Nie pomaga dzieciom w lekcjach. "Ja już raz do szkoły chodziłam"
Wielu rodziców spędza wieczory nad lekcjami, wierząc, że to ich obowiązek. Ale nie Paulina Holtz. Aktorka w szczerym wywiadzie zdradziła, że nigdy nie odrabiała zadań domowych z dziećmi. - Jeśli chodzi o moje oczekiwania wobec ich edukacji, to ja miałam tylko takie, żeby mi głowy tym nie zawracały - mówi.
Paulina Holtz od lat dzieli życie zawodowe z rolą mamy, ale jak sama przyznała w rozmowie z Karoliną Oponowicz w podcaście "Punkt zwrotny" radia TOK FM, wychowanie córek nie oznaczało dla niej spędzania wieczorów nad szkolnymi zeszytami. Aktorka od początku stawiała na samodzielność swoich dzieci i jasno wyznaczyła granice, jeśli chodzi o ich obowiązki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małgorzata Kożuchowska o swojej dojrzałości i terapii. "Starzeję się jak każdy"
Paulina Holtz o edukacji dzieci: "To wasz jedyny obowiązek"
Gwiazda znana z serialu "Klan" wprost powiedziała, że nie zamierzała drugi raz przechodzić przez szkolną rutynę. Jej zdaniem dzieci powinny same brać odpowiedzialność za naukę i organizację szkolnych obowiązków.
– Jeśli chodzi o moje oczekiwania wobec ich edukacji, to ja miałam tylko takie, żeby mi głowy tym nie zawracały. To znaczy, żeby one się uczyły same i zajmowały się swoimi sprawami same, bo ja już raz do szkoły chodziłam i drugi raz naprawdę nie mam zamiaru – wyjaśniła w podcaście "Punkt zwrotny".
Holtz przypomniała też moment, kiedy jej córki zaczynały naukę w czwartej klasie, a więc w okresie, który zwykle uznaje się za poważniejszy etap edukacji. Wtedy wprost powiedziała im, jakie ma wobec nich oczekiwania:
– Dziewczynki, to jest wasz jedyny obowiązek w życiu. Jedyny. Krowy nie musicie wydoić. Z psem ja wychodzę, bo jesteście za małe. Zakupów nie musicie robić. Ziemniaków wykopać nie trzeba. To jest naprawdę wasz jedyny obowiązek. To jest pamiętać, co macie spakować i się przygotować z tego, co macie do przygotowania".
Paulina Holtz i jej podejście do samodzielności dzieci
Aktorka przyznała, że w jej domu nie było miejsca na przypominanie o zadaniach czy powtarzanie szkolnych wierszyków. Jeśli córki zapominały o przyniesieniu czegoś na zajęcia, konsekwencje spadały wyłącznie na nie.
– No dziecko. No to albo dymasz na dół po kasztan, albo masz niezaliczony kasztan. Ja nie mogę pamiętać o twoim kasztanie. Od kiedy wiesz o tym kasztanie? Od dwóch tygodni. I dzisiaj mi mówisz? No to nie, to już tak nie działa – wspominała w rozmowie.
Takie podejście budzi różne reakcje – jedni rodzice uznaliby je za surowe, inni dostrzegą w nim skuteczny sposób na wychowanie odpowiedzialnych i samodzielnych dzieci. Sama Paulina Holtz twierdzi, że jej córki poradziły sobie doskonale i "dowoziły" to, co należało.
Znasz kobiety, które robią coś bezinteresownie dla innych? Zgłoś ją w plebiscycie #Wszechmocne