Nie każdy będzie drugą Świątek czy Lewandowskim. Cienka granica między motywowaniem a zmuszaniem
Lucyna wyznaczyła córkom deadline, po którym może rozważyć ewentualne wypisanie z treningów, a Sebastian zrobił kurs instruktora z myślą o swoich dzieciach. Daria Abramowicz - psycholog sportowy Igi Świątek, tłumaczy rodzicom, czym powinni się kierować.
Szlifowanie sportowego talentu w dzieciach to często główny cel, jaki stawiają sobie współcześni rodzice. Niejednokrotnie marzenia o karierze na miarę olimpijczyków są głównie w głowach dorosłych, a nie ich dzieci, dlatego tak ważne jest, aby być dla dziecka kibicem wspierającym, a nie roszczeniowym.
Maria jest mamą 9-letniego Józka, o którym już teraz można powiedzieć, że większą połowę swojego życia spędził na treningach. Sześć lat temu kobieta zapisała go do jednej z warszawskich szkółek piłkarskich i gdy zobaczyła, że chłopcu podoba się granie w piłkę, to postanowiła zrobić z niego potencjalnego kandydata do kadry narodowej. – Dzisiaj Józek należy już do trzech różnych szkółek jednocześnie i całe jego życie kręci się wokół treningów. W weekendy jest najgorzej, bo każda szkółka ma turniej, więc muszą jeździć z jednego meczu na drugi – opowiada Paulina, koleżanka Marii.
Dodatkowo chłopiec chodzi do podstawówki, gdzie jest klasa z profilem piłkarskim. – Tam nie ma innego tematu niż mecze – relacjonuje Paulina, której syn należy do jednej ze szkółek, gdzie jest zapisany Józek. – Maria twierdzi, że nie zmusza syna do treningów, tylko umożliwia mu spełnianie marzeń. Jej zdaniem chłopak ma marzenie, żeby być najlepszym, ale mnie się wydaje, że to jest bardziej jej marzenie – twierdzi Paulina.
– Gdy na meczach chłopiec zmarnuje szansę na celny strzał, to ona mówi: "Józek na pewno będzie wściekły, że nie trafił", więc nawet jeśli Józek nie będzie wściekły, to ona na pewno wmówi mu te emocje – podkreśla kobieta.
9-latek nie buntuje się przed pójściem na trening, ale niejednokrotnie widać, że raz radzi sobie lepiej, a raz gorzej. Po trzeciej klasie w wielu szkółkach są przeprowadzane testy, na podstawie których trenerzy podejmują decyzje o przyznaniu miejsca w drużynie głównej. – Strach pomyśleć, co będzie się u nich działo, jeśli Józek się nie załapie – zastanawia się Paulina, w przypadku której marzenia o wielkiej karierze syna zeszły już na drugi plan. – Widzę, że stracił zapał do tego sportu, dlatego odpuszczam. Co prawda jeździmy na treningi, ale nie wywieram na nim presji – dopowiada.
Czas na weryfikację
Z kolei Lucyna należy do grona rodziców, którzy umożliwiają dzieciom próbowanie sił w różnych dyscyplinach, ale jednocześnie pilnują, żeby zbyt szybko się nie zniechęciły. – Wprowadziłam zasadę, zgodnie z którą muszą uczestniczyć w treningach przez jeden rok, żeby móc sprawdzić, czy warto dalej w to iść, czy lepiej zrezygnować – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Obecnie córki Lucyny chodzą trzy razy w tygodniu na akrobatykę. – Ostatnio mają kryzys. Krzyczą i wrzeszczą, że mam je wypisać, ale nie zrobię tego pochopnie, bo wiem, że to im przejdzie. Gdy pojadą na zawody i zdobędą medale lub dyplomy, to znowu wróci im chęć do treningów – uważa mama 9- i 11-latki. – O rezygnacji możemy porozmawiać dopiero w czerwcu, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby, bo latem jest obóz sportowy, na który lubią jeździć – dopowiada.
Daria Abramowicz, psycholog sportowy, która ma pod swoimi skrzydłami m.in. Igę Świątek, twierdzi, że nie ma czegoś takiego, jak minimalny okres trenowania, po którym można wyciągnąć wnioski i uczula wszystkich rodziców, aby nie bagatelizowali sygnałów wysyłanych przez dzieci. – Jeśli dziecko mówi, że nie chce iść na trening, to nie powinno się bezrefleksyjnie zmuszać go do udziału, tylko spróbować dowiedzieć się, jaki jest konkretny powód. Rodzic musi dbać o to, aby wiedzieć nie tylko o postępach dziecka, ale również i o jego nastawieniu – tłumaczy ekspertka w rozmowie z WP Kobieta.
Daria Abramowicz wyjaśnia rodzicom, którzy chcieliby, aby ich pociecha rozwijała się w sporcie, żeby na początku skupili się wyłącznie na zaszczepieniu w dziecku pasji do aktywności fizycznej. – Trzeba stworzyć przestrzeń, pokazać różne możliwości i obserwować, w której dyscyplinie dziecko rzeczywiście dobrze się odnajduje. Bardzo długo w Polsce i na świecie była tendencja szybkiego wprowadzania dziecka w trening. W tej chwili tłumaczymy, że najpierw należy zbudować fundament w postaci pasji, bo to ona później pomaga przezwyciężać różnego rodzaju kryzysy, które są nieodłącznym elementem życia sportowca – mówi Abramowicz.
Rodzic w roli trenera
Sebastian Stawicki, ojciec dwulatka i czterolatka, postanowił, że będzie rozwijał w nich pasję do sportu od najmłodszych lat i tym samym pokazywał, że można aktywnie i fajnie spędzać czas. – Spróbują różnych dyscyplin i którąś na pewno dla siebie wybiorą, ale myślę, że w pierwszej kolejności postawimy na tenis ziemny – uważa. Mężczyzna sam w dzieciństwie intensywnie trenował tę dyscyplinę, ale zrezygnował, bo nie dostawał wsparcia od rodziców. – Pół roku wychodziłem do klubu na treningi, a chodziłem do kina. Po kilkanaście razy na ten sam film. W końcu ojciec spotkał trenera i skończyło się laniem – wspomina.
Sebastian wrócił do tenisa jako dorosły człowiek i z czasem zaczął trenować innych. Niedawno mężczyzna zrobił sobie kurs instruktora dzieci, ponieważ chce osobiście zająć się rozwojem swoich pociech. – Po pierwsze chcę, żebyśmy mogli wspólnie uprawiać sport, a po drugie sporo na tym zaoszczędzę. W Polsce jednorazowa lekcja z trenerem + wynajęcie kortu to koszt około 150 zł. Dla porównania u naszych sąsiadów w Czechach nie dosyć, że w każdej wsi są korty, to jeszcze darmowe – opowiada z rozżaleniem.
Psycholog Igi Świątek, której zwyciężczyni turnieju Rolanda Garrosa dziękowała podczas obierania trofeum, popiera rodzinne uprawianie sportu. – Gdy aktywność sportowa jest wpisana w życie rodziny, to dziecko prędzej będzie chciało trenować – mówi i jednocześnie tłumaczy, że nie ma konkretnego wieku, w którym należy zapisać dziecko na treningi, ponieważ są dyscypliny wczesnej i późnej specjalizacji.
– W przypadku pływania czy gimnastyki warto zacząć wcześniej, ale zdecydowana większość dyscyplin należy do tej drugiej grupy. Obecnie w krajach wysokorozwiniętych, jak np. Kanada, przyjmuje się, że około 12. roku życia zachęca się do rozpoczęcia ustrukturyzowanego treningu, a wcześniej stawia się na zabawę. Co ważne fachowcy podkreślają, aby również później wprowadzać rywalizację, żeby uprawianie sportu nie kojarzyło się wyłącznie z wygraną lub przegraną – dodaje.
- Rodzic nie powinien ślepo wychodzić z założenia, że jego dziecko będzie drugą Igą Świątek czy Robertem Lewandowskim. Trzeba zostawić sobie margines na niepowodzenia czy zmianę nastawienia dziecka. W sporcie profesjonalnym częściej mówimy, że jest niekolorowo niż kolorowo. Tłumaczymy, że aby wznieść trofeum, to trzeba wykonać potężną pracę i ponieść relatywnie duże koszty emocjonalne, społeczne czy finansowe - puentuje.