Blisko ludziUśmiechnięty dziadziuś albo wredny staruch – tak ich widzimy, a seniorzy są po prostu ludźmi

Uśmiechnięty dziadziuś albo wredny staruch – tak ich widzimy, a seniorzy są po prostu ludźmi

Jak żadne wcześniejsze pokolenie boimy się zestarzeć. Za seniorami nie przepadamy, a w najlepszym razie ich upupiamy, przylepiając etykietki: sympatycznej babuni albo wściekłego "moherowego beretu". Sprawdzamy, dlaczego tak niewielu seniorów żyje aktywnie.

Uśmiechnięty dziadziuś albo wredny staruch – tak ich widzimy, a seniorzy są po prostu ludźmi
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Helena Łygas

16.08.2018 | aktual.: 19.08.2018 10:16

Helena Łygas, WP Kobieta: Mimo całej tej poprawnej politycznie gadki o "szacunku do osób starszych", zdaje się, że w Polsce nie darzymy przesadną sympatią seniorów.

Przemysław Wiśniewski, Fundacja Zaczyn: Kilka lat temu organizowaliśmy pierwszą Paradę Seniorów i opublikowaliśmy w sieci zapowiedź wydarzenia. Byliśmy wstrząśnięci komentarzami. Przytłaczająca większość z nich była obraźliwa, nawet wulgarna. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że w sieci dominują młodzi, skłonni do ekspresyjnego wyrażania swojego zdania i stawania w kontrze.

Nie zmienia to faktu, że te głosy obrazują tendencje w myśleniu o osobach starszych. Komentujący odmawiali im prawa do tego typu zgromadzeń, pisali, że "wstrętne staruchy będą tamować ruch". Krytykowano to, że w tym wieku chcą wychodzić z domu, kolorowo się ubierać, nosić jakieś transparenty. Słowem, odmawiali seniorom prawa do życia w społeczeństwie. Kwestionowano też przeznaczanie pieniędzy na aktywizację seniorów.

Takie podejście dziwi tym bardziej w kraju, który starzeje się najszybciej w Europie. Już za 20 lat osoby starsze będą stanowiły w Polsce aż 40 proc. społeczeństwa. Wszyscy jesteśmy seniorami. W osobach starszych, ich życiu i problemach możemy się przejrzeć jak w lusterku, które pokazuje przyszłość. Nas też to czeka.

Zniechęciliście się tym komentarzami?

Wręcz przeciwnie. To pokazuje tylko, jak ważne jest przypominanie, że seniorzy to szeroka, zróżnicowana grupa, a nie jakaś "banda staruchów", którzy wraz z przejściem na emeryturę tracą cechy osobnicze. W mediach starsze osoby występują rzadko, nie mają prawa głosu. Jeśli już się je pokazuje, to w bardzo stereotypowy sposób.

Mam wrażenie, że seniorów nauczyliśmy się dzielić na dwie grupy – tych dobrych i tych złych. "Dobrzy" to poczciwinki rodem z reklamy Werther's Original, w kolorowych swetrach i ze śnieżnobiałym garniturem zębów. "Źli" to moherowe berety, którym wnuczek zabiera dowód przed wyborami, i zgryźliwi dziadkowie, wrzeszczący na młodych w miejscach publicznych.

Starszych ludzi traktuje się w Polsce przedmiotowo, a nie podmiotowo. Gdy myślimy o współczesnych 30-latkach, nie dzielimy ich w głowie tylko na karierowiczów i osoby, które skupiły się na rodzinie. Tych podgrup, charakteryzujących się innymi priorytetami i innym stylem życia czy modelem rodziny, każdy z nas ma w głowie dziesiątki.

Ze stereotypowego myślenia wynikają też wadliwe modele aktywizacji seniorów, które zakładają, że oni już nie kojarzą za dużo i czego by się im nie zaproponowało, będą zainteresowani i wdzięczni.

Jak to wygląda w praktyce?

Na przykład starsze osoby, które może i chciałyby wyjść do ludzi, w lokalnym domu kultury do wyboru mają pogadankę z policjantem o tym, jak uniknąć kradzieży "na wnuczka" albo wycinanie łańcuchów choinkowych z papieru kolorowego. Jeśli na tym ma polegać aktywizacja seniorów, to nie będzie ona nigdy skuteczna.

Sami byśmy z takiej oferty nie skorzystali, ale gdyby to były np. warsztaty garncarskie, z których prace można zabrać do domu albo gotowanie z dziewczyną z Nigerii, która pokaże, jak przyrządzić dania kuchni afrykańskiej ze składników dostępnych w Polsce, znalazłoby się wielu chętnych. Osoby starsze to nie są trzylatki, którym pokazuje się, jak zrobić korale z makaronu, i są zadowoleni.

Z czego wynika chybiona oferta?

Oczywiście do pewnego stopnia z niedofinansowania takich inicjatyw, ale i z tego, że pracują nad nią osoby, które nie mają pojęcia o realnych problemach i potrzebach osób starszych. Kilka lat temu pracowałem w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, gdzie zajmowałem się polityką senioralną. Tam wyglądało to podobnie.

Trochę na zasadzie: zakładasz, że jest jakiś problem społeczny, a potem za biurkiem wymyślasz, jak go rozwiązać i ładnie to opisujesz. Bez konsultacji społecznych, bez zleconych badań. Trudno, żeby prowadzone w ten sposób działania były skuteczne.

Seniorów nie traktują podmiotowo nawet firmy, które tworzą skierowane do nich produkty. Jakiś czas temu do Fundacji Zaczyn zgłosił się producent urządzeń monitorujących tętno i inne parametry życiowe. Pokazaliśmy je naszym seniorkom. Od razu poznały, że nikt nawet nie zapytał osób w ich wieku, czego by po takim produkcie oczekiwały. To były kobiety, które przez całe życie dbały o elegancję i nie zmieniło się to wraz z wiekiem, a do oceny dostały wielkie, gumowe bransoletki w jaskrawych kolorach, trochę jak zegarki dla dzieci.

Panie skomentowały, że to, że są na emeryturze, nie znaczy, że straciły zmysł estetyczny. Chętnie by z takiego produktu korzystały, gdyby wyglądał dyskretniej. Projektowanie dla emerytów bez udziału samych zainteresowanych jest nagminne.

Przeczytaj także:

Czym polskie seniorki różnią się od polskich seniorów?

Przede wszystkim kobiety żyją dłużej, średnio aż o 8 lat, do tego pozostają w lepszym zdrowiu, bo bardziej o sobie dbają – zdrowiej jedzą, częściej chodzą do lekarza. W tym momencie statystyczna Polka dożywa 81. urodzin, jej rówieśnik zaledwie 73. Wśród aktywnych seniorek dominują wdowy. Co ciekawe, same panie mówią często o tym, że śmierć mężów dała im wolność i że są z niej zadowolone. Wynika to między innymi z tego, że w starszym pokoleniu dominuje model małżeństwa, w którym kobieta jest dla partnera opiekunką i gosposią. I to niezależnie od tego, czy mają dobre relacje i jak sama czuje się fizycznie.

Panie są też bardziej otwarte na nowości, chcą się jeszcze uczyć, rozwijać, poznawać nowe osoby. Często same aktywizują inne emerytki, przychodzą do organizacji takich jak Zaczyn z własnymi inicjatywami. Panom czasem nawet nie tyle się nie chce, co nie interesuje ich oferta, którą współorganizują panie, często wolą typowo męskie rozrywki – majsterkowanie czy wędkowanie. Oczywiście zawsze trafiają się jacyś rodzynkowie. Niestety, z naszych obserwacji wynika, że my, faceci, szybciej gnuśniejemy, zamykamy się na ludzi.

Zwracają na to uwagę też same seniorki, którym w pewien sposób przykro, że ich rówieśnicy nie dbają o siebie ani fizycznie, ani intelektualnie. Przestają być interesujący.

Dlaczego dla mężczyzn przejście na emeryturę jest trudniejsze niż dla kobiet?

Dzisiejsi emeryci swoją tożsamość rzadko kiedy budowali w oparciu o rodzinę, tak, jak robiły to kobiety. Głównym składnikiem tożsamościowym była dla nich praca. Bez niej czują się zdezorientowani. Mieli pozycję, autorytet, często jakąś władzę, a tu nagle z dnia na dzień tracą to wszystko, a z wypłaty, na której wysokość pracowali latami, zostaje marne 40 proc. I to jak dobrze pójdzie.

Nie jesteśmy też krajem, które wytworzył pozytywne modele kulturowe życia na emeryturze. Modelowe nad Wisłą jest siedzenie w fotelu w ciepłych kapciach i oglądanie telewizji. Polacy po przejściu na emeryturę przeważnie całkowicie wycofują się z życia zawodowego, nie szukają zajęć dorywczych, które zmuszałyby ich mimowolnie do kontaktu z ludźmi, raczej zamykają się w domach i o ile nie mają dobrych kontaktów z rodziną, zostają sami.

Starsi ludzie bardzo boją się śmieszności, a na seniorów, którzy dążą do spotkań z ludźmi i aktywności i np. zapisują się na zajęcia teatralne albo chodzą na potańcówki, patrzy się trochę jak na wariatów. Może i niegroźnych, ale jednak nie do końca normalnych.

Jakie, oprócz strachu przed śmiesznością, są inne lęki seniorów przed wyjściem do ludzi?

Zabrzmi to paradoksalnie, ale seniorzy często wstydzą się oznak starzenia - tego, że nie dosłyszą, że wolniej kojarzą. Często starają się udawać przed ludźmi sprawniejszych niż są w istocie, żeby do siebie nie zniechęcać, nie wyglądać na kogoś, kto potrzebuje opieki czy nawet pomocy.

Bardzo dużą barierą są na pewno finanse. Jeśli starszej osoby nie stać na to, żeby zjeść do syta i mieć energię na cały dzień, ani na to, żeby dobrze się ubrać, iść do fryzjera, nie będzie raczej chciała wychodzić do ludzi. Podobnie jak młoda osoba bez funduszy, będzie się wstydziła. Piramida Maslowa ma zastosowanie bez względu na wiek. Jeśli mamy niezaspokojone potrzeby niższego rzędu, nie będziemy dbali o te rzędu wyższego.

Abstrahując od finansów – starsze osoby bardzo powoli przekonują się do nowych inicjatyw. Jako fundacja działamy też w miejscowości Drobin na północy Mazowsza. Od sześciu lat organizujemy tam przeróżne warsztaty, ale i wycieczki.

Działalność na prowincji czymś się różni od działań w stolicy?

Osoby starsze są tam wbrew pozorom mniej ufne. W pierwszym roku działalności w Drobinie na zajęcia przychodziło zazwyczaj po kilka osób, 20 to już było dużo. W tym momencie jest więcej chętnych niż miejsc, pojawia się u nas regularnie ponad 200 seniorów. Emeryci przychodzą raz, drugi, trzeci i jeśli czują, że w ich życiu dzieje się dzięki temu coś pozytywnego, bo np. poznają nowe osoby, zmieniają coś w swoim otoczeniu albo uczą się czegoś nowego, to z nami zostają.

Dlatego tak często instytucjonalne działania nie przynoszą rezultatów w postaci większej aktywności seniorów. Bo jeśli ktoś przyjdzie na spotkanie, na którym może wypić herbatę w jakiejś salce i w sumie to tyle, nie będzie miał żadnej realnej korzyści i więcej się nie pokaże.

Ludziom często się wydaje, że osoby starsze będą zadowolone z samego faktu, że mogą gdzieś przyjść i poznać rówieśników, a to zupełnie tak nie działa. Proszę sobie wyobrazić, że czułaby się pani trochę samotna i poszłaby pani na koncert, z nadzieją na nowe znajomości. Może i z kimś by się pani zapoznała, ale nie stworzyłaby się między wami więź, z kolei zespół byłby beznadziejny, więc nie chciałaby pani przyjść na następny koncert. Ludzie chcą się skupiać wokół konkretnego celu, który wspólnie mogą osiągnąć, zaś relacje towarzyskie nawiązują się powoli, ta zasada obowiązuje niezależnie od wieku.

Seniorzy często bywają nieufni. Jeśli ktoś siedzi zamknięty w mieszkaniu i wychodzi z niego tylko po zakupy, lepiej żeby do wzięcia udziału w jakiejś wspólnej inicjatywie, namawiał go nie 25-letni wolontariusz, ale inny emeryt. Bo wolontariusz powie "chodź, będzie super", a starsza osoba zdaje sobie sprawę, że jej "super" to zupełnie inna kategoria niż "super" wolontariusza.

Natomiast jeśli opowie mu o tym rówieśnik, to zaczyna się nad wyjściem zastanawiać. W fundacji Zaczyn staramy się aktywizować szczególnie osoby w momencie tranzytowym, takie, które przeszły na emeryturę stosunkowo niedawno i są na rozstajach, na których mają wybrać, jak ich emerytura będzie wyglądała. Czy chcą zamknąć się w domu i założyć ciepłe kapcie, czy ciągle przebywać wśród ludzi.

Przeczytaj także:

Prezentowanie w mediach seniorów, którzy swoje powołanie odkryli dopiero na emeryturze, takich jak np. DJ Wika, najstarsza polska DJ-ka, jest dobrą motywacją dla starszej osoby?

Nie do końca. Oczywiście, to niezwykli ludzie, którzy robią spektakularne rzeczy. Kolorowe ptaki, które fascynują, ale raczej nas, ludzi w tzw. wieku produkcyjnym. Tymczasem dla niektórych emerytów takie historie to nic innego, jak postawiona zbyt wysoko poprzeczka.

Znamy przypadki osób, które popadły w depresję, bo chciały zaadaptować ten model medialnej starości do swojego życia, a byli zupełnie innymi osobami. Społeczeństwo najchętniej oglądałoby tylko takich seniorów chciałoby – produktywnych i charyzmatycznych, a przecież takich osób jest niewiele, niezależnie od tego czy mówimy o nastolatkach, czy o 50-latkach.

Musimy nauczyć się, że seniorzy to ludzie dokładnie tacy jak my. Czasem im się nie chce, czasem brakuje im motywacji albo chcą pobyć sami. Chcielibyśmy widzieć seniorów takimi, jakimi większość z nas nie jest w wieku 30 czy 40 lat. Pełnych pasji i energii. Powinniśmy ich rzecz jasna zachęcać do aktywności, ale nie powinniśmy mieć oczekiwań, a mamy ich bardzo dużo.

Widzimy to choćby na prowadzonych przez nas zajęciach informatycznych. Nie uczymy tam Excela czy Photoshopa, ale np. pisania maili, żeby osoby, które się na nich pojawią, od razu mogły wykorzystać tę umiejętność w codziennym życiu.

Tyle że większość z nich przychodzi do nas nie z realnej potrzeby czy chęci korzystania z internetu, ale dlatego, że sąsiad, wnuczek, znajoma czy syn powtarzają im – "naucz się korzystać z internetu". Czują straszną presję. Są jednocześnie zestresowani i skrępowani, że nie przystają do oczekiwań albo że sobie nie poradzą. Podobnie jest właśnie z tymi historiami o "superseniorach". To stresor.

Czy starość dzisiejszych 30-latków będzie podobna do starości naszych dziadków?

Trudno powiedzieć. Z jednej strony wedle wszelkich prognoz, nasze emerytury będą skandalicznie niskie i jeśli ktoś nie zgromadzi pokaźnego majątku do 60. czy 65. roku życia, jego sytuacja materialna będzie nie do pozazdroszczenia. Z drugiej strony seniorzy staną się największą grupą społeczną, o której poparcie będą musiały walczyć przyszłe rządy, dlatego zakładam, że udogodnień i uwagi skierowanej w stronę interesów tej grupy będzie o wiele więcej. Dzisiejszych seniorów jest łatwo gdzieś upchnąć, ograć, nie wyjdą na ulicę, nie będą palić opon, bo nie mają na to często siły. My będziemy tą siłą dysponowali w postaci głosów.

Ciekawą zmienną jest tu jednak inny aspekt. W Polsce mamy obraz tradycyjnej, wielopokoleniowej rodziny. Tymczasem takie rodziny nie były takie, jak wyobrażamy sobie obecnie. Nawet jeśli zdarzało się im mieszkać razem, to okres życia pod jednym dachem był krótki, bo i ludzie rzadziej dożywali późnej starości. Nasi dziadkowie, a czasem nawet rodzice, nie pamiętają starości swoich dziadków, bo najczęściej w momencie ich śmierci byli jeszcze dziećmi.

Za to millenialsi doskonale pamiętają swoich dziadków już z perspektywy osób dorosłych. Do tego żyją przeważnie o wiele bliżej ze swoimi rodzicami, niż oni żyli ze swoimi. Co za tym idzie, obserwują starość z bliska, oswajają się z nią i lepiej ją rozumieją.

Pewna pani, która najpierw była w Fundacji Zaczyn wolontariuszką, a potem pracownicą, powiedziała mi kiedyś, że to niesamowite, że ktoś bada potrzeby ludzi starszych i robi z nimi konsultacje. Kiedy ona miała te 30-, 40 lat, o ludziach starszych nikt nie mówił, nikt się nimi nie interesował. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które świadomie i systemowo zaczęło zajmować się starością.

Nie twierdzę, że będzie to sielanka, ale nie ma się czego bać.

Obraz
© Fundacja Zaczyn

Przemysław Wiśniewski – animator społeczny, twórca i prezes Fundacji Zaczyn, działającej na rzecz seniorów, redaktor naczelny jedynego w Europie Środkowej pisma poświęconego wyzwaniom starzenia społeczeństw "Polityka Senioralna".

Parada Seniorów 2018 pod hasłem "Dojrzali! Wspaniali!" odbędzie się w Warszawie 18 sierpnia i ruszy o godzinie 11 z ronda de Gaulle'a, pełen program dostępny na stronie wydarzenia

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (251)