O jednym takim, co pomylił księdza z licealistą. Jak PiS pod płaszczykiem walki z pedofilią, kryje Kościół
Rząd postanowił wziąć się za pedofili. Dlaczego akurat teraz? Cóż, kiedy jest się u władzy, trudno zignorować 12 milionów Polek i Polaków. Za to podejrzanie łatwo nie zająknąć się o tym, co w ostatnich dniach połączyło jedną trzecią obywateli. A raczej zająknąć się, ale na zasadzie nieomal kalamburu.
Weźmy takiego PADa, jak kryptonimicznie określają miłościwie nam panującego twitterowicze. Prezydent komentując dokument braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", wzniósł się na wyżyny taktyki: "powiedzieć coś, żeby nie powiedzieć nic". Może i na zajęciach z prawa konstytucyjnego przysypiał, ale widać, że na erystyce i retoryce nie próżnował.
Trudno skomentować film dotyczący pedofilii wśród polskich księży i tuszowania przez władze kościelne zgłoszonych przypadków, bez użycia słów takich jak: ksiądz, kościół, kuria, czy choćby – dla przyzwoitości – nazwiska twórców. A jednak, Andrzejowi Dudzie się udało.
"Film robi wrażenie. Jedno jest pewne. Z pedofilią musimy walczyć bezwzględnie i wszędzie. Wszędzie tam, gdzie osoba dorosła może w ohydny sposób skrzywdzić dziecko. Szkoła, kolonie, harcerstwo, oaza, inne organizacje. Zero tolerancji! Patrz uważnie! Rozmawiaj ze swoim dzieckiem!" – napisał na swoim koncie na Twitterze PAD.
Cóż, też "patrzyłabym uważnie", gdyby moją nastoletnią córkę kryjącą się pod pseudonimem "Ruchadełko leśne" lub też "Pimpuś sadełko" obserwował online prawnik po 40.
W sprawie "szeroko pojętej pedofilii", bo przecież nie filmu braci Sekielskich, postanowił też zabrać głos sam Jarosław Kaczyński. W minioną niedzielę, na regionalnej konwencji PiS-u w Szczecinie zapowiedział podniesienie granicy wieku, od której stosunek seksualny z osobą niepełnoletnią jest dozwolony. W tym momencie to 15 lat. "W tych sprawach chcemy być naprawdę surowi, bezlitośnie surowi" - grzmiał z mównicy.
Można powiedzieć, że "jak powiedział, tak zrobił", czy raczej - zrobili. Na zwołanej dziś konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedzieli zaostrzenie kar ograniczenia wolności do maksymalnie 30 lat, wprowadzenie kary tzw. bezwzględnego dożywocia za niektóre przestępstwa pedofilskie, a także podwyższenie wieku świadomej (w świetle prawa) zgody na współżycie seksualne do 16. roku życia.
Pomijając zaostrzenie kar, podniesienie wieku, od którego współżycie z osobą niepełnoletnią jest dozwolone, może prowadzić do kuriozalnych precedensów. Rodzice nie akceptują 17-letniego chłopaka swojej 15-letniej córki? Od czego jest zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa! Świątobliwa nauczycielka ma zastrzeżenia do związku dziewczyny z I liceum z maturzystą? Otrzyma narzędzia, żeby reagować. I choć panika moralna spod znaku "będą zamykać zwykłych nastolatków za pedofilię" jest przesadzona, jest w deklaracjach Morawieckiego i Ziobry coś niepokojącego.
Trudno orzec, czy działania podjęte przez partię rządzącą świadczą o absolutnym niezrozumieniu zjawiska, czy raczej są ze wszech miar cyniczne i służą jedynie odwróceniu uwagi od krytykowanego Kościoła. Reakcją reżimowych "Wiadomości" na film, było przedstawienie statystyk, z których wynika, że najwięcej pedofili jest wśród przedstawicieli zawodów takich jak murarze, ślusarze czy wreszcie mechanicy samochodowi. W domyśle: nie wśród księży.
Szkopuł jest taki, że mechanicy czy ślusarze nie pracują pod skrzydłami potężnej instytucji, która w przypadku oskarżenia swoich pracowników o pedofilię tuszuje sprawę i przenosi winnych by ci mogli "w spokoju" pracować.
O tym, że wśród księży są pedofile mówiło się i pisało od dawna. Tym, co najbardziej szokuje w filmie Sekielskich nie jest wcale pokazanie ich ofiar, ale ujawnianie obrzydliwych i bezdusznych mechanizmów instytucji, która głosząc szlachetne hasła i pouczając moralnie miliony Polaków, ma gdzieś ofiary.
W wydanej dwa lata temu książce "Zobaczyć łosia: historia polskiej edukacji seksualnej od pierwszej lekcji do internetu" dr Agnieszka Kościańska pisała, że niezależnie od czasów, średni wiek inicjacji seksualnej w Polsce fluktuuje nieznacznie. Co zabawne, im bardziej rzetelna edukacja seksualna w kraju, tym jest on późniejszy.
Jak ma się to do pedofilii w Kościele i poza nim? Ano tak, że dziecko uczone od najmłodszych lat, czym jest intymność, a przede wszystkim, że nikt nie ma prawa ich dotykać bez ich zgody, niezależnie od tego, czy jest wujkiem, księdzem czy nauczycielką, mają szanse na uniknięcie brzemiennego w skutkach molestowania.
W "Tylko nie mów nikomu", podobnie jak w lwiej części reportaży poświęconych ofiarom pedofili, jak echo powracają te same głosy. Głosy ludzi, którzy nie otrzymali żadnej edukacji seksualnej w domu ani w szkole. "Nie wiedziałem, co się dzieje", "Nigdy wcześniej się nie masturbowałem, nie rozumiałem tego", "Nie podobało mi się, ale rodzice szanowali tę osobę".
Kary można zaostrzać do woli. Czy przyniesie to oczekiwany efekt? Śmiem wątpić. Pedofilia to nie żaden współczesny odpowiednik "kuszenia Chrystusa na pustyni", jak tłumaczą to sobie księża-pedofile w dokumencie Sekielskich. To zaburzenie preferencji seksualnych. Preferencji seksualnych nie da się zmienić.
Trudno zakładać, że pedofil pod wpływem silnego podniecenia seksualnego będzie kalkulował, czy grozi mu 8, 10 czy 25 lat więzienia. Nie robili tego homoseksualiści, w mrocznych czasach, gdy byli kryminalizowani. Różnica była taka, że nie robili nikomu krzywdy.
Prawdziwym problemem, za który powinni się zabrać politycy partii rządzącej, jest panująca w polskim Kościele zmowa milczenia, połączona z "kryciem swoich". To nie z kodeksem karnym jest coś nie tak, ale z przywilejami Kościoła w Polsce. Film braci Sekielskich jest dla mnie w pierwszej kolejności opowieścią o patologicznej bezkarności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl