wie, że jestem muzułmanką, nikt by tego nie zrozumiał. Mówiliby, że mi odbiło. Wiem, że jest u nas grupa młodych dziewczyn konwertytek, ale one mają po dwadzieścia, dwadzieścia parę lat. Udzielam się na Facebooku i na forach internetowych, anonimowo oczywiście.
Paulina jest kierownikiem kadr w dużej firmie sprzątającej. - Może ktoś by powiedział, że ja nie jestem taką prawdziwą muzułmanką, bo ani nie noszę chustki, ani nie chodzę do meczetu, ani nie uczestniczę w życiu wspólnoty. Ale czytam Koran, modlę się i wierzę. Może kiedyś się ujawnię, ale jestem skrytą osobą i teraz nie mam takiej potrzeby.
Paulina na islam przeszła korzystając z komunikatora internetowego. W ten sposób dużo rozmawiała ze swoim internetowym przyjacielem z Algierii Aminem, który był jej przewodnikiem religijnym.
Pierwsze zainteresowanie islamem pojawiło się w Paulinie po wakacjach w Egipcie. Zaraz po powrocie zaczęła szukać w internecie informacji, tak poznała Amina, który co prawda był z Algierii, ale pomógł jej zrozumieć islam.
- Wypowiedziałam shehadę (wyznanie wiary - red.) spontanicznie, chociaż oczywiście myślałam o tym od kilku tygodni. Nie byłam pewna, kiedy to zrobię. Wiedziałam, że pojawi się ten moment. Oboje płakaliśmy ze wzruszenia - wspomina.
Paulina pochodzi z rodziny wierzącej, ale niepraktykującej. Nie czuje potrzeby dzielenia się z nią swoją nową wiarą. - Tylko ja taka jestem. Ani rodzice, ani bracia nie mieli potrzeb duchowych. Odstawałam i odstaję do dziś. Mamy inne wrażliwości. Oni nie zrozumieliby mnie, więc po co ich denerwować.
Na pytanie, czy da się być muzułmanką mając tak wiele tajemnic, Paulina odpowiada, że tak. Modli się najczęściej jak może. Często, ze względu na warunki, na przykład w autobusie czy w pracy, robi to w myślach. Nie odkrywa ciała nawet w wysokich temperaturach, zachowuje się skromnie i wstrzemięźliwie wobec mężczyzn oraz z żadnym nie zostaje sam na sam. Przestrzega świąt muzułmańskich i na tyle, na ile może, minimalizuje swoje uczestnictwo w świętach katolickich. Uczy się arabskiego, żeby czytać i recytować Koran w oryginale.
- Nie mówię, że jestem najlepszą muzułmanką na świecie. Ale jestem już zbyt dojrzałą kobietą, żeby wychodzić na ulicę i demonstrować zmiany w moich życiu, krzycząc na prawo i lewo. Nie chcę żyć w ukryciu. Z Bożą pomocą będę szła drogą prostą. Na razie moim marzeniem jest spotkać się z Aminem, odkładam pieniądze. Może w te wakacje spotkamy się w Egipcie.
Może sama założę chustkę
- Wszyscy mnie pytają, czy oszalałam z tym islamem. Do czego mi to potrzebne? - opowiada 25-letnia Agnieszka, muzułmanka od 2 miesięcy, jedna z wielu nowych konwertytek w warszawskim meczecie. - I żadna odpowiedz nikogo nie zadowala. Nie można już po prostu uwierzyć w Boga?
Agnieszka nie poznała żadnego muzułmanina z arabskiego kraju, nie wyjechała na zagraniczną wycieczkę do Egiptu czy Tunezji. Islam poznała w Polsce, w meczetach, na spotkaniach z młodymi muzułmankami, na wykładach immamów. - Nie wszystko mi pasuje, nie noszę chusty, bo uważam, że to w naszych realiach nie jest konieczne, ale kto wie, może kiedyś to poczuję. Teraz piszę o tym pracę magisterską. Chcę zgłębić tajemnicę zakrywania kobiecego ciała antropologicznie i religijnie. Kto wie, może na koniec sama założę chustkę.
Agnieszka fascynowała się religiami od zawsze. Jako nastolatka chodziła na spotkania do zboru buddystów, próbowała medytacji. Najmniej przekonująca była dla niej rodzima religia katolicka.
- Islam traktuję rytualnie - mówi 25-latka. - Tak naprawdę moją wiarą jest to, czego ode mnie nikt nie usłyszy, bo nie można o wierze mówić słowami. To są uczucia, przeżycia duchowe, intymne, zaskakujące. Nawet jakbym chciała, trudno byłoby mi się nimi podzielić.
Dzięki religii Agnieszka czuje się lepszym człowiekiem. Staje się bardziej uważna. Stara się być lepsza dla ludzi. Żyje w dyscyplinie modlitw, jej życie nabrało sensu. - Ciągle słyszę, że nie jestem muzułmanką. Nie słucham tego. Przez ostatnie 4 lata zgłębiałam islam, poznawałam muzułmanów, czytałam, oglądałam, pytałam. Moja konwersja to etap kilkuletniej intelektualnej i duchowej podróży. Jak ktoś pyta mnie, na czym polega bycie muzułmanką i co w tym jest takiego świetnego, mówię: pomódl się, a sam zobaczysz. Pość, a sam zobaczysz. Zacznij czytać Koran, myśl, nie infantylizuj religii. Myśl.
Rodzina Agnieszki nie wie o jej konwersji, nie odważyła im się powiedzieć, ponieważ zna wiele historii o zerwanych więzach, awanturach, wręcz rękoczynach między bliskimi. Wiedzą, że islam ją interesuje, o nic nie pytają, a Agnieszka niewiele mówili. - Nie chcę ich stracić, kiedyś się dowiedzą, ale jeszcze nie dziś, jeszcze nie jestem wystarczająco silna.
Ewa Kaleta/(gabi)/WP Kobieta