Nauczyciel brał udział w protestach. Grozi mu zwolnienie
Do kuratorium oświaty w Katowicach wpłynęła skarga na jednego z nauczycieli. Autorem pisma jest posłanka PiS, Barbara Dziuk. Kobieta zarzuca nauczycielowi to, że wziął udział w protestach w ramach Strajku Kobiet. Pod biurem posłanki doszło do "incydentów".
Do katowickiego kuratorium oświaty wpłynęły trzy skargi na śląskich nauczycieli. W pierwszym przypadku wychowawca wybrał się ze swoimi uczniami na protesty, pozostawiając część z nich bez opieki. W drugim dyrektor jednej ze szkół na swoich mediach społecznościowych wyrażał aprobatę dla demonstracji pod biurem poselskim Barbary Dziuk z PiS. Autorką trzeciej skargi jest właśnie ta posłanka.
Zachowanie tłumu "mogło doprowadzić do tragedii"
Protestujący w ramach Strajku Kobiet zebrali się pod biurem poselskim posłanki PiS. Barbara Dziuk była tym oburzona, czego efektem jest pismo wysłane do kuratorium w Katowicach. Czytamy w nim, że Dziuk była głęboko zaniepokojona sytuacją.
- Agresja tłumu, wulgaryzm i podpalanie zniczy przy głównym wejściu (ewakuacyjnym) mojego biura mogło doprowadzić do tragedii – pisała Barbara Dziuk.
Posłanka PiS opisała również swoje oburzenie faktem, że nauczyciele biorą udział w protestach.
- Jest niedopuszczalne, że do takich akcji nauczyciele wykorzystują nieświadomą młodzież i również do nienawiści w stosunku do funkcjonariusza publicznego – podkreślała posłanka. - Nawołują na swoich portalach internetowych do agresji. Nie może być tak, że osoby będące funkcjonariuszami publicznymi namawiają cały czas do popełnienia przestępstwa młode pokolenie.
Barbara Dziuk do swojego pisma dołączyła też materiały z mediów społecznościowych. Nauczycielowi, którego dotyczy skarga grozi szereg możliwych konsekwencji. Po tym, jak sąd dyscyplinarny rozpatrzy jego sprawę, może on otrzymać naganę, zostać zwolniony z pracy, a nawet wydalenie z zawodu nauczyciela.
Nie jest to pierwsza skarga na nauczycieli od czasu, gdy rozpoczęły się społeczne protesty w sprawie aborcji. Ze swojego zachowania tłumaczyć musiała się już m.in. prof. Inga Iwasiów z Uniwersytetu Szczecińskiego. W tym przypadku obyło się bez konsekwencji. O zjawisku w rozmowie z WP Kobieta mówiła też była minister edukacji, Katarzyna Hall. Jej zdaniem skargi mają na celu jedynie odwrócenie uwagi publicznej od błędów popełnianych przez ministerstwo edukacji.
Zobacz również:
- Grożenie sankcjami za poglądy prowadzi do przykrości i wielkiego stresu, ale na nerwach powinno się zakończyć – mówiła Katarzyna Hall. - Nauczyciele zawsze mieli różne poglądy. To normalne. Uczniów mogą uczyć ludzie o różnych poglądach. Mogą ich też szkolić w sztuce kulturalnej dyskusji na te tematy. To normalna rzecz. Tego powinniśmy uczyć – by mówili o swoich poglądach, by mieli tolerancję dla tych odmiennych. Tak przecież zawsze robili mądrzy nauczyciele.