Notorycznie rozstają się i godzą. "Po którymś razie przestałam liczyć"
Nie dla nich powiedzenie, że "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Rekordziści rozstawali się i schodzili niezliczoną liczbę razy. – W swoim gabinecie często spotykam osoby, które nie są w stanie stworzyć stabilnej relacji – mówi psycholożka Izabela Słoniewska.
29.10.2023 15:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy znana para, która ogłosiła rozstanie, wraca do siebie, wywołuje to sensację. W myśl wyników badań naukowych może być to nawet niezły pomysł – okazuje się, że pary, które wracają do siebie po latach – również te, które połączył krótki romans, a nie długotrwały związek – mają szansę stworzyć bardzo udaną, stabilną relację. Okazuje się, że nawet pięć lat rozłąki może mieć pozytywny wpływ na związek. A co, jeśli są to miesiące, tygodnie czy wręcz… dni?
Można było inaczej
– W swoim gabinecie często spotykam osoby, które nie są w stanie stworzyć stabilnej relacji – komentuje Izabela Słoniewska, psycholożka i psychoterapeutka. – Mimo że stanowi to źródło cierpienia, to te pary nie potrafią inaczej. W tym kontekście zdarza się, że ludzie rozstają się i wracają do siebie, niejednokrotnie wiele razy. Często są to związki nacechowane skrajnymi emocjami: ekscytacją, wściekłością, namiętnością, tęsknotą. Bywa też, że któryś z partnerów notorycznie grozi odejściem, ale ostatecznie tego nie robi. W takiej relacji nie ma spokoju, bo brakuje w niej poczucia bezpieczeństwa – uzupełnia ekspertka.
Ile razy można się rozchodzić i schodzić? Wiele. Gdy pytam o to w jednej z grup na Facebooku, rekordzistka przyznaje, że ze swoim eks robili to "chyba z 10 razy". – Po którymś razie przestałam liczyć – mówi Aldona (imię bohaterki zostało zmienione). To był jej pierwszy związek. Miłość wybuchła w liceum; przez dwa lata relacja była stabilna, później zaczęły się schody. – Bardzo trudno było nam się porozumieć nawet w najprostszych kwestiach – przyznaje Aldona. – W tamtym czasie dużo spadło na nas oboje i zwyczajnie nie daliśmy rady.
Rozstawali się w gniewie, potem się przepraszali i dawali sobie kolejną szansę. Przez jakiś czas był spokój. – A potem znowu nam nie wychodziło. Notorycznie rozstawaliśmy się i godziliśmy. Ciężko nam było bez siebie, ale razem wcale nie było łatwiej. Z perspektywy czasu oceniam, że to było szaleństwo i nie powinniśmy byli tyle w tym tkwić, bo i tak się rozeszliśmy, a w ten sposób upłynęły nam kolejne dwa lata, które można było spędzić inaczej – mówi Aldona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Szarpanie" związkiem
Pary, które wielokrotnie rozstają się i godzą, może nawet łączyć miłość, jednak w ich wypadku uczucie to za mało, aby stworzyć stabilny i długotrwały związek. Są osoby, które dodatkowo podświadomie sabotują swoją relację.
Wyjaśnia to Izabela Słoniewska: – Niektóre osoby mają ogromne problemy z bliskością. Jest ona tym, czego pragną i której jednocześnie się obawiają, dlatego kiedy idzie im w związku dobrze, pojawia się bliskość, jest stabilnie i bezpiecznie, one czują, że nie potrafią w tym stanie wytrzymać. "Szarpią" relacją, wprowadzają konflikt, podważają miłość czy zainteresowanie drugiej strony. Podejrzewają o zdradę. Nieświadomie dążą do popsucia związku, bo nie potrafią być prawdziwie blisko z partnerem.
- Kiedy zaś druga strona, zniecierpliwiona takim traktowaniem, odsuwa się, bardzo żałują i przepraszają. Desperacko wręcz tęsknią, czasami obsesyjnie myślą o partnerze, pragnąc zrobić wszystko, by tylko wrócił czy wróciła. Nagle ta osoba, która przed chwilą była odrzucana, zasypywana pretensjami czy wyrzutami, robi się niezwykle atrakcyjna, a w pamięci są tylko dobre chwile - dodaje ekspertka.
Psycholożka podkreśla, że trudności z budowaniem stabilnego związku mają szczególnie osoby o rysie narcystycznym.
Czy pary, które do siebie wracają, zgodnie z przytoczonymi wcześniej wynikami badań, budują potem dobrą, stabilną relację? Bywa różnie.
"Z jednym facetem rozstawałam się trzy czy cztery razy i to tak na poważnie, ponieważ mieszkaliśmy razem, więc za każdym razem pakowanie całkowicie całego dobytku, przewożenie samochodami ciężarowymi. Masakra! A po pogodzeniu – szukanie nowego mieszkania. Bardzo żałuję tego związku" – pisze jedna z internautek, podczas gdy inna odpowiada: "Ja się rozstałam trzy razy z facetem, za każdym razem do siebie wracaliśmy, jestem z nim do dzisiaj, a jest to już 10 lat razem i bez rozstania".
W grupie, w której rozmawiałam m.in. z Aldoną, Iwona przyznała, że ze swoim obecnym mężem zrobili sobie w międzyczasie dwie przerwy (zanim postanowili się pobrać). – Potrafiliśmy się pokłócić o drobiazg i rozstać, z kolei drugi raz wystraszyliśmy się presji otoczenia i zaręczyn. Postanowiliśmy więc za sobą zatęsknić, żeby sprawdzić, czy jednak chcemy być razem, czy osobno. To rozstanie utwierdziło nas w przekonaniu, że chcemy być dalej razem. Jesteśmy prawie cztery lata po ślubie – mówi Iwona.
Teoria przywiązania
– Kiedy myślę o osobach, którym tak trudno utrzymać stabilny i bliski związek, myślę o teorii przywiązania. Jej twórcą był brytyjski psychoanalityk John Bowlby, który w latach 50. XX wieku zbadał i opisał, jak ogromny wpływ mają nasze wczesne relacje z rodzicami bądź opiekunami na to, jakimi ludźmi się stajemy, i w jaki sposób wchodzimy w związek z drugą osobą w dorosłym życiu – tłumaczy psycholożka Izabela Słoniewska.
W zależności od tego, jak dbano o potrzeby dziecka, wykształca się w danym człowieku określony styl przywiązania, który stosuje on podświadomie w dorosłym życiu. – Powiedziałabym – kontynuuje Słoniewska – że osoby, którym tak trudno stworzyć związek, mają lękowo-ambiwalentny lub zdezorganizowany styl przywiązania. Kształtuje się on, gdy opiekun nie odpowiada na potrzeby dziecka w sposób stabilny i konsekwentny. Ignoruje je, zaniedbuje, opuszcza zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.
W wyniku takiego traktowania dorosły człowiek pragnie kontaktu i bliskości, ale lęk przed opuszczeniem i odrzuceniem nie pozwala na stabilne kształtowanie się więzi. – Takie osoby zamartwiają się, że partner odejdzie, zdradzi czy porzuci, same więc często porzucają, a potem żałują i wracają. Są wybuchowe i konfliktowe, innym razem zaś dostosowują się nadmiernie do drugiej strony, a później czują się sfrustrowane czy pokrzywdzone brakiem uwzględniania ich potrzeb. W takiej sytuacji polecałabym podjęcie psychoterapii, bo stworzenie bezpiecznego i stabilnego związku może być bez tego bardzo trudne – uważa Izabela Słoniewska.
Dla Wirtualnej Polski Ewa Podsiadły-Natorska