Blisko ludziO zakazie aborcji zadecydowali mężczyźni. Choć większość ucieka na hasło "niepełnosprawne dziecko"

O zakazie aborcji zadecydowali mężczyźni. Choć większość ucieka na hasło "niepełnosprawne dziecko"

Dziś, w obliczu protestów kobiet najgłośniej krzyczą mężczyźni. O tym, że jesteśmy egoistkami, morderczyniami, że liczy się tylko nasza wygoda. W praktyce jednak okazuje się, że panowie wcale nie są tacy skorzy do wzięcia na siebie odpowiedzialności za nieuleczalnie chore dzieci.

Polki protestują przeciwko zakazowi aborcji
Polki protestują przeciwko zakazowi aborcji
Źródło zdjęć: © Getty Images
Agnieszka Mazur-Puchała

26.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja w przypadku trwałego uszkodzenia płodu jest niezgodna z konstytucją i trzeba jej zakazać. Wniosek podpisało 107 posłów PiS, 11 posłów Konfederacji i 1 poseł PSL-Kukiz’15. Co najmniej 85 mężczyzn (18 nazwisk na liście nie da się odczytać). 15 kobiet. W rozprawie wzięło udział 13 członków Trybunału Konstytucyjnego, w tym dwie kobiety (Krystyna Pawłowicz, lat 68 i Julia Przyłębska, lat 60). Nie potrzeba matematycznych zdolności, by zauważyć, że na kobiety w wieku rozrodczym wyrok wydali przede wszystkim mężczyźni oraz panie, które nie staną już przed dylematem "rodzić czy nie".

90 proc. kobiet samodzielnie wychowuje niepełnosprawne dzieci

Dziś, w obliczu protestów kobiet nadal najgłośniej krzyczą mężczyźni. O tym, że jesteśmy egoistkami, morderczyniami, że liczy się tylko nasza wygoda. W praktyce jednak okazuje się, że panowie wcale nie są tacy skorzy do wzięcia na siebie odpowiedzialności za nieuleczalnie chore dzieci.

- Szacujemy, że aż 90 proc. mam niepełnosprawnych wychowuje je samodzielnie – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta Iwona Hartwich, posłanka i działaczka społeczna, liderka protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych. - Dziś współpracuję z pięcioma takimi kobietami – ojcowie nie wytrzymali presji i odeszli. Boją się tego obowiązku, wolą płacić alimenty niż otoczyć swoją opieką chore dziecko i jego mamę.

W praktyce nawet i to bywa dla mężczyzn zbyt dużym obciążeniem.

- Z alimentami też różnie bywa – dodaje Hartwich. - W tym moim wąskim gronie cztery mamy dostają pieniądze z funduszu alimentacyjnego, a tylko jedna otrzymuje alimenty od ojca dziecka. W większości jest tak, że matki muszą starać się o to, żeby te pieniądze były im wypłacone. W przypadku niepełnosprawnych dzieci, jakiego pola się nie dotknie, jest dramat. Najbardziej wkurzają mnie politycy, którzy od kilku dni notorycznie kłamią w telewizji, że pomagają, że osoby niepełnosprawne są zaopiekowane, a przecież wiadomo, że nie są. Prosty przykład – 500 zł dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji. Jedyna grupa w Polsce, która pomoc dostaje z kryterium – osoby z głęboko upośledzonymi dziećmi muszą wielokrotnie stawać przed komisją i udowadniać, że te dzieci są chore i potrzebują pomocy – dodaje.

Dlaczego ojcowie niepełnosprawnych dzieci uciekają nie tylko od opieki, ale nawet od partycypowania w kosztach?

- To, że dziecko jest niepełnosprawne, tak naprawdę niewiele zmienia – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta Iwona Janeczek ze stowarzyszenia "Dla Naszych Dzieci". - Doświadczenie uczy, że w sytuacji, gdy rodzi się dziecko niepełnosprawne, mężczyźni nie tylko nie wytrzymują presji, ale też często nie płacą. Tu chodzi o mentalność – oni po prostu nie chcą tego robić.

Mężczyźni, którym rodzi się niepełnosprawne dziecko, mają jednak większe wyrzuty sumienia.

- Statystyki są takie, że 8 na 10 rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym się rozpada i częściej nie jest realizowany obowiązek opiekuńczy - dodaje w rozmowie z WP Kobieta prezes "Dla Naszych Dzieci", Justyna Żukowska-Gołębiewska. - Chociaż faktem jest, że w tym przypadku mężczyźni płacą jednak częściej niż w przypadku zdrowych dzieci. Uspokajają w ten sposób wyrzuty sumienia.

Jego partnerka poroniła. "Jestem absolutnie za aborcją"

W Polsce są też ojcowie, którzy latami walczą o opiekę nad dziećmi – o prawo do spotkań, do tego, by móc je wychowywać. Nie uciekających od odpowiedzialności. Poprosiliśmy o komentarz w sprawie zakazu aborcji Michała Fabisiaka ze stowarzyszenia Dzielny Tata.

- W 2001 roku moja partnerka poroniła w szpitalu – wyznaje Michał Fabisiak. - Rodziła do toalety i nikt jej nie pomógł. Lekarze powoływali się na klauzulę sumienia i rozkładali ręce. To było straszne. Jestem absolutnie za aborcją, chciałem nawet wstawić na naszą stronę informację, że Dzielny Tata popiera czarny protest. Zastanawiam się, czy nie wystąpić z Konfederacji ze względu na to, jak to wygląda. Jestem po kobiecej stronie i nie chcę walczyć. Żyjemy w smutnym kraju, w którym zostaliśmy ze sobą w pewnym sensie skłóceni. Polityka polega na tym, żeby podzielić naród, aby był on bezbronny.

Zdaniem Michała Fabisiaka ojcowie, którym zabrano dzieci, chcą teraz radykalizmu w drugą stronę. "Nie tędy droga" - mówi. Dodaje też, że on byłby za usunięciem ciąży, gdy w grę wchodzi trwałe uszkodzenie płodu.

- Gdybym ja na wczesnym etapie wiedział, że dziecko urodzi się niepełnosprawne, to byłbym za usunięciem ciąży - mówi Fabisiak. - Jestem za tym, żeby ludzie byli zdrowi i cieszyli się życiem, a nie podrzynali sobie żyły w imię jakiegoś "wyższego" celu. Polacy lubią robić z siebie męczenników, a ja jestem temu przeciwny.

Komentarze (137)