Nie mają ochoty na seks. Zamiast szukać pomocy, kobiety szprycują się tabletkami, których nikt nie przebadał
Wstydzą się, że "przestało im się chcieć", a gdy komuś się zwierzają, słyszą wulgarne porady. Kobiet, które mają obniżone libido, nie zrozumieją koleżanki, o ile nie miały podobnych problemów. Z partnerami rozmawiać jest jeszcze trudniej. Więc szukają remedium online i trafiają na "magiczne pigułki".
Wrażliwy łokieć
Beata po tabletki sięgnęła, kiedy przestała uprawiać seks ze swoim narzeczonym tak często, jak wcześniej. Kiedyś zdarzyło się, że partner zaczął ją dotykać, teoretycznie dokładnie tak, jak lubiła, ale ona mimo to nie była w stanie zmusić się, żeby jakkolwiek na te pieszczoty odpowiedzieć. Wtedy zaczęła szperać w sieci. Najpierw zwalała wszystko na stres, potem na to, że przytyła kilka kilo. Starała się bardziej o siebie dbać, relaksować, ale bez efektów.
Wizyty u seksuologa sobie nie wyobrażała. Nie umiała nazywać rzeczy po imieniu, nawet rozmawiając z narzeczonym, a co dopiero z obcą osobą.
Wybrała "stymulujący libido" suplement diety na podstawie pozytywnych recenzji w jednym z sex-shopów online. Zapłaciła około 80 złotych za 30 tabletek. Na stronie było napisane, że powinna przyjmować jedną dziennie. Potem na opakowaniu przeczytała, że jednak dwie, więc dokupiła drugie opakowanie. Pierwsze efekty miała poczuć po dwóch tygodniach suplementacji.
No i poczuła, tyle że nie do końca tak, jak sobie to wyobrażała. Zauważyła, że ma lekko powiększone, wrażliwsze na dotyk genitalia, ale nie przekładało się to w żaden sposób na zwiększenie ochoty na seks.
- Trudno mi to wyjaśnić. Pomyśl sobie, że siedzisz w pracy i cały czas pamiętasz, że masz – powiedzmy – łokieć. Wcześniej "odczuwałaś jego obecność" tylko kiedy się w niego uderzyłaś albo ktoś cię za niego złapał. Teraz czujesz go cały czas. Mniej więcej tak podziałały na mnie te tabletki – wyjaśnia.
Odstawiła je. Do seksuologa nadal nie poszła, mimo że w sypialni nie zrobiło się ani o jotę lepiej.
Przeczytaj także:
Są takie, które działają
Przyczyny utraty potrzeb seksualnych bywają na tyle złożone, że dochodzenie do sedna problemu należałoby zacząć u internisty, który może zlecić konkretne badania. Potem szlak wiedzie przez kolejne gabinety: seksuologa, a czasem nawet psychoterapeuty. Tyle że szlak sobie, a ścieżki, którymi chadzają kobiety sobie.
Ci, którym nie pomogły ani ostrygi, ani 8 godzin snu cudem wydartych kalendarzowi, pomocy szukają w sieci. Najczęściej trafiają na rzekomo pobudzające seksualnie suplementy diety, których producenci obiecują gruszki na wierzbie, zaś zachwycone klientki rozpisują się, jak zmieniło się ich życie. Wśród głosów co i rusz można przeczytać, że wreszcie wynaleziono "kobiecą viagrę".
Pracująca w ekskluzywnym sex shopie Iza zdradza, że środki zwiększające ochotę na seks to jeden z tych produktów, na które popyt mają stale.
Sama próbowała kilku środków tego typu. Często testują z dziewczynami z pracy nowości. Raz – żeby doradzać klientom, a dwa – bo mają do nich dostęp bez marży, więc fajnie poeksperymentować.
- Wiem, że z naukowego punktu widzenia to nie ma prawa działać, bo w większości nie ma żadnych składników aktywnych, ale moim zdaniem są takie, które działają naprawdę. Nie sądzę, żebym sobie coś wmawiała, bo brałam kilka rodzajów i czułam między nimi różnice. Próbowałam raczej tych, które mają działać po kilku godzinach. Z suplami, które trzeba przyjmować regularnie, się nie bawiłam, bo wydaje mi się, że popęd mam aż za duży. Osławiona mucha hiszpańska ani korzeń maca na mnie nie podziałały, ale jest taki jeden środek na potencję. Niby dla facetów, ale nie znam dziewczyny, która nie poczuła różnicy – opowiada Iza.
Wspomniany środek brała kilka razy. Działał około trzech godzin. Najpierw zauważyła, że zwraca większą uwagę na mężczyzn mijanych na ulicy. Nagle co drugi zaczął wydawać się jej szalenie atrakcyjny fizycznie. Seks z jej ówczesnym chłopakiem też był o wiele przyjemniejszy.
- Byłam bardzo wrażliwa na dotyk i szybciej osiągnałam orgazm – komentuje zdawkowo Iza, kiedy dopytuję o szczegóły.
Najpierw pigułka, potem rozmowa
Seksuolog, psychoterapeuta i psychiatra, profesor Michał Lew Starowicz, przyznaje, że często spotyka w gabinecie kobiety, które usiłowały przywrócić sobie ochotę na seks, korzystając ze środków farmakologicznych. Jak nietrudno się domyślić – bezskutecznie.
To często pierwszy krok. Umawiając się na wizytę do seksuologa, trzeba pokonać barierę wstydu. Do tego seksuologów jest w Polsce wciąż mniej niż osób szukających ich pomocy, a co za tym idzie, na wizyty trzeba czekać. Dodatkowo nie należą one do najtańszych. Prof. Lew-Starowicz nie potępia jednak suplementów mających zwiększać ochotę na seks, a nawet uważa, że w niektórych przypadkach ich zażywanie może przynieść pozytywne efekty lub chociaż stanowić początek dążenia do zmian.
- To, że kobieta zdecyduje się stosować suplementy diety w celu poprawy życia seksualnego, już oznacza, że jest zmotywowana do takiej zmiany. Przyjmując takie środki regularnie, siłą rzeczy będzie o seksie myślała częściej niż gdyby nie podejmowała żadnych działań. Jeśli tym, co hamuje porządanie, jest przede wszystkim brak czasu i stres, fakt, że choć przez chwilę pomyślimy w ferworze codziennych obowiązków o swoim ciele, partnerze i zbliżeniu, ma duże szanse nastroić nas do tego pozytywnie. Oczywiście, w odniesieniu do suplementów, mówimy o efekcie placebo. Efekt ten bywa zwykle nietrwały. Jeśli przyczyny utraty zainteresowania seksem leżą np. w problemach w relacji, nie ma co liczyć na to, że taka czy inna pigułka pomoże. Czasem nie pomagają nawet wizyty u specjalisty, ale dopiero zmiana partnera – komentuje seksuolog.
Przeczytaj także:
- Pożądanie seksualne to bardzo złożona kwestia, w którą uwikłane jest nie tylko ciało, ale i psychika. Niby zdajemy sobie z tego sprawę, ale często traktujemy temat trochę po macoszemu. W latach 90. świat upajał się wprowadzeniem na rynek Viagry. Tyle że niebieskie pigułki działają nie tyle na pożądanie, co na fizyczne reakcje związane z podnieceniem. Można wspomóc reakcje fizjologiczne, ale farmakologiczne oddziaływanie na psychikę i psychologiczne aspekty związane z reaktywnością seksualną są znacznie trudniejsze. W ten sposób ma działać m.in. niedostępny w Polsce lek, dopuszczony przez FDA (Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków – red.) do sprzedaży za Oceanem trafił już trzy lata temu. To nie jest jednak żadna "kobieca Viagra", jak można przeczytać w sensacyjnych nagłówkach. Nie działa bowiem na podniecenie, tj. ukrwienie genitaliów, ale na chemię mózgu. Skuteczność leczenia nadal budzi wiele wątpliwości i wymaga dalszych obserwacji. Zgodnie z rejestracją, stosowanie leku jest ograniczone do kobiet cierpiących na zaburzenia pożądania w wieku przedmenopauzalnym – klaruje profesor Michał Lew-Starowicz.
Pan Tabletka odradza
Marcik Korczyk jest magistrem farmacji, w sieci szerzej znanym jako "Pan Tabletka" za sprawą bloga, którego prowadzi od kilku lat. Jego zdaniem suplementy mające podnosić libido to nie tylko marketingowa manipulacja, ale też kupowanie kota w worku. I to bardzo drogiego kota.
No chyba, że za dowód ich skuteczności uznamy produkowane hurtowo opinie, dodawane na stronach sklepów przez zadowolone klientki, które dla niepoznaki odejmują jedną gwiazdkę "ze względu na cenę".
Prowadząc bloga wypracował rodzaj algorytmu, który pozwala szybko sprawdzić, na ile wiarygodny jest konkretny suplement. Proszę go o pobieżne zerknięcie na dwa popularne środki dla kobiet mające podnosić libido – Libido Therapy, który przyjmuje się codziennie, i Viameę, którą producent zaleca zażywać przynajmniej pół godziny przed "planowanym stosunkiem".
- Oba te środki, choć różne, da się porównać za jednym zamachem. A to dlatego, że w zasadzie nie ma tu czego oceniać. Odpadają w przedbiegach. W pierwszej kolejności należy sprawdzić, czy dany preparat został zgłoszony przez producenta w Głównym Inspektoracie Sanitarnym i czy zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie. W tym akurat przypadku tak było. To znaczy oba środki zgłoszono do ekspertyzy, ale jeszcze nie zostały przebadane, ich oficjalny status to "postępowanie w toku". Oceniając suplement, należy bacznie przyjrzeć się składowi, w którym powinna być podana precyzyjna ilość danego komponentu w jednej tabletce. Bez tego nie da się w żaden sposób określić, jak będzie ona działała. Żaden z tych dwóch środków nie ma dawek, a jedynie łacińskie nazwy, które dla osoby nieobeznanej z tematem mogą wyglądać "profesjonalnie". TPonadto, jak pokazują kontrole - te kupione w internecie bywają zanieczyszczone różnymi substancjami chemicznym – podsumowuje Marcin Korczyk z bloga "Pan Tabletka".
Nie sama biologia
Obniżone libido to nie tyle brak popędu seksualnego rozpatrywanego w kategoriach biologicznych, co brak psychicznej potrzeby zbliżeń cielesnych. Powodów mogą być tysiące.
Nie ma oczywiście żadnych norm, które wskazywałyby, jak rzadko ma ochotę na seks kobieta z obniżonym libido. Równie dobrze może uprawiać seks raz na tydzień, co kwartał albo tylko podczas pełni księżyca. O tym, czy "ma problem", decyduje przede wszystkim to, czy sama zaczyna postrzegać brak popędu w kategorii problemu.
Najczęściej dzieje się tak, kiedy niechęć do zbliżeń zaczyna rzutować na jej związek lub też była bardzo aktywna seksualnie, a nagle orientuje się, że nie pamięta nawet, kiedy ostatni raz się masturbowała. Oczywiście i tu nie ma normy. Apetyt seksualny fluktuuje przez całe życie.
Obniżone libido to nie jest żaden tam "brak nastroju", w który można się wprawić zapalając trzy świeczki i biorąc gorącą kąpielą. To raczej poczucie, że nie chce się być dotykaną w "ten" sposób. Bywa, że singielki ten stan nawet sobie chwalą. Gorzej radzą sobie z tym kobiety w szczęśliwych związkach pełnych bliskości i czułości. Jak długo by nie analizowały, nie są w stanie wypreparować wyjaśnienia. W końcu między nimi a partnerami jest tak dobrze, a je znowu "boli głowa".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl