FitnessNie umiem żyć bez telewizji

Nie umiem żyć bez telewizji

Nie mamy ochoty na książkę, kino, spacer, a nawet na rozmowę z najbliższymi. Wybieramy telewizor. Czasem więcej wiemy o bohaterach głośnych programów i seriali, niż o przyjaciołach i rodzinie.

Nie umiem żyć bez telewizji

Nie mamy ochoty na książkę, kino, spacer, a nawet na rozmowę z najbliższymi. Wybieramy telewizor. Czasem więcej wiemy o bohaterach głośnych programów i seriali, niż o przyjaciołach i rodzinie.

Dlaczego niektórym tak trudno wyobrazić sobie życie bez migającego domowego ekranu?

Grażyna Wikowska z Głogowa:
Mój mąż powtarza: "Narzekasz na brak czasu, a oglądasz w telewizji wszystko, jak leci". Dzieci się zastanawiają, czy nigdy mi się nie pomyli "Klan" z "Plebanią". Koleżanki w pracy na wyścigi chwalą się "Ja w ogóle nie włączam telewizora", "Ja oglądam tylko dziennik". Dziwne, że dokładnie wiedzą, co było w którym odcinku serialu, albo z kim rozmawiał Wampir. Nie chcę kłamać - bardzo lubię oglądać telewizję. Uważam, że dla takiej kobiety jak ja - z niedużego miasta, zapracowanej, kilkanaście lat po ślubie, liczącej każdy grosz - telewizja to jedyna rozrywka. Nie pojadę do teatru, nie poznam ciekawych ludzi, kino i książki są drogie. To nieprawda, że oglądam tylko seriale. Dużo dowiaduję się o świecie z programów przyrodniczych, podróżniczych, historycznych, z teleturniej.

Zachęcam dzieciaki, żeby też oglądały także audycje. To im przecież bardzo pomaga w szkole. Ja nie wszystko potrafiłabym im wytłumaczyć. Mąż śledzi sport i politykę. Czasem kłócimy się, co oglądać.
Przydałby się nam drugi telewizor. Kiedy wracam zmęczona po pracy, wcale nie chce mi się od razu rzucać do domowych obowiązków. Zaparzam sobie zielonej herbaty, siadam w fotelu i oglądam telenowelę. To moje wytchnienie, lepszy świat. Przez godzinkę nie mam na głowie żadnych problemów. Inni się martwią - ci na ekranie.

Bardzo często zazdroszczę bohaterkom filmów o miłości. Mój mąż to dobry człowiek, wiem, że mnie kocha, ale... co może być niezwykłego w naszym życiu? Czy zaprosi mnie na Hawaje, kupi mi pierścionek z brylantem, uklęknie przede mną z bukietem róż? Nie. To mogę sobie obejrzeć takie sceny tylko na filmie. I lubię to oglądać. Nawet kiedy łza zakręci mi się w oku. Wiem, że wszystkie kobiety myślą tak samo. Dlaczego miałabym się tego wyrzec?

Czasem coś mnie złości. Nie wszystko mi się podoba, ale przecież zawsze mogę zmienić program. I uważam, że telewizja jest ważna dla życia rodzinnego. Kiedy oglądamy film po dzienniku, to czuję, że jesteśmy razem - ja, mąż, dzieci. Widzę, jak się śmieją, albo siedzą po cichu wpatrzeni. To są nasze wspólne przeżycia. Potem mamy o czym rozmawiać. Jestem zadowolona, że dzieciaki nigdzie nie latają, mąż w domu siedzi. Zawdzięczam to telewizji. Co byśmy robili w niedziele, święta? Nawet, jak się idzie do znajomych czy rodziny, to też wszędzie są włączone telewizory. Każdy chce wiedzieć, co się na świecie dzieje, rozerwać się. Każdy ma swoje ulubione programy. Jakie życie musiało być kiedyś smutne bez telewizji...

Problem Grażyny komentują mieszkanki jednego z bloków na osiedlu Ostrobramska w Warszawie.

Małgorzata, 36 l., urzędniczka
Jestem samotną matką. Mąż porzucił mnie i syna osiem lat temu. Bardzo wielu znajomych wtedy się ode mnie odsunęło. A ci co zostali, mają swoje życie. Wiadomo, że zaprasza się tylko pary. Ja na sylwestra, w soboty jestem sama. Syn ma swoich przyjaciół, spędza z nimi wolny czas. Gdyby nie telewizja, zwariowałabym. Oglądam filmy. Tak jak Grażyna najbardziej lubię te o miłości. Wydaje mi się wtedy, że to mnie ktoś kocha, że nie jestem sama. Nawet, jeśli sobie popłaczę, jest mi jakoś raźniej. Zresztą, kiedy gra telewizor, mam wrażenie, że ktoś ze mną jest. Czasem nawet zasypiam, nie wyłączając odbiornika. Lubię słyszeć czyjś głos. Kiedyś, gdy syn był jeszcze mały, oglądanie telewizji mnie mobilizowało. Wiedziałam, że muszę wszystko zdążyć zrobić w domu, aby sobie spokojnie usiąść i zobaczyć film. Teraz też w sobotę spieszę się ze sprzątaniem.

Urszula, 26 l., studentka
Przeraża mnie uzależnienie od telewizji. Nie chcę, żeby moje życie rodzinne wyglądało tak, jak Grażyny. Ona godzi się na to, żeby programy telewizyjne i filmy zastępowały jej miłość, poznawanie świata, własne przeżycia. I tego samego uczy swoje dzieci. Zamiast pójść z nimi do lasu, pokazać im ptaki, drzewa, ogląda z nimi film przyrodniczy. Cieszy się, że jej mąż drzemie przed telewizorem, byle tylko nie poszedł nigdzie z kolegami. Przecież to nie jest prawdziwe życie. W najmniejszym nawet mieście można mieć przyjaciół, rozmawiać z nimi, malować, hodować kwiaty, naprawdę kochać, a nie zadowalać się oglądaniem cudzej miłości. Telewizja, jak jakiś potwór, może zdusić wszelką aktywność, nawet samodzielne myślenie. Każdy powinien się przed tym bronić.

Teresa, 34 l., nauczycielka
Oglądanie telewizji to bardzo przyjemne zajęcie. Wystarczy usiąść w fotelu. Nie myśleć, nie zastanawiać się, nie wybierać - oglądać. Znam dzieci z takich rodzin, jak Grażyny. Całe czas oglądają telewizję. Do późna. Biorą przykład z rodziców. I wcale nie są to programy popularnonaukowe, dostosowane do wieku dzieci, ale wszystko - seks, przemoc, polityka. A potem dziwimy się różnym patologiom. Rodzice nie rozmawiają z dziećmi, nie wiedzą, co one myślą. Wydaje im się, że jak siedzą przed telewizorem, to przynajmniej są na oku i nic złego się nie dzieje. Ale czym nasiąka ich umysł? Czy mają jakiekolwiek inne rozrywki, zainteresowania, czy uprawiają sport? Telewizor w domu powinien być pod kontrolą. I nie tylko dzieci muszą mieć ściśle wyznaczony czas, który mogą spędzić przed ekranem. Dorośli też. Grażyna powinna się nad tym zastanowić.

Marcelina, 29 l., na urlopie wychowawczym
Mam małe dziecko, mąż dużo pracuje i wraca późno. Często jestem sama. Jak to łatwo pstryknąć pilotem i już ktoś do mnie mówi, zabawia mnie. Przez rok pomału wpadałam w uzależnienie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Zanim dobrze otworzyłam oczy, już grał telewizor. Tłumaczyłam sobie, że to mój kontakt ze światem. A filmy i seriale to jedyna przyjemność. I prawie tak się stało. Nie chciało mi się wychodzić z domu, nikogo nie zapraszałam, kończyłam szybko telefony, bo już coś się zaczynało. Mąż szedł spać po kolacji, a ja jeszcze coś oglądałam. Program telewizyjny znałam na pamięć. I wydawało mi się, że żyję, jak każdy. Aż przyjechała do mnie na wakacje przyjaciółka ze studiów i nie miałyśmy o czym rozmawiać. Ona o książce o Bridget Jones , a ja o serialach. Ona o wystawie swoich amatorskich fotografii, a ja o "Wielkim Bracie". Ona wieczorem chciała mówić o swoich marzeniach, a moja ręka sama sięgała po pilota. Zrozumiałam, że wpadłam po uszy. Na miesiąc zupełnie odstawiłam telewizję. Teraz już
mogę oglądać wybrane programy, ale znów zdecydowanie wolę własne życie od telewizyjnej fikcji.

Alina Jarosz, Psycholog rodzinny, prywatnie mężatka od 8 lat, ma dwójkę dzieci.
Najważniejsze jest uświadomienie sobie korzyści i zagrożeń płynących z wszechobecności telewizji w naszym życiu.

Plusy

  1. Natychmiastowa informacja o wydarzeniach na całym świecie. Orientacja w tym, co się dzieje daje wielu ludziom poczucie bezpieczeństwa i uczestniczenia w głównym nurcie wydarzeń.
  2. Łatwy i tani dostęp do wiedzy i dóbr kulturalnych. Wystarczy chcieć po nie sięgnąć. Ale nie wystarczy włączyć telewizor. Trzeba wybierać.
  3. Cudowna psychoterapia antystresowa. Jedni odreagowują, oglądając piękne wnętrza, idealne miłości. Identyfikując się z tym, co widzą i kompensując sobie w ten sposób niedostatki własnego życia. Inni słysząc o kłopotach i cierpieniach większych niż ich własne, mają satysfakcję, że jeszcze nie jest z nimi najgorzej.
  4. Nie trzeba się wysilać, zapraszając gości. Można włączyć program z dowcipami, piosenkami biesiadnymi, dyskusją polityczną. Wystarczy podać coś do jedzenia. Z własną rodziną też nie trzeba rozmawiać. Wystarczy film, który wszystkich zainteresuje.

Minusy

  1. Stopniowe uzależnienie od domowego pocieszacza, który w końcu staje się jedynym przyjacielem, zazdrośnie pozbywając się konkurencji.
  2. Życie na niby problemami telewizyjnymi, co nie daje szans na własne autentyczne przeżycia.
  3. Odsuwanie się od ludzi, zanik życia towarzyskiego i więzi rodzinnych. Siedzieć przed tym samym telewizorem, to nie zawsze znaczy być razem.
  4. Brak własnego rozwoju, poszukiwań, działań. Stopniowy zanik wszelkiej aktywności poza pstrykaniem pilotem.

Każdy może korzystać z dobrych stron telewizji, nie dopuszczając do tego, aby zawładnęła naszym życiem. Wystarczy pamiętać, że każdy telewizor, oprócz włącznika, ma również wyłącznik.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)