O pięknej Ines i rybakach z Nazare

O pięknej Ines i rybakach z Nazare

O pięknej Ines i rybakach z Nazare
Źródło zdjęć: © mwmedia
20.02.2008 11:06, aktualizacja: 25.06.2010 14:55

Poznaj Portugalię z bliska! Granitowy masyw górski Sierra de Sintra ze szczytem Cruz Alta kończy się nad oceanem urwistym przylądkiem Cabo da Roca. Jest to najdalej na zachód wysunięty punkt stałego lądu Portugalii.

Granitowy masyw górski Sierra de Sintra ze szczytem Cruz Alta kończy się nad oceanem urwistym przylądkiem Cabo da Roca. Jest to najdalej na zachód wysunięty punkt stałego lądu Portugalii. Dziwna rzecz – o ile np. w Lizbonie upał latem doskwiera do żywego, tu dla odmiany zimno jest tak przejmujące, że trzeba sięgać po swetry i inne ciepłe okrycia. Ocean wygląda groźnie – fale z łoskotem uderzają o brzeg.

Wystarczy jednak przenieść się z tego miejsca kilkanaście kilometrów w głąb lądu, aby znów napawać się niecodziennością portugalskiego krajobrazu.

Opiewane przez pisarzy i poetów

Góry Sintry kondensują chmury napływające znad morza, co powoduje, że okolica ma dostatek wilgoci. Deszcze umożliwiają wegetację roślin, więc zbocza masywu górskiego pokrywają lasy dębów, eukaliptusów, cedrów, podzwrotnikowych krzewów, a w ogrodach dojrzewają cytryny. Specyficzny mikroklimat tych stron był magnesem, który przyciągał ludzi pragnących ciszy i spokoju.

Zwłaszcza Sintrę i otaczające ją miejscowości odwiedzali pisarze, poeci i muzycy, a wśród nich lord Byron, J. Christian Andersen, Johann Strauss i Ignacy Jan Paderewski. W przepięknym zamku Palacio da Pena Andersen umieścił akcję swoich bajek, a w przydrożnej oberży Estalagem dos Cavaleiros Byron pisał „Childe Harolda’.

Miasteczko Sintra położone na północno-wschodnich stokach masywu górskiego, słynie przede wszystkim z bardzo słodkich ciasteczek, których tajemnicy wypieku strzegą zakonnicy. W centrum Sintry wznosi się pałac królewski, zbudowany przez pierwszych władców dynastii Avis. Budowla wygląda jak nieco bezkształtna bryła, zdominowana przez dwa gigantyczne stożkowate kominy. Właściwie z zewnątrz nie wzbudza zachwytu, natomiast jej wnętrza są rzadkim w Portugalii przykładem architektury muderajowej, którą pod koniec XV wieku przynieśli z Hiszpanii budowniczowie muzułmańscy.

Tak jak tu Maurowie wywarli piętno na styl życia ludności i zaznaczyli swe wpływy w budownictwie, tak miasteczkiem Alcobaça zawładnęli w XII wieku mnisi z Clairvaux we Francji. Sprowadził ich król Alfonso Henriques i osadził w murach klasztoru, uważanego dziś za perłę architektury gotyckiej w całej Portugalii.

Historia niezwykłej miłości

Z klasztorem w Alcobaça związana jest historia o niezwykłej miłości. Otóż następca tronu króla Alfonso IV, Piotr I poślubił na rozkaz ojca hiszpańską księżniczkę Konstancję. Nie kochał jej jednak, żywiąc gorące uczucie do jednej z dam dworu – Ines de Castro. Król długo tolerował romans syna, aż w końcu, na żądanie synowej, wygnał Ines. Osiadła ona w Hiszpanii, w zamku Albuguerque, tuż nad granicą portugalską. Konstancja wkrótce umarła, więc Piotr postanowił sprowadzić ukochaną do Coimbry. Ines niedługo potem powiła czworo dzieci. Zaniepokoiło to króla, bowiem z Konstancją Piotr miał także potomstwo. Nieuniknione wydały się w przyszłości spory o tron między prawowitym a przyrodnim rodzeństwem. Stary król zapragnął opinii doradców. Rezultat tych rozmów był taki, że 7 stycznia 1355 roku Ines została zgładzona w klasztorze św. Klary w Coimbrze. Piotr przez dwa lata wraz z wojskiem pustoszył majątki członków rady, a kiedy umarł jego ojciec, rozpoczął swe rządy od krwawej zemsty na mordercach Ines. Pochwycił ich w
Hiszpanii i zażądał spalenia na rynku w Santarem.

Ines ekshumował, ogłosił prawowitą królową, koronował i zmusił dwór do ucałowania ręki szkieletu, posadzonego na tronie w koronacyjnych szatach. Następnie ponownie pochował ja w Albobaça, w świątyni wchodzącej w skład zespołu klasztornego. Tu również spoczywają szczątki Piotra. Marmurowe nagrobki obydwojga ustawiono tak, aby w dniu zmartwychwstania ich spojrzenia padły na ukochane twarze.

Pogoń za sardynką

Turyści zmęczeni podróżami, kierują się często do małych wiosek nadatlantyckich, np. takich jak Nazare. Tu głównym źródłem utrzymania ludności jest handel rybami. Kiedy rybacy z Nazare wracają z połowu, ich łodzie o mitycznych nazwach („Pięć ran Chrystusowych”, „Bóg z nami”, „Niepokalane Poczęcie”) wyciągają na brzeg ciągniki (dawniej robiły to woły). Gdy łódź już osiądzie na piasku poza granicą przypływu, podchodzą kobiety i nabierają ryby do płaskich koszy, które stawiają na głowie i idą szybko w stronę bulwaru gibkim krokiem, wyrobionym latami dźwigania w ten sposób wszystkich ciężarów. Wyglądają jak bombki choinkowe w obfitych czarnych spódnicach wełnianych, nałożonych na kilka suto krochmalonych halek.

Rybacy z Nazare słyną ze swych strojów w szkocką kratę. Spodnie i flanelowe koszule to zresztą niemal jedyny ich ubiór roboczy, uzupełniony wełnianą czapką w kształcie pończochy, naciąganą nisko na oczy. W zwisającym na ramię końcu czapki trzymają tytoń i zapałki. Jeszcze przed pół wiekiem mówiło się o przysłowiowej nędzy Nazare. Teraz miasteczko żyje przede wszystkim z turystów. Na głównej ulicy jeden za drugim ciągną się sklepy pełne pamiątek, restauracje i pensjonaty. Plaża jest tak piękna, więc w szybkim tempie rybackie łodzie zostały wyparte przez kolorowe parasole.

Ateny Portugalii

Czy będąc w środkowej Portugalii można nie odwiedzić Coimbry, stolicy regionu, miasta, które z dawien dawna pełni funkcję centrum umysłowego?

60-tysięczna Coimbra słynie z uniwersytetu, przeniesionego tu w 1306 roku z Lizbony. Później uniwersytet „wędrował” jeszcze parokrotnie między obu miastami, aż od 1537 roku definitywnie pozostał w Coimbrze. Zajmuje szczyt wzgórza, stromo opadającego ku dolinie Mondego. Nazywa się to miejsce Atenami Portugalii.
Studenci uniwersytetu od wieków narzucali styl życia w mieście. Ich malownicze, czarne peleryny, zabawy, wspólne gospodarstwa, rządzące się własnymi statutami, ich pieśni i tradycyjne obrzędy sprzyjały zasklepianiu się we własnym środowisku. Wszystkich ich nazywano w mieście doktorami. I wystarczyło, że któryś ze studentów „oblał” egzamin, a zaraz wieść o tym docierała do ogółu. Nawet kelner mógł nazwać osłem takiego studenta.

W kompleksie budynków uniwersyteckich najciekawsza jest chyba biblioteka. Jej ściany, wykonane z drewna, przypominają do złudzenia marmur. Księgozbiór liczy ok. miliona woluminów. Aulę uniwersytecką zdobią portrety królów portugalskich, a sufit i sklepienie – piękne XVI-wieczne azulejos. W auli jest miejsce dla orkiestry, która zaczynała grać, gdy np. pomyślnie wypadła obrona pracy doktorskiej. Coś, co jeszcze zaciekawia w Coimbrze, to „Portugalia maluchów”, rodzaj skansenu w rozległym parku, w którym ogląda się kilkakrotnie pomniejszone kopie słynnych zabytków i typowych budynków wiejskich ze wszystkich prowincji.