Ochrzciły chłopca z okna życia. Reakcja Doroty Zawadzkiej jest ostra
Pod koniec października do łódzkiego okna życia trafił chłopiec. Siostry Urszulanki go ochrzciły i nadały imię Tadeusz. I to właśnie sakrament chrztu wprowadził Dorotę Zawadzką w bojowe nastawienie.
Gdy na świat przychodzi dziecko, którego matka podejmuje decyzję o pozostawieniu go w oknie życia, procedura jest jasna. Traci ono wtedy swoją dotychczasową tożsamość, a po czasie sąd rodzinny nadaje mu numer PESEL oraz wystawia akt urodzenia. Umożliwia to adopcję dziecka w przyszłości.
W poniedziałek 31 października 2022 r. w domu Sióstr Urszulanek w Łodzi przy ulicy Obywatelskiej 60 zadzwonił dzwonek sygnalizujący otwarcie okna życia. Siostry natychmiast wezwały pogotowie i policję, a chłopca nakarmiły i przebrały w nowe ubrania. Lekarze ustalili na miejscu, że dziecko jest zdrowe i zabrali je do szpitala. W wyniku przeprowadzonej procedury sporządzono raport policyjny.
– O godz. 21:15 usłyszałyśmy dźwięk alarmu, więc bardzo szybko przybiegłam do okna życia, no i zobaczyłam, że czeka na mnie taki młodzieniec śliczny. Miał przy sobie karteczkę z informacją, kiedy się urodził, więc wiemy, że jest tygodniowym dzieckiem. Ochrzciłyśmy go i dałyśmy mu imię Tadeusz. Niedawno było wspomnienie tego świętego, więc taką decyzję podjęłyśmy – tłumaczyła s. Anna Reczko, przełożona. Całą historię opisał Caritas Łódź.
Jak się okazuje, jedna kwestia szczególnie poruszyła Dorotę Zawadzką, znaną jako "Superniania".
"Superniania" krytykuje zakonnice, które ochrzciły chłopca z okna życia
"Ciekawe, kto wyraził zgodę na chrzest i jak ma się do tego prawo. Według mojej wiedzy zakonnice nie miały takiego prawa… Ale może nie wiem wszystkiego? To, że dziecko trafiło do tego konkretnego okna życia (przy zakonie), nie powoduje, że dziecko jest 'własnością' Kościoła - napisała na swoim facebookowym profilu Dorota Zawadzka.
W odpowiedzi na wpis pojawiły się setki komentarzy, które wprost odnoszą się do decyzji sióstr Urszulanek.
"To wcale nie jest tak, że to jest zupełnie niewinne działanie - w znaczeniu bez konsekwencji. Ja na zawsze w księgach pozostanę jako katoliczka, nawet gdybym dokonała apostazji. A o argument stanowienia większości - do której w końcu nie zapisywałam się z własnej woli, tak samo jak to dziecko - potykam się co krok. Głównie w szkole, gdzie dzieci niekatolickie w ogromnej większości spędzają w szkole zazwyczaj zupełnie niepotrzebnie dwie godziny dłużej z powodu umieszczenia religii w ich planach zajęć (...). Rozumiem sytuację, w której rodzice decydują o ochrzczeniu dziecka. Uważam za bardzo niefajną sytuację, w której ktoś podejmuje taką decyzję, gdy tylko zabraknie dziecku opiekuna prawnego lub rodzica" - wyraziła swoje zdanie pani Basia.
"Dla mnie najważniejsze jest to, że dziecko jest całe, zdrowe, i że ma szansę na rodzinę i prawdziwy dom. I tego mu życzę. Pewnie dla jego mamy ta decyzja była bardzo trudna, ale dała dziecku szansę. Dywagowanie o zasadności chrztu ma dla mnie bardzo małe znaczenie w tej sytuacji" - oceniła nieco inaczej sytuację pani Iwona.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!