Blisko ludziMonika Walsh o przemocy domowej wśród Polonii. Opowiada, czego doświadczają Polki na emigracji

Monika Walsh o przemocy domowej wśród Polonii. Opowiada, czego doświadczają Polki na emigracji

- Gdy miałam 13 lat, wujek zakatował ciocię na śmierć. Bardzo to przeżyłam, a nikt nie próbował mi tego wytłumaczyć. Oprawca poszedł do więzienia, a ich dzieci w wieku 5 i 8 lat trafiły pod opiekę dziadków - opowiada Monika. Dlatego dziś wspiera Polki, które w Irlandii doświadczają przemocy ze strony partnera.

Monika Walsh o przemocy domowej wśród Polonii. Opowiada, czego doświadczają Polki na emigracji
Źródło zdjęć: © East News

28.05.2020 | aktual.: 28.05.2020 17:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Maja Kołodziejczyk, Wirtualna Polska: Z pochodzenia jesteś Polką. Dlaczego się przeprowadziłaś do Irlandii?
Monika Walsh: Studiowałam pedagogikę i przyjechałam tu 16 lat temu w trakcie studiów, by podszkolić język. Nie ukrywam jednak, że zawsze marzyłam, aby wyjechać z kraju. Miałam wrażenie, że w Polsce się duszę. Tutaj znalazłam pracę jako nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej i założyłam rodzinę.

Z problemem przemocy domowej wśród imigrantów zetknęłaś się przypadkiem, biorąc udział w wyborach Miss Irlandii w 2014 r. Czy był to temat przewodni tego konkursu?
Ogólnie rok 2014 rok wspominam jako szczęśliwy, aktywny okres w moim życiu. To wtedy wygrałam casting do Top Model i wzięłam udział w międzynarodowym konkursie miss w Londynie. Co roku motywem przewodnim konkursu jest przemoc domowa i każda z kandydatek musi przedstawić, jak ten problem wygląda w jej kraju. Każda z dziewczyn miała pięć minut, aby wyjść na środek i wypowiedzieć się na ten temat. Ja opisałam zdarzenie, które w mojej rodzinie było tematem tabu.

Zobacz także: Body mind z Agnieszką Aftyką. Poznaj najlepsze techniki relaksujące

Jakie to wydarzenie?
Śmierć matki chrzestnej, z którą byłam bardzo zżyta. Mam wiele wspomnień o niej, chociażby nasze rodzinne pikniki w parkach. Pamiętam dzień, gdy siedziałyśmy na kocu, ona na chwilę zdjęła okulary przeciwsłoneczne i wtedy zobaczyłam, co pod nimi ukrywa. Miałam wtedy koło 10 lat i dorośli nie rozmawiali ze mną na temat tego, co ją spotykało. Zresztą, kiedyś sama ją o to zapytałam, ale wyjaśniła, że się przewróciła.

Byłam ciekawskim dzieckiem i czasem podsłuchiwałam rozmowy dorosłych. Wiedziałam, że matka chrzestna doświadcza przemocy ze strony męża, choć nikt o tym głośno nie mówił. Gdy miałam 13 lat, wuj zakatował ją na śmierć. Bardzo to przeżyłam, a nikt nie próbował mi tego wytłumaczyć. Oprawca poszedł do więzienia, a ich dzieci w wieku 5 i 8 lat trafiły pod opiekę dziadków.

Jak to się stało, że zaczęły kontaktować się z tobą imigrantki, które doświadczają przemocy domowej?
Wygrałam konkurs miss i wraz z trzema innymi dziewczynami wyjechałyśmy kolejno do Bułgarii i Chin. Zaprzyjaźniłyśmy się i połączyło nas to, że chcemy pomagać. Wciąż dostaję zaproszenia z różnych krajów, bym poprowadziła warsztaty, na których będę uświadamiać kobiety. Wiele osób zaczęło mnie kojarzyć i tagować mnie pod różnymi postami dotyczącymi przemocy domowej. Dzięki temu natrafiły na mnie kobiety szukające pomocy.

Zaczęły pisać z prośbą o radę, faktyczną pomoc, czy po prostu o kilka słów zrozumienia. Opisywały różne swoje historie. Były tak wstrząsające, że nawet mój znajomy powiedział, że nie powinnam czytać tych treści sama, ale z psychologiem. Ja jednak chciałam bezpośrednio odbierać e-maile. Kobiety zwracały się przecież do mnie.

Najbardziej boli mnie fakt, że bliskie osoby, mężowie, w tak okropny sposób traktują swoje kobiety. Jest 2020 rok i przemoc domowa wciąż jest tematem tabu. Okrucieństwo i wyżywanie się psychicznie. Gdy wejdzie się na profile na Facebooku ofiar, nie sposób domyślić się, przez co przechodzą. W mediach społecznościowych publikują szczęśliwe zdjęcia z rodziną, a piekło toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Czy historie Polek szczególnie zapadły ci w pamięci?
Na początku miałam duże opory, by opowiadać historie podesłane w mailach. Budzą we mnie silne emocje. Oczywiście, chcę zapewnić pełną anonimowość kobietom, które mi zaufały, ale przemilczając temat, sprawiałabym, że wciąż pozostanie tabu. Przytoczę dwie historie, chociaż nie ukrywam, że i dla mnie jest to trudne.

Pamiętam wiadomość jednej z Polek, pisaną bardzo pospiesznie z włączonym caps lockiem, byleby tylko oprawca jej nie zobaczył. Mówiła, że chociaż przeprowadziła się tu niedawno, jej życie zmieniło się w piekło. Mąż stał się agresywny, nie tylko w stosunku do niej, ale również wobec jej dziecka z poprzedniego związku. Karą było zabieranie jedzenia, a żona bez pieniędzy nie mogła nawet wyjść po zakupy do sklepu spożywczego. Zaczęły się groźby. Oprawca mówił, że jak nie będzie mu posłuszna, to poćwiartuje jej dziecko.

Inna pani pisała, jak próbowała uśpić dzieci na piętrze, w pokoju męża, podczas gdy na parterze trwała głośna impreza. W końcu oprawca zaczął się do niej dobijać, z całej siły uderzając pięściami w drzwi. Wyłamał je i zepchnął z łóżka śpiącego chłopca. Gdy kobieta protestowała, zaczął ją szarpać. Wyzywał ją i bił, a gdy upadła na podłogę, zaczął kopać na oczach płaczących dzieci. Kiedy skończył, wrócił na dół, by bawić się z kolegami.

Czy próbowałaś realnie pomóc tym kobietom?
Tak, czasem są to spotkania ukradkiem w samochodzie, żeby tylko mąż ich nie nakrył. Pomagam kobietom z tego wyjść, chociażby tłumacząc dokumenty, bo bardzo często problemem jest bariera językowa. Wyjaśniam im, jak przygotować dokumentację, jeśli chcą pójść do sądu i uzyskać zakaz zbliżania.

Jestem ambasadorką fundacji "Opoka", która funkcjonuje w Anglii i została założona konkretnie z myślą o Polkach doświadczających przemocy domowej na emigracji. W Irlandii nie ma takiej fundacji, nawet sama myślałam o założeniu podobnej, ale w pojedynkę to nie jest możliwe. Istnieje jednak specjalny serwis oferujący fachową, psychologiczną pomoc w języku polskim. Pomagam Polkom się z nim skontaktować.

Badania pokazują, że w okresie epidemii koronawirusa zaobserwowano wzrost przypadków przemocy domowej. Czy teraz zgłasza się do ciebie więcej kobiet?
Niestety tak. Ludzie są zmuszeni do pozostania w swoich domach. Wiem, że przypadki przemocy domowej nie dotyczą tylko kobiet, ale najczęściej spotkałam się z sytuacjami, w których mężczyźni, którzy wcześniej mieli stabilne stanowiska, zaczęli denerwować się, kiedy i czy wrócą do pracy. To wszystko powoduje napięcie i stres, które niestety zaczęli wyładowywać na bliskich. Zdarza się, że Polki uciekały przed oprawcami do szop stojących przed domem i stamtąd dzwoniły. Trudno jest wezwać pomoc, gdy agresor non stop jest z nimi pod jednym dachem.

Kończysz pisać książkę na temat przemocy domowej. Co było bodźcem do napisania jej?
Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a na różnych etapach życia temat przemocy domowej po prostu do mnie wracał. Za każdym razem, gdy chciałam się poddać, działo się coś, co motywowało mnie do dalszego pisania. Na przykład sytuacja bliskiej koleżanki, która nagle zaczęła toksyczny związek z mężczyzną, który ją zdradzał, manipulował, psychicznie wykańczał, a ona nie potrafiła go zakończyć. Inna znajoma została pobita przez partnera niedługo po tym, jak urodziła dziecko.

Nie wiem, dlaczego tak wszystko się kręci wokół przemocy w moim życiu, ale gdy mam styczność z tymi wszystkimi historiami, nie chcę, by pozostawały tabu. Postanowiłam zebrać niektóre z nich i opisać, bo wierzę, że w ten sposób mogę otworzyć oczy niejednej kobiecie. Jest dużo znaków na długo przed tym, nim mężczyzna uderzy, a wiele ofiar po prostu ich nie dostrzega. W książce umieszczę rozdział, w którym wyjaśnię, jak rozpoznać tzw. red flags, czyli sygnały, że mamy do czynienia z agresorem, nim jeszcze ten ośmieli się podnieść na nas rękę.

Jaki tytuł będzie mieć twoja książka?
"Wyciągnij mnie z tego piekła", bo to prawdziwe zdanie, które często pisały do mnie kobiety. Dla mnie to bardzo osobiste i nawiązuje do wielu tragicznych historii. Całą książkę tworzą historie z życia wzięte. Nie ma fikcji. Czasem prawdzie życie jest bardziej brutalne niż niejeden film.

Jeśli potrzebujesz pomocy, zadzwoń

Fundacja Centrum Praw Kobiet oferuje zdalną konsultację psycholożek oraz prawniczek. Działa też całodobowy nr interwencyjny 600-07-07-17. Ofiary i świadkowie przemocy mogą również szukać pomocy, dzwoniąc na niebieską linię dostępną pod nr 800-12-00-02 i kontaktować się z działającą pod nr 888-88-33-88 fundacją Feminoteka założoną z myślą o kobietach, także transseksualnych, doświadczających przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej czy seksualnej. Dostępni pod telefonem eksperci udzielą im bezpłatnych porad prawnych i psychologicznych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (328)