FitnessNa straży wagi

Na straży wagi

W latach 60-tych w Ameryce osobom otyłym nie było lekko. Jean Nidetch z Queens nie miała talii osy i smukłych łydek. Była gruba i znużona kolejnymi próbami odchudzania się. Połykając łzy i kolejnego pączka nie sądziła, że już za parę lat stanie się legendą.

Na straży wagi
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

04.05.2010 | aktual.: 14.05.2010 23:12

W latach 60-tych w Ameryce osobom otyłym nie było lekko. Jean Nidetch z Queens nie miała talii osy i smukłych łydek. Była gruba i znużona kolejnymi próbami odchudzania się. Połykając łzy i kolejnego pączka nie sądziła, że już za parę lat stanie się legendą.

Na kilka dni przed swoimi 38 urodzinami Nidetch wybrała się na seminarium o zdrowym stylu życia, organizowanym przez nowojorską Radę Miasta. Prowadząca - szczupła, atrakcyjna kobieta, pokazała zebranym swoje zdjęcia sprzed kilku lat, na których pyszniła się dość pulchna dama.

Jean Nidetch ostatni raz postanowiła spróbować kolejnej cud-diety, ale tym razem nie sama. Zaprosiła do domu swoje przyjaciółki oraz sąsiadki i kilka godzin opowiadała im o kłopotach ze znalezieniem odpowiednich ubrań, prezentowała plusy i minusy przerobionych diet, prezentowała swoje ulubione dania. Koleżanki Jean, zdecydowały spotykać się raz w tygodniu, aby dzielić się swoimi doświadczeniami w kwestii odchudzania.

Na jedno ze spotkań kuzynka Jean Nidetch przyprowadziła swego męża – handlowca, Ala Lipperta. Biznesmen zaczął uczęszczać na spotkania, a kiedy po czterech miesiącach schudł ponad 20 kilo, a jego żona 30 zaproponował Nidetch spółkę: szkołę odchudzania w stylu cotygodniowych spotkań motywujących. W maju 1963 Al i Jean zarejestrowali swoją firmę, którą nazwali Weight Watchers: Strażnicy Wagi.

Pierwsze oficjalne spotkanie Strażników odbyło się w małym kinie, a bilet wstępu kosztował dolara. W niedzielne popołudnie Jean, której przyszło posłuchać ponad 400 osób, pokazywała na scenie części garderoby sprzed 20 kilogramów, opowiadała dowcipy: robiła idealny marketingowy show.

Następnego dnia uznała wraz z Alem Lippertem, że siła ich pomysłu tkwi w konsekwencji. Odtąd Jean NIdetch prowadziła spotkania Strażników Wagi trzy razy dziennie (dla różnych grup, zawsze przy pełnej sali), siedem dni w tygodniu. Na każdym spotkaniu odbywało się wspólne ważenie, opowiadanie o ograniczeniach i sukcesach: ludzie chętnie przychodzili na spotkania i płacili za możliwość wygadania się.

Warunkiem przystąpienia do klubu było dostosowanie diety do planu Strażników Wagi: wszystko, co jemy, przeliczane jest na punkty. Dzięki temu każdy sam mógł skomponować jadłospis według własnych upodobań. "Plan punktów" nie zabraniał żadnych produktów, miał tylko uczyć, jak właściwie dobierać posiłki.

Ameryka pokochała Jean Nidetch, która szybko stała się celebrytką, a jej fotografowie pojawiały się w prasie. Rozstała się z mężem i zaczęła chadzać na randki z Fredem Astairem i Frankiem Sinatrą. Jako główna specjalistka od PR-u firmy Weight Watchers, podróżowała po Stanach Zjednoczonych i opowiadała o sobie: o otyłej kurze domowej z Queens, która dzięki wsparciu osób z tym samym problemem, przeobraziła się w szykowną, pewną siebie bizneswoman.

Kiedy firma rozrosła Siudo tego stopnia, że Jean sama nie dawała rady z koordynacją wszystkich imprez, Jean wraz z Alem Lippertem wybrała 100 członków Strażników Wagi z największym doświadczeniem i kwalifikacjami, którzy przejęli część jej obowiązków, stając się terenowymi reprezentantami firmy.

Do 1968 roku, kiedy firma weszła na giełdę, na prawie franczyzy działały już 102 oddziały Strażników Wagi m.in. Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Puerto Rico i w Izraelu. Firma rozrastała się w szalonym pędzie: wydawane były książki, gazety, specjalnie opracowane programy dla dzieci z nadwagą.

Co chwila otwierane były kolejne oddziały Strażników Wagi, wydawano poradniki i magazyny, organizowano wakacje dla otyłych dzieci, rozpoczynały działalność eleganckie SPA i kluby sportowe spod szyldu Weight Watchers. Firma zaczęła produkować także własne linie niskotłuszczowych i niskokalorycznych produktów. Mrożone przystawki, dresingi, desery na bazie słodziku, odtłuczone produkty mleczne, lekkie buliony instant: wszystko to miało ułatwić odchudzającym życie.

Konieczność znalezienia potężnego wspólnika była kolejnym krokiem dla rozwoju firmy. W 1978 roku Spożywczy gigant H.J. Heinz kupił Weight Watchers i podległe mu Foodways National (producenta dietetycznych artykułów spożywczych) za 100 milionów dolarów. Al Lippert pozostał prezesem firmy i przewodniczącym Rady Nadzorczej Weight Watchers International, a Nidetch zainkasowała siedem milionów dolarów i zdecydowała się odejść z firmy.

W historii Weight Watchers lata tuż po przejęciu firmy przez konsorcjum Heinza te były okresem bessy dla marki, która w tym czasie swym zasięgiem objęła już 27 krajów z ponad milionem aktywnych członków. Wtedy właśnie powstał program Quick Start”, mająca na celu zrzucenie kilogramów w ciągu pierwszych tygodni przystąpienia do Strażników Wagi oraz program „W pracy”, opracowany i organizowany dla kobiet, nie mających czasu na spotkania w wolnym czasie.

Rozpoczęto dystrybucję taśm video z poradami dietetycznymi i zestawami ćwiczeń, książek-wspomnień najbardziej aktywnych Strażników Wagi, a podległe koncernowi Foodways National, rozpoczęło produkcję dietetycznych dań do przygotowania w kuchence mikrofalowej. Jednak nadal Weight Watchers kojarzona była z tym, od czego wzięła swój początek: liczenia punktów za posiłki i spotkań odchudzających się osób w grupach wsparcia.

Próbowano też namówić leciwą już Jean Nidetch, aby wróciła do firmy: była przecież symbolem walki i sukcesu, lecz założycielka Strażników Wagi odmówiła. Twarzą firmy i jej ambasadorem w latach 90-tych została księżna Yorku, Sarah Fergusson. Charyzmatyczna arystokratka mówiła odważnie o swoich problemach z nadwagą.

Po księżnej Yorku ambasadorką Weight Watchers została gwiazda MTV i modelka Playboya, Jenny McCarthy. Długoletnia była partnera komika, Jimma Carreya, przekonywała nowe pokolenia do skuteczności metody, eksponując swe walory, wypracowane dzięki rygorowi Strażników. „Nie wkładam już do ust wszystkiego, na co mam ochotę”, przedstawiała swoją wizję diety modelka.

Kilka lat temu amerykańscy dziennikarze odnaleźli osiemdziesięcioparoletnią Nideth w jednym z domów spokojnej starości na Florydzie. Starsza pani, spytana, czy nadal stosuje się do prawideł swojej diety, tak jak kiedyś skrupulatnie odliczając punkty w jadłospisie odpowiedziała – Teraz liczę już tylko kolejne kieliszki Baileysa. To znacznie bardziej zabawne.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)