Nowa nadzieja na rozdzielenie dla indyjskich bliźniaczek syjamskich
9-letnie Veena i Vani są wiecznie uśmiechnięte i mogą poprawić humor każdemu. Zachowują optymizm mimo tego, że los naprawdę ciężko je doświadczył. Dziewczynki urodziły się złączone głowami. Ich rodzice nie mieli pieniędzy na opiekę nad nimi, musieli więc zostawić je w szpitalu w indyjskim mieście Hyderabad.
9-letnie Veena i Vani są wiecznie uśmiechnięte i mogą poprawić humor każdemu. Zachowują optymizm mimo tego, że los naprawdę ciężko je doświadczył. Dziewczynki urodziły się złączone głowami. Ich rodzice nie mieli pieniędzy na opiekę nad nimi, musieli więc zostawić je w szpitalu w indyjskim mieście Hyderabad.
Pojawiła się jednak szansa na to, że bliźniaczki zostaną rozdzielone i będą mogły wrócić do rodziny. Czy znajdzie się specjalista, który podejmie się zoperowania dziewczynek? Lekarze już szukają chirurga, który sprostałby temu niezwykle ciężkiemu zadaniu.
Jak żyją Veena i Vani? Jak duża jest szansa, że zostaną rozdzielone?
(sr/kg)
Życie w szpitalu
Od 8 lat dziewczynki mieszkają, jedzą, bawią się i śpią w jednym pokoiku w szpitalu Nilhoufer. Opiekują się nimi pielęgniarki. Lekarze uwielbiają bliźniaczki. Twierdzą, że są niezwykle inteligentne i towarzyskie.
Rodzice musieli zostawić dziewczynki w szpitalu, ponieważ nie mieli pieniędzy na to, by zapewnić im odpowiednią opiekę medyczną. 40-letnia Naga Laxmi i 45-letni Maragana Murali zapewniają jednak, że kochają bliźniaczki i bardzo żałują, że musieli je porzucić.
Rozdzielenie
Lekarze twierdzą, że bliźniaczki syjamskie można rozdzielić, ponieważ Veena i Vani mają osobne mózgi. Problemem są jednak wspólne naczynia krwionośne. Dr Narendra Kumar, pediatra zajmujący się dziewczynkami, twierdzi, że doświadczony chirurg byłby w stanie przeprowadzić udaną operację.
- Nie mamy w naszym szpitalu specjalisty – mówi Kumar. – Jednak będziemy szukać. One marzą o tym, żeby być rozdzielone.
Dlaczego jednak zdecydowano się na to dopiero teraz?
Rodzice
Dziewczynki przez 8 lat nie zostały zoperowane, gdyż nie było na to zgody rodziców. – Są takie zdrowe, inteligentne i wesołe – mówi matka. – Bałam się, że w trakcie operacji któraś może umrzeć. Jednak teraz, kiedy robią się starsze, rozumiem, że nie mogą tak żyć. Jeżeli wszystko się uda, będą mogły wrócić do domu.
Naga Laxmi przed porodem nie wiedziała, że nosi bliźniaczki syjamskie. Dziewczynki trafiły na oddział intensywnej opieki medycznej. Matka mogła zobaczyć je dopiero po 15 dniach. – Byłam zdruzgotana, zalałam się łzami – wspomina.
Inny dom
Laxmi zarzeka się, że nie chciała zostawić dziewczynek w szpitalu, jednak nie miała wyboru. – Ledwie starcza nam pieniędzy na jedzenie. Mamy jeszcze dwie córki. Nie stać nas na zakup medykamentów, których potrzebują dziewczynki. Szpital był naszą jedyną nadzieją.
- Nie mogę przestać o nich myśleć – kontynuuje. – Czasami zaczynam szlochać gotując obiad albo myjąc podłogę. Często płaczę z powodu tego, co spotkało moją rodzinę. Przyznam, że przez te lata łatwiej było nam nie podejmować decyzji o operacji. To wielka odpowiedzialność.
Zmiany?
Niektórzy nie są jednak pewni, czy rodzice dziewczynek mają dobre intencje. The Daily Mail donosi, że ostatni raz odwiedzili córki dwa lata temu. Trudno mówić więc o rodzicielskiej więzi. Jakiś czas temu ojciec poprosił rząd Indii o zapewnienie mu stałej pracy. Nie domagał się jednak refundacji leków dla dziewczynek.
Veena i Vani wszystko rozumieją. Nie chcą wracać do rodziców, uważają szpital za swój dom. Nie mają jednak w placówce wystarczająco dobrych warunków dla rozwoju. Lekarze sugerują, żeby po udanej operacji przekazać dziewczynki do domu dziecka, gdzie będą mogły chodzić do szkoły i bawić się z rówieśnikami.
(sr/kg)