Nie rozmawia z siostrą od dwóch lat. Pokłóciły się o majątek po rodzicach
- Nie uważam, żeby obowiązkiem rodzica było przepisywanie wszystkiego na dzieci. Sama też niczego nie dostałam - wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską Helena Kisielowska. Jak w takim razie zakomunikować dzieciom, że w przyszłości nie przepiszemy na nich majątku? I czy w ogóle możemy to zrobić?
Dostała rodzinny majątek
Między Elżbietą (imię zmienione na prośbę bohaterki - przyp red.), a jej siostrą Teresą, konflikt narastał stopniowo. Wszystko zaczęło się od choroby ich matki.
- Wspólnie z mężem i dziećmi mieszkaliśmy z moją mamą. Kiedy zachorowała, to było dla mnie naturalne, że będę się nią opiekować. Zawoziłam na badania oraz do kościoła. Bardzo dbałam o to, by niczego jej nie zabrakło. Moja siostra, która mieszkała ok. 30 km od nas, przyjeżdżała raz w miesiącu - realacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta nie ukrywa, że ostatnie miesiące życia jej matki były bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na pogarszający się stan jej zdrowia. Jednak nie wyobrażała sobie oddać matki do żadnego ośrodka. Elżbieta oraz jej mąż nie mogli sobie pozwolić, by któreś z nich zrezygnowało z pracy, dlatego postanowili zatrudnić opiekunkę, która przez kilka godzin dziennie zajmowała się chorą.
- Teresa ani razu nie zapytała, czy nie potrzebujemy pomocy. Przyjeżdżała na godzinę, jadła obiad i wracała do siebie. Kiedy dowiedziała się, że mama przepisała na mnie dom, wpadła w szał - wspomina.
Warto podkreślić, że siostra Elżbiety kilka lat temu również otrzymała część majątku od rodziców, którzy przepisali na nią wówczas ok. 1 ha ziemi.
- Ja się o nic nie prosiłam. Mama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej choroba postępuje, dlatego postanowiła odpowiednio wcześniej pozałatwiać wszelkie sprawy majątkowe. Teresa nawet na jej pogrzebie musiała poruszyć tę sprawę, co wszystkich wyprowadziło z równowagi, dlatego wygarnęłam jej, co o niej myślę. Od tego dnia z nią nie rozmawiałam - zaznacza.
Przepisała na dzieci majątek. Wreszcie zaczęła żyć pełnią życia
Kilkanaście lat temu Danuta Stańczak podjęła decyzję o przepisaniu majątku na dzieci. Jak sama przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską, miało to związek z wiekiem emerytalnym i rezygnacją z pracy w rolnictwie. Choć obecnie rolnicy mogą przechodzić na emeryturę bez konieczności pozbywania się ziemi, kiedyś nie było to możliwe.
Kobieta nie ukrywa jednak, że nigdy nie miała problemu z tym, by przekazać swój dobytek pociechom. Sama zresztą też otrzymała schedę po rodzicach.
- Mamy z mężem czwórkę dzieci. Zanim komukolwiek przekazaliśmy gospodarstwo, wprost zapytaliśmy ich o to, kto chciałby je otrzymać. Finalnie staraliśmy się każdemu z nich dać mniej więcej po tyle samo, dlatego żadne z nich nie miało do nas o to pretensji. Nasz najstarszy syn zgodził się zostać w rodzinnym domu i się nami opiekować, dlatego dodatkowo otrzymał także budynek, w którym mieszkamy - mówi.
Danuta Stańczak nie ukrywa, że posiadanie gospodarstwa rolnego wiązało się z ciężką pracą fizyczną. Do tego dochodziły również liczne obowiązki domowe. Kiedy jednak jej dzieci dorosły i mogły przejąć pieczę nad rodzinnym majątkiem, wspólnie z mężem mogli wreszcie w pełni cieszyć się życiem.
- Dużo podróżujemy, spotykamy się z innymi seniorami i robimy rzeczy, na które wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić. Nasza sytuacja finansowa też znacznie się poprawiła. Emerytury przychodzą regularnie, a my nie musimy martwić się o to, czy nasze uprawy pozwolą nam godnie żyć - przyznaje.
Chce cieszyć się życiem, a to, co zostanie, przekaże dziecku
Olga Kiedrowicz nie ukrywa, że zanim syn dostanie jej majątek, "chce korzystać z życia, ile się da". Zdaniem kobiety nie należy bowiem pracować wyłącznie na dzieci.
- Zdecydowanie wolę inwestować w nasze wspomnienia, żeby, kiedy mnie już zabraknie, mógł przypomnieć sobie wspólne wakacje czy wycieczki za miasto - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jej zdaniem rodzice nie powinni także decydować o przyszłości dzieci.
- Mama nauczyła mnie cieszyć się życiem i sięgać po marzenia. Z drugiej strony mam teściową, która wszystko robi dla syna i wnuka. Na zasadzie: "Wybuduję dom, kiedyś będzie dla nich". Tylko nie zapyta ich, czy oni w ogóle będą chcieli tam mieszkać - zauważa.
Olga Kiedrowicz nie chce, by dla jej syna liczyły się wyłącznie rzeczy materialne.
- Uważam, że nie jestem nic winna mojemu dziecku, poza zapewnieniem mu kochającego domu, a czy zostawię mu kiedyś mieszkanie, dom z ogrodem czy działkę na Mazurach, nie ma to kompletnego znaczenia - uznaje Olga.
Nie zmierza przepisywać majątku na dzieci
- Nie uważam, że obowiązkiem rodzica jest przepisywanie wszystkiego na dzieci. Sama też niczego nie dostałam. Na wszystko zarabiałam ciężką pracą, dlatego uważam, że takie ciągłe dawanie nie uczy niczego dobrego - podkreśliła w rozmowie z Wirtualną Polską Helena Kisielowska.
Kobieta nie ukrywa, że słyszała wiele historii na temat problemów związanych z podziałem majątku. Sama ma dwoje dzieci, dlatego boi się, że w przyszłości z tego powodu może dojść między nimi do kłótni.
- Chyba każdy miał w swojej rodzinie przypadek, gdzie bliscy skaczą sobie do gardeł, bo trzeba podzielić to, co po kimś zostało - zauważa.
Okazuje się, że właśnie z tego powodu zdecydowała się nie walczyć z bliskimi o majątek po zmarłej babci.
- Nagle zjawiła się rodzina, która chciała wyszarpać ułamkowe części dla swoich dzieci, a do podziału była ziemia rolna oraz gospodarstwo. Spór o to trwa do dziś. Ja jako jedyna z wnuków nie biorę udziału w tych przepychankach, raz, że mam swoje, a dwa, że nie chciałabym się o nic od nikogo upominać - stwierdza.
Helena Kiesielowska poinformowała dzieci o tym, że w przyszłości nie zamierza przepisać na nich swojego majątku.
- Czy mają mi za złe takie podejście? Nie wiem, może. Nigdy nie rozmawiałam z nimi na ten temat. Córka jest na drugim roku studiów, a syn niedawno obronił magisterkę, dlatego być może jeszcze o tym nie myślą. Póki co, wspieram ich na tyle na, ile mogę - podkreśla.
Czy rodzice powinni przepisać majątek na dzieci?
Zdarza się, że dzieci oczekują, by rodzice przepisali na nie swój majątek. Biorą to wręcz za pewnik. Kiedy jednak dowiadują się, że matka lub ojciec mają zupełnie inne plany, dochodzi między nimi do sporu.
Psycholożka Dorota Minta zaznaczyła, że rodzice nie muszą przekazywać swojego życiowego dorobku dzieciom. Co więcej, nie można także od nich tego wymagać ani oczekiwać. Ekspertka uważa, że nieporozumienia z tym związane mogą świadczyć o znacznie poważniejszych problemach w rodzinie.
- Tego typu konflikty często dowodzą o braku porozumienia i złej komunikacji. Niestety, nie potrafimy rozmawiać o pieniądzach, przez co potem tworzą się niedomówienia i pretensje - tłumaczy.
Specjalistka podkreśla, że to, jaki mamy kontakt z bliskimi, może mieć realny wpływ na nasze poczucie bezpieczeństwa.
- Gdy między członkami rodziny są dobre relacje i otwarcie rozmawiają o różnych rzeczach, to najczęściej zostawiają tego typu sprawy kodeksowi rodzinnemu lub zasadom dziedziczenia - zauważa psycholożka.
Dorota Minta zwraca uwagę, że rozmowy na temat przekazania majątku następnemu pokoleniu powinny zacząć się znacznie wcześniej, niż ma to zazwyczaj miejsce.
- To ważne, aby komunikować dzieciom, jakie mamy plany na przyszłość lub właśnie na emeryturę. Jeżeli jednak sytuacja jest zaogniona i nie ma między członkami rodziny swego rodzaju szczerości finansowej, to wtedy rzeczywiście może dojść między nimi do konfliktu - wskazuje.
Zdaniem psycholożki rodzice, którzy przekazali dobytek dzieciom, nie powinni wymagać od nich niczego w zamian.
- Jeżeli dajemy komuś prezent, to nie oczekujemy za niego rekompensaty - zauważa.
Czy rzeczywiście to rodzice decydują, co dalej z ich majątkiem?
Adwokat dr Katarzyna Ciulkin-Sarnocińska w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśliła, że rodzice "mogą̨ dowolnie dysponować własnym majątkiem, zarówno za życia, jak i na wypadek śmierci". Ekspertka wskazała, że kwestie dziedziczenia są uregulowane w kodeksie cywilnym, a stwierdzenie nabycia spadku może zostać przeprowadzone z ustawy bądź na podstawie testamentu.
- Jeżeli majątek jest dziedziczony z ustawy, to wprost z kodeksu cywilnego wynika, kto dziedziczy po spadkodawcy. Wówczas, w przypadku, gdy po śmierci rodzica w gronie spadkobierców pozostaje np. troje dzieci, to dziedziczą one spadek każdy po 1/3. W sytuacji, w której za życia spadkodawca sporządzi testament, może on w testamencie powołać do spadku inne osoby, niebędące spadkobiercami ustawowymi. Tym samym, dzieci nie odziedziczą spadku - tłumaczy.
Będą mogły one jednak dochodzić od spadkobiercy testamentowego zachowku.
- Wysokość zachowku, jeżeli uprawniony jest trwale niezdolny do pracy albo jeżeli zstępny uprawniony jest małoletni, wynosi 2/3 wartości udziału spadkowego, który by mu przypadał przy dziedziczeniu ustawowym. W pozostałych przypadkach to z kolei połowa wartości tego udziału - dodaje.
Co ciekawe, spadkodawca może także za życia wydziedziczyć w testamencie spadkobiercę. Zdaniem adw. dr Katarzyny Ciulkin-Sarnocińskej, aby wydziedziczenie było skuteczne, muszą zaistnieć następujące przesłanki, dotyczące zachowania spadkobiercy:
- Wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego.
- Dopuścił się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności, albo rażącej obrazy czci.
- Uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych.
W takiej sytuacji wydziedziczony spadkobierca, zostaje pozbawiony prawa do zachowku.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.