Nie mogą mieć dzieci. Rodziny je piętnują
– Marek zmienił się nie do poznania. Był agresywny i nie ukrywał rozczarowania. Znęcał się nade mną psychicznie, krzyczał, że przeze mnie nie mamy dziecka. Sytuację podkręcali jego rodzice – mówi Monika. Bezdzietne kobiety ujawniają piekło, z jakim muszą się zmierzyć.
Marek był pierwszą miłością Edyty. Przez całe studia byli nierozłączni. Zaraz po obronie pracy magisterskiej postanowili razem zamieszkać. Ślub, jak twierdzi dziś Edyta, był tylko kwestią czasu. W 2010 roku Marek poprosił ją o rękę, dwa lata później odbyło się huczne wesele. Teściowie życzyli im miłości, szczęścia i potomstwa. Wtedy Edycie wydawało się to naturalne – w końcu zawsze marzyła o córce.
Wykrzyczał, że jest bezwartościowa
Nie przypuszczała, że życzenia te okażą się dla niej przekleństwem. Rok po ślubie, świeżo upieczeni małżonkowie zaczęli starać się o dziecko. Niestety, bezskutecznie. Badania potwierdziły najgorsze – u Edyty zdiagnozowano bezpłodność. Wtedy zaczął się jej koszmar.
– Marek zmienił się nie do poznania. Był agresywny i nie ukrywał rozczarowania. Znęcał się nade mną psychicznie, krzyczał, że przeze mnie nie mamy dziecka i jesteśmy nienormalną rodziną. Sytuację podkręcali jego rodzice. Marek był jedynakiem, pochodził z tradycyjnej, konserwatywnej rodziny, a jego matka nie brała w ogóle pod uwagę faktu, że nie zostanie babcią – opowiada kobieta.
Edyta kochała męża i za wszelką cenę chciała ratować małżeństwo. Zapisała się do psychoterapeuty, to samo zasugerowała mężowi. Niestety Marek nie był zainteresowany pomocą psychologa. Dziecko było dla niego potwierdzeniem prawdziwej męskości. Gdy podczas kolejnej kłótni wykrzyczał, że jego żona jest bezwartościowa, Edyta zrozumiała, że tego związku nie da się już uratować. Wyprowadziła się z domu. Dziś są po pierwszej rozprawie rozwodowej.
"A co, jeśli nie będziesz mogła mieć dzieci?"
Monika ma 35 lat. Pochodzi z małego miasta, jednak od kilku lat mieszka w Warszawie. Znajomi ze stolicy nazywają ją singielką, mama – starą panną. Monice nigdy to nie przeszkadzało. Chciała założyć rodzinę, jednak wciąż czekała na odpowiedniego mężczyznę. W zeszłym roku jej świat się zawalił. W lewej piersi wyczuła mały guzek. Po miesiącu usłyszała diagnozę – rak piersi. Lekarze zaproponowali standardowy tryb leczenia – najpierw chemioterapia, później radioterapia i hormonoterapia. Gdy Monika pogodziła się z diagnozą, postanowiła zadzwonić do mamy. Liczyła na jej wsparcie.
– Powiedziałam mamie, że mam raka. Usłyszałam jak płacze. Nie zdziwiło mnie to – spodziewałam się takiej reakcji. Niestety, po chwili okazało się, że jej histeria nie była wcale związana z moją diagnozą. Mama rozpłakała się, ponieważ zorientowała się, że leczenie może wpłynąć na moją płodność – opowiada Monika. – Kiedy się uspokoiła, zapytała: A co, jeśli przez to nie będziesz mogła mieć dzieci? – dodaje 35-latka.
Rokowania lekarzy nie były najlepsze. Konieczne było szybkie rozpoczęcie terapii, które wykluczało ewentualne zamrożenie komórek jajowych. Dziś Monika jest już po leczeniu. Czuje się dobrze i ma nadzieję, że wkrótce wróci do formy. Na razie nie wie, jak terapia wpłynęła na jej płodność. Jej mama nie dała za wygraną. Temat wnuków powraca w każdej rozmowie.
Zaproponował rozwód
Teresa przez 20 lat związana była z Pawłem, który od początku ich związku wiedział o jej bezpłodności. Akceptował ją i nie miał z tym żadnego problemu. Pomimo braku dzieci, byli szczęśliwym małżeństwem. Mieli dużo znajomych, stać ich było na zagraniczne wyjazdy. Nie czuli się gorsi od innych par. Dwa lata temu Paweł przyznał się żonie, że od dłuższego czasu ma kochankę. Dla Teresy to był szok.
– Okazało się, że Paweł przez kilka lat związany był z dużo młodszą kobietą. Powiedział bez ogródek, że wkrótce zostanie ojcem i chce skupić się na nowej rodzinie. Zaproponował rozwód – opowiada 50-latka.
Kobieta nie miała wyboru. Wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Dziś Paweł jest szczęśliwym ojcem córeczki. Teresa mieszka sama, od jakiegoś czasu walczy z depresją.
Z najnowszego badania Eurostatu wynika, że w Europie rodzi się coraz mniej dzieci. W całej Unii Europejskiej w 2017 roku na świat przyszło ich aż o 73 tys. mniej niż rok wcześniej. Jednym z powodów może być właśnie bezpłodność. Specjaliści ostrzegają, że z roku na rok rośnie liczba osób, które nie mogą mieć dzieci. Według Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego problem może dotyczyć nawet 1,5 mln polskich par.
To naturalna potrzeba i cykl
Dlaczego zatem bezdzietne kobiety wciąż nie mogą liczyć na wsparcie najbliższych? Psycholożka społeczna Monika Dreger tłumaczy, że mężczyźni, którzy wiążą się z kobietami, które nie mogą mieć dzieci, bardzo często myślą, że będą w stanie zaakceptować tę sytuację. Niestety, czasami problem ich przerasta. Dreger podkreśla, że potrzeba posiadania potomstwa oraz realizowania własnych potrzeb nie jest niczym złym. – Nie należy za to obwiniać partnera. Marek, mąż Edyty, nazywając ją bezwartościową, zachował się w sposób bulwersujący, mogło to jednak wynikać z jego bezradności – tłumaczy.
Zachowanie matki Moniki również łatwo zrozumieć. – Kobieta, która uświadamia sobie, że nigdy nie będzie babką, cierpi. To naturalna potrzeba i cykl – ludzie najpierw sami zostają rodzicami, a potem liczą, że zostaną dziadkami – podkreśla Dreger. Zaznacza też, że nie powinno się wywierać presji na kobietach, jednak wyrażanie swoich emocji nie jest niczym złym.
Psycholożka odnosi się także do prób ratowania związku, w którym jedno z partnerów jest bezpłodne i nie może spełnić oczekiwań drugiego.
– Oczywiście w takim przypadku można podjąć próbę terapii lub rozmowy na ten temat. Ograniczać się ona jednak musi raczej do tego, aby zrozumieć, czego partnerzy tak naprawdę chcą i co mogą poświęcić. Rozwiązań jest dużo. Począwszy od adopcji, skończywszy na wygłuszeniu swojej potrzeby posiadania dziecka – tłumaczy Dreger.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl