Blisko ludziNietypowe historie miłosne. "W dzieciństwie przejechał mnie rowerem"

Nietypowe historie miłosne. "W dzieciństwie przejechał mnie rowerem"

– Mogę powiedzieć, że ja i mój mąż znamy się praktycznie całe życie – mówi Paula Branach. Ona i Bartosz pochodzą z Głogowa, a mieszkają w Belgii. Doczekali się dwójki dzieci: pięcioletniego Ignasia i trzyletniego Marcela. Okoliczności, w jakich się poznali, mogą wydawać się całkiem zwyczajne, ale w tej historii – jak i w wielu innych – jest drugie dno.

Nietypowe historie miłosne. "W dzieciństwie przejechał mnie rowerem"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Paula była w drugiej klasie liceum, kiedy w jej szkole odbywała się impreza połowinkowa. Nie miała na nią szczególnej ochoty. – Moja mama musiała mnie długo namawiać, żebym się na nią wybrała. Powód? W przeciwieństwie do moich koleżanek nie miałam osoby towarzyszącej. Całe szczęście, że posłuchałam mamy i poszłam.

Podczas imprezy w pewnym momencie do sali wszedł chłopak w garniturze, spóźniony, z wyglądu student. – Spojrzałam na niego i szepnęłam koleżance do ucha: "On dziś wychodzi ze mną". Zaśmiała się. "Jasne, chciałabyś" - odpowiedziała. Zaczęliśmy się ze sobą bawić. Bartek był świetnym tancerzem – wspomina Paula.

Usiedli w końcu przy stoliku i zaczęli rozmawiać.

Bartek: – Wiesz, ja ciebie kojarzę. Mieszkasz przy Długosza?
Paula: – Nie, już nie. Ale mieszkałam prawie 14 lat.
Bartek: – No właśnie! Ja też tam mieszkałem przez jakieś 7 lat.
Paula: – Tak? Nie mogę cię skojarzyć.
Bartek: – Wyprowadziliśmy się pod koniec lat 90.
Paula: – A jaki numer mieszkania?
Bartek: – 66.

– W tym momencie zaczęłam liczyć – opowiada Paula. – Skojarzyłam piętro, mieszkanie, twarze, rodzinę i tego chłopaka. Od razu wróciło do mnie wspomnienie sprzed dziesięciu lat. Ja, mała chłopczyca, pyskula. Zaczepiam starszego chłopca, przekomarzam się z nim. Krzyczę do niego: "I tak mnie nie złapiesz, i tak mnie nie dogonisz!". Na co on: "Tak? To dawaj, uciekaj!". Więc biegnę ile sił w nogach. W pewnym momencie wbiegam na trawę. Nagle czuję, jak przednim kołem roweru chłopak najeżdża mi na piętę. Wywracam się i wtedy on wjeżdża na mnie rowerem, po czym znika z horyzontu - wspomina.

Zobacz także: Jak długo po rozstaniu się cierpi? Maria Rotkiel mówi jasno

Kiedy Paula wróciła do domu, mama zobaczyła na plecach córki odcisk opon. Natychmiast poleciała do sąsiada na skargę. Wieczorem sprawca przyszedł Paulę przeprosić i dał jej czekoladę. – Wracam z tych rozmyślań na salę. Patrzę na tego przystojniaka, który przed chwilą w mojej głowie gonił mnie na rowerze. I wtedy nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale wstałam i torbą, w której miałam buty na zmianę oraz kosmetyki, zdzieliłam go przez pół stołu. Wyraz twarzy Bartka był jednoznaczny: "Wariatka". A ja wykrzyczałam mu w twarz: "To ty mnie przejechałeś rowerem, jak miałam 7 lat!".

Bartek nie mógł uwierzyć. – To byłaś ty?! – zawołał, by dodać po chwili: – Ale przecież cię przeprosiłem, a w dodatku kupiłem ci czekoladę i to z orzechami!

Obraz
© Archiwum prywatne

To był początek pięknej znajomości. Tamtego wieczoru Bartek odprowadził Paulę do domu. Kilka dni później dostała wiadomość: "Wiesz, że narzędzie zbrodni wciąż stoi w piwnicy?". Na pierwszą randkę wybrali się do meksykańskiej restauracji. – On nie miał na rachunek, więc poprosił mnie, żebym mu dołożyła. Od tamtej pory jesteśmy razem. W sumie trzynaście lat. Cztery po ślubie. Mamy dwóch cudownych synów i piękne wspomnienia – mówi Paula. – Jego mama o tym, że Bartosz przejechał mnie rowerem, dowiedziała się dopiero ode mnie. Dziesięć lat później.

Obraz
© Archiwum prywatne

Grudniowe zauroczenie

Niewiele brakowało a Daria nigdy nie poznałaby Konrada. – Wyjechałam do Niemiec na stałe. Moje mieszkanie zostało puste – relacjonuje. – Opiekę nad nim sprawowała moja mama. W pewnym momencie przeprowadzano jakieś remonty na klatce i po skończeniu prac panowie budowlańcy chodzili po mieszkaniach i zbierali od lokatorów podpisy. Moja mama mówi, że tu jest jakiś błąd w papierach i że ona tego nie podpisze. Na to pan, że przyjdzie w przyszłym tygodniu. Moja mama mówi, że tu nie mieszka i że specjalnie musiałaby przyjechać, bo mieszkanie stoi puste. Na co ten pan: "Jak to, takie mieszkanie stoi puste? A nie chce go pani wynająć? U nas w firmie jest jeden młody chłopak, co mieszka w kamienicy bez ogrzewania i nie ma się gdzie podziać, a idzie zima".

Był grudzień. Wkrótce do Darii zadzwoniła mama i zapytała, czy może wynająć mieszkanie temu chłopakowi, na co Daria odpowiedziała, że w żadnym wypadku, bo nie wiadomo, co to za c**j (wspomina, że naprawdę padło takie słowo). – Nie wiadomo, czy nie zdewastuje, bo przecież w mieszkaniu są wszystkie moje rzeczy itd. Mama powiedziała, że przeniesie wszystko do salonu i zamknie go na klucz, a chłopak do dyspozycji miałby tylko kuchnię, łazienkę i mały pokój. Nie zgodziłam się. Gdybym mogła, to wtedy bym zagryzła mamę za takie stawianie sprawy – nie kryje Daria.

Po paru dniach otrzymała telefon. Zadzwoniła mama z informacją, że chłopak mógłby się wprowadzić po Bożym Narodzeniu i że już wszystko z nim ustaliła. – Ja w szoku, wkurzona, na szybko załatwiłam sobie urlop i 4 stycznia 2015 roku pojechałam do Polski. Dzień późnej przyjechał ten chłopak w ubraniu roboczym, z trzema torbami i powiedział: "No i już się przeprowadziłem". Tak właśnie mi mama wprowadziła męża do domu. Teraz śmiejemy się, że go nie chciałam, a został moim mężem. Konrad od sierpnia 2015 roku mieszka z Darią w Niemczech. W 2017 roku urodził im się pierwszy syn, a w 2019 roku – drugi.

Festiwal w Jarocinie

Ciekawą historię ma też do opowiedzenia Ania. – Na festiwalu w Jarocinie siedziałam ze znajomymi. W pewnym momencie do mojego kolegi podszedł pijany, ubrany w moro i z zapaleniem spojówek jakiś chłopak, który wyglądał jak recydywista. Kolega zaczął go zapraszać, proponować, żeby pojechał z nami na Woodstock. Gdy odszedł, wściekłam się na kumpla, że chyba zwariował, bo ten gość nas wszystkich pozabija, jak z nami pojedzie – wspomina.

Mieszkała wtedy w Poznaniu i w dzień wyjazdu znajomi przyjechali po nią. – Akurat się kąpałam i zapomniałam zabrać do łazienki ubrania, więc wyszłam w ręczniku. Patrzę, a ten gość siedzi w mojej kuchni! – opowiada Ania. – Pojechaliśmy razem na ten Woodstock, zaczęliśmy rozmawiać. Po Woodstocku miałam jechać na wakacje i jakoś tak bezmyślnie napisałam do Macieja, czy jedzie że mną. Znaliśmy się trzy dni. I tak już od dziewięciu lat jeździmy razem na wakacje i mamy dwójkę dzieci.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (16)