Blisko ludzi"Musisz mi to kupić". Jak rodzice wychowują dzieci na roszczeniowych materialistów

"Musisz mi to kupić". Jak rodzice wychowują dzieci na roszczeniowych materialistów

- Ty dostałaś kolczyki od taty, to ja też powinienem coś dostać. Nie kochasz mnie? - powiedział 8-letni syn Patrycji. Rodzice bezrefleksyjnie dają się manipulować dzieciom i nagradzają prezentami przy każdej możliwej okazji.

"Musisz mi to kupić". Jak rodzice wychowują dzieci na roszczeniowych materialistów
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

09.04.2019 | aktual.: 11.04.2019 21:48

Monika, mama 3-letniej Zuzi, ma pretensje do przedszkolanki, które sprawiła, że teraz musi wykosztować się na prezenty dla dzieci. – Córka wróciła do domu zafascynowana historyjką o zajączku wielkanocnym, który zostawia dzieciom prezenty w ogrodzie. Wiem, że ten zwyczaj jest coraz bardziej popularny w Polsce, ale dla mnie to strata pieniędzy. Tym bardziej, że i tak co miesiąc wypada jakaś okazja, gdy musimy kupić prezenty naszym dzieciom – wyjaśnia kobieta.

- Próbowałam wytłumaczyć Zuzi, że zajączek jest zabiegany i nie będzie w stanie zostawić niespodzianek w każdym domu. Skończyło się płaczem zamiast zrozumienia – przyznaje Monika. – Nie mam wyjścia, muszę kupić te prezenty – dodaje.

Pieniądze na pierwszym miejscu

Patrycja uważa siebie za matkę, która nie popełnia spektakularnych błędów wychowawczych, ale jest jedna kwestia, co do której z ręką na sercu przyznaje, że postąpiła zupełnie nie tak, jak należało. – Moje dziecko jest materialistą. Wszystko, co robi mierzy pieniędzmi – mówi 33-latka w rozmowie z WP Kobieta.

Mąż Patrycji założył ich synowi konto bankowe, na które przelewa co miesiąc niewielką sumę. Mężczyzna stwierdził, że dzięki temu odłoży pieniądze na samochód dla niego. - Adaś co najmniej dwa razy w tygodniu dopytuje się męża, ile pieniędzy jest już na koncie i zastanawia się, jakie auto będzie mógł sobie wybrać, gdy skończy 18 lat – mówi Patrycja.

8-letni Adaś nie tyle oczekuje, a domaga się prezentów przy każdej możliwej okazji. – W tegoroczne Walentynki podszedł do mnie i zapytał, co dostanie. Gdy odpowiedziałam, że nic, bo to nie jest jego święto, usłyszałam lawinę pretensji: skoro Ty dostałaś kolczyki od taty, to ja też powinienem coś dostać. Nie kochacie mnie? – wspomina kobieta spod Warszawy. – Uległam i kupiłam mu grę na xBoxa – dopowiada.

Rodzice chłopca przyzwyczaili go nie tylko do prezentów kupowanych z okazji różnego rodzaju kalendarzowych świąt, ale również i do podarunków, które są formą nagrody np. za dobrą naukę, czy bycie grzecznym u lekarza. – Nawet po rutynowej kontroli u dentysty, gdzie obeszło się bez leczenia, Adam dopomina się o nagrodę – przyznaje Patrycja, która coraz bardziej niepokoi się roszczeniową postawą syna.

Chłopiec czeka również na niespodziankę przy okazji każdej delegacji ojca. – Przyzwyczailiśmy go do upominków z różnych krajów i teraz mąż musi za każdym razem wygospodarowywać czas na zakupy albo przepłacać za pamiątki na lotnisku – mówi 33-latka.

Babcia 8-latka również bierze udział w wychowywaniu wnuka na materialistę. Kobieta uzgodniła z nim, że będzie płacić mu 10 złotych za każdą ocenę celującą. W ubiegłym tygodniu Adaś zdobył tylko jedną szóstkę i podczas niedzielnego obiadu u dziadków przekalkulował, że za dziesięć złotych to bardzo mało, jak na jego potrzeby. W związku z tym, chłopiec pochwalił się wzięciem udziału w szkolnym przedstawieniu i wycenił swój udział na pięć złotych. – Babcia zaśmiała się z jego kreatywności i dołożyła monetę, ale ja wiem, że takie zachowanie zmierza w coraz bardziej niebezpieczną stronę – twierdzi matka dziecka.

Celebrowanie, a nie nagradzanie

Zdaniem psychologa dziecięcego Agnieszki Skoczylas, nagradzanie dziecka prezentami, np. za dobre sprawowanie czy za wysokie wyniki w nauce, jest błędem wychowawczym popełnianym nieświadomie przez wielu rodziców. – Rozumiem rodziców, którzy np. po wizycie u dentysty chcą dziecku sprawić przyjemność, kupują mu zabawkę, która ma wynagrodzić poniesioną przez nie krzywdę. Niemniej dziecko w tej sytuacji najbardziej potrzebuje zrozumienia, empatii, przestrzeni na wyrażenie siebie, swoich uczuć, być może złości, smutku, gniewu - mówi.

- Zabawka ma za zadanie zmienić tor myślenia dziecka, tym samym pozbawiając je szansy przeżycia trudnego wydarzenia, ugruntowania doświadczenia, które pomoże przy kolejnej wizycie. Po następnym leczeniu stomatologicznym będzie oczekiwało zabawki, co wydaje się być naturalne w tej sytuacji. Z biegiem czasu jednak większość rodziców uzna,że kupowanie podarunków po każdej wizycie jest niepotrzebne, skoro już jakiś czas chodzi do dentysty. Niestety pozostawione w tej sytuacji dziecko, będzie miało poczucie krzywdy i braku zrozumienia. Wizyty u stomatologa były wielokrotnie wzmacniane z zewnątrz nagrodami, malec nie rozwinął w sobie motywacji wewnętrznej związanej z dbaniem o zdrowie. To daje o sobie wydźwięk oczywiście już w dzieciństwie, ale często przenosi się również na życie dorosłe, będąc bezpośrednią przyczyną braku profilaktyki zdrowotnej – tłumaczy psycholog.

Rodzice robiący dzieciom prezenty bez okazji, nie tylko chcą sprawić radość pociechom, ale często również zaspokoić swoje potrzeby - chcą mięć wpływ na życie dziecka, mieć poczucie spełnienia w roli rodzica, widzieć uśmiech na twarzy dziecka, czuć się ważnym.

Agnieszka Skoczylas zwraca uwagę na różnicę pomiędzy nagradzaniem, a świętowaniem. – Kupowanie prezentu po leczeniu zęba warto zastąpić wyjściem do kina, wycieczką czy placem zabaw, kiedy nie tylko po trudnym doświadczeniu mamy okazję spędzić z dzieckiem czas, porozmawiać, ale również sprawić mu przyjemność – podkreśla ekspertka.
Pielęgnowanie konsumpcyjnego stylu życia może odbić się na postawach dziecka w dorosłym życiu. – Takie osoby często potrzebują gwarancji finansowych, wsparcia z zewnątrz, motywowania przez bliskich do podjęcia jakichkolwiek decyzji. Np. nie czują się wystarczająco dobre, mają za niskie poczucie własnej wartości, by porozmawiać z szefem o podwyżce, awansie w pracy – tłumaczy psycholog Skoczylas.

W przypadku, gdy dziecko ma już w sobie silnie rozwiniętą potrzebę kierowania się materialistycznymi pobudkami, psycholog radzi, aby przestać bezrefleksyjnie ulegać naciskom z jego strony lub wmawiać sobie, że jest to przejaw żyłki do interesów. W takiej sytuacji warto zacząć tłumaczyć dziecku, skąd biorą się pieniądze w portfelu dorosłych. Dzieci niemalże od urodzenia zdobywają swoje doświadczenie finansowe. Już niemowlęta są zabierane przez rodziców na zakupy, dwulatki sprawnie zdejmują produty z półek, a 3-4-latki są gotowe, by otrzymywać tzw. kieszonkowe, które będą mogły wydać na mniejsze potrzeby lub zaoszczędzić– zaznacza psycholog dziecięcy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (134)