Córka posła Grzegorza Tobiszowskiego walczy o alimenty. Prawnik analizuje, kto ma rację
25.03.2019 15:54, aktual.: 25.03.2019 19:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
22-letnia Monika Tobiszowska wyliczyła, że miesięcznie powinna dostawać od ojca 2,5 tys. zł. Poseł twierdzi, że będzie płacił, ale jednocześnie postanawia ujawnić w mediach koszty utrzymania córki. Lista jej potrzeb znalazła się w piśmie sądowym.
W walce o alimenty na dorosłe dziecko często ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, która ze stron czuje się bardziej poszkodowana. Młody dorosły, który w sądzie musi walczyć o pieniądze, czy rodzic, który musi spełnić finansowe "żądania" swojej pociechy.
Ostatnio dobitnie przekonał się o tym minister PiS, Grzegorz Tobiszowski, oraz jego 22-letnia córka. Monika złożyła pozew o zasądzenie alimentów w wysokości 2500 zł. Dziewczyna wyszczególniła wszystkie koszty swojego utrzymania oraz uzasadniła je, m.in. faktem studiowania na dwóch kierunkach, co skutecznie uniemożliwia jej podjęcie pełnowymiarowej pracy zarobkowej.
Grzegorz Tobiszowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Energii, do tego stopnia jest zaskoczony kosztami utrzymania swojej córki, że postanowił podzielić się nowiną na łamach tabloidowego medium.
Oburzony ojciec ujawnił fragment sądowego pisma, z którego jasno wynika, jakie wydatki ma 22-latka: "Ubrania – 300 zł miesięcznie. Kosmetyki – 150 zł miesięcznie. Fryzjer – 50 zł miesięcznie. Zabiegi oczyszczania cery – 150 zł miesięcznie. Manicure – 80 zł miesięcznie. Kurs niemieckiego – 440 zł miesięcznie. Dojazdy autem na uczelnie – 500 zł miesięcznie. Eksploatacja auta – 300 zł miesięcznie. Prywatne wizyty lekarskie – 150 zł miesięcznie. Stomatolog – 1000 zł rocznie".
Polityk podkreśla, że nie chodzi mu o kwotę, ale o formę żądania. "Oczywiście, że będę płacił. Już to zadeklarowałem córce. Kocham ją. To moje jedyne dziecko i zrobię dla niej wszystko. Ale forma, w jakiej to zrobiła, niezwykle mnie boli" – powiedział na łamach "Super Expressu".
Skoro Tobiszowski zapewnia, że pieniądze nie grają tutaj żadnej roli, a jedynie sposób ich egzekwowania, to zastanawia mnie dlaczego postanowił odrzeć z prywatności swoją jedyną córkę i upublicznić intymne informacje z jej życia, jak np. konieczność regularnych wizyt u lekarza?
Ta kwestia oburzyła również i samą zainteresowaną: "Podaje się o prywatnym leczeniu (kwota przeznaczona na wizyty u lekarza - przyp. red.), a nie pisze się, że mam chorą tarczycę, słaby wzrok i w niedalekiej przyszłości zabiegi stomatologiczne. Oczywiście ojciec nie może o tym wiedzieć, gdyż takie przyziemne sprawy nigdy go nie interesowały" – napisała w oświadczeniu Monika Tobiszowska.
Według niej, poseł nie tylko przechodził obojętnie wobec jej stanu zdrowia , ale również zastraszał ją. "Stwierdził, że jeżeli będę się sądownie dopominać o alimenty, to spowoduje, że 'wy....li mnie ze studiów'. Z początku obawiałam się, że może to zrobić, ale potem stwierdziłam, że nie damy się już więcej zastraszać" – napisała.
Pieniądze dla starego konia
W podobnej sytuacji był cztery lata temu Kamil, student informatyki stosowanej. Chłopak złożył pozew o zasądzenie alimentów tuż po rozpoczęciu nauki na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. – Od 10 roku życia mieszkałem tylko z mamą. Ojciec interesował się mną od wielkiego dzwonu i sporadycznie dawał mamie pieniądze na moje utrzymanie – opowiada.
Gdy Kamil poszedł na studia, pojawiły się nowe wydatki jak np. laptop, wynajem pokoju, bilet miesięczny czy korepetycje z matematyki. – Było sporo nauki. Nie byłem w stanie jednocześnie pracować i studiować, więc wystąpiłem o alimenty, które tak naprawdę już od dawna mi się należały. W sumie miało to być 1200 zł – mówi.
Po złożeniu pozwu, ojciec Kamila zaczął nachodzić syna i robić mu awantury. – Wyzywał mnie od pasożytów. Twierdził, że taki "stary koń" powinien wziąć się za robotę, a nie okradać własnego ojca – mówi Kamil. – Było mi wstyd, że nie rozumiał dlaczego wniosłem o te alimenty. – dopowiada.
W granicach zdrowego rozsądku
Zgodnie z prawem, wysokość alimentów dostosowana jest do uzasadnionych potrzeb dziecka, takich jak np. chęć kształcenia się oraz możliwości majątkowych i zarobkowych rodzica. Ponadto nie ma górnej granicy wieku dziecka uprawnionego do pobierania alimentów. Monika studiuje dziennie na Uniwersytecie Śląskim oraz zaocznie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z kolei z oświadczenia majątkowego posła Grzegorza Tobiszowskiego wynika, że w ubiegłym roku zarobił 201 664,49 zł w Ministerstwie Energii oraz 29 676,96 zł w ramach diety poselskiej.
Każdy sędzia indywidualnie rozpatruje zasadność przedstawionych kosztów utrzymania. Zdaniem radcy prawnego, Doroty Kupper, sędziowie analizują nie tylko kwotę przedstawioną przez dziecko, ale również stopę życiową rodzica. – Jeśli ojciec pobiera np. lekcje angielskiego, to dlaczego córka nie miałaby mieć możliwości uczenia się dodatkowego języka? – mówi Dorota Kupper.
Zdaniem radcy prawnego nie da się uogólnić potrzeb dzieci i wypracować uniwersalnego zbioru kosztów utrzymania. – Spotkałam się z przypadkiem, gdy sąd za niezbędny wydatek uznał posiłki przygotowywane zgodnie z dietą bezglutenową. Jeśli koszty są udokumentowane, chociażby diagnozą lekarską, to sąd z reguły traktuje je jako konieczne – wyjaśnia Dorota Kupper. - Wydatki na ubrania czy fryzjera również są uzasadnione. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Jesli dziewczyna stwierdziłaby, że potrzebuje co miesiąc 400 zł na stylistę, to mogłoby zostać odrzucone, ale 50 zł to normalna opłata - uważa.
Rodzic, który został pozwany o alimenty, ma prawo podważyć potrzeby finansowe przedstawione przez dziecko. – Może np. stwierdzić, że pobieranie prywatnych lekcji nie jest konieczne, ponieważ w szkole czy na studiach zagwarantowana jest nauka na wystarczająco wysokim poziomie – tłumaczy Kupper. – Jednak na miejscu pana posła cieszyłabym się, że jego dziecko chce się dokształcać – dopowiada.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl