Oko za oko, rada za radę. Tylko tak matki mogą dziś zamknąć usta komentującym
10.09.2020 12:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli uważasz, że świadome posiadanie dzieci jest koronnym dowodem na twoją dojrzałość — jesteś w wielkim błędzie. Razem z pojawieniem się w twoim życiu potomka, tracisz umiejętność właściwej oceny sytuacji, logicznego myślenia i wiele innych cennych cech. A uświadomią ci to zupełnie obcy ludzie.
Wózek dziecięcy. Jako trzydziestka bez zobowiązań nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaką ma moc. Jako świeża matka z noworodkiem w gondoli stałam się magnesem przyciągającym ludzi bardziej niż promocja na plastikowe klapki w znanym dyskoncie. Wózek i "dzidzia" (do tej pory mam zimny pot na karku, kiedy ktoś tak mówi o moim dziecku) to lodołamacz wszelkich barier. Przy wózku droga matko (choć zapewne też drogi ojcu) jesteś bezbronnym celem — a w twoją stronę lecą strzały rad, ocen i niekiedy wyzwisk. Dlaczego? Bo małe dzidziulki w wózeczkach to dobro ogółu.
Na co powinnaś się przygotować droga rodzicielko, która przedsmak tego uroczego bycia w centrum uwagi doświadczyłaś już zapewne, gdy wielu chętnych macało bez zapowiedzi twój brzuch? Opowiem na własnych przykładach. Spotkasz bowiem 4 grupy ludzi, a każda równie barwna.
Macanci i cmokacze
Kategoria tyle denerwująca, co pełna dobrych intencji — więc trudno być asertywnym. Ale kiedy maszerując do samochodu z noworodkiem na rękach, nagle spod ziemi wyrasta starsza pani i (w czasach pandemii!) prosto z łapami idzie i dotyka buzi mojej córki, gładzi i szczypie, a wszystko w pełnym zachwycie — to ja tracę rezon. Jednak tak zaskoczono mnie tylko raz — dziś macantów odpycham, ewentualnie sama macam — też po buźce, a co. Jeden szczyp w te dojrzałe pucułki przecież nie zaszkodzi.
Hejterzy i fani
Jakież było moje zdziwienie, gdy spacerując z wózkiem po parku, z ławki nieopodal poleciały w moją stronę sążne inwektywy, których — niestety — nie da się tu zacytować. W mocno łagodnej wersji brzmiało to — "ty kobieto lekkich obyczajów, dzieci narobiłaś, to teraz prowadzaj", "żeński organie rozrodczy na garnuszku państwa", "nic do powiedzenia nie ma, tylko z wózkiem chodzi".
Faktem jest, że dziecko zrobiłam, więc teraz je "prowadzam", ale czemu uprawomocnia to kogokolwiek, do takich inwektyw w moją stronę — nie wiem. Zawsze marzyłam o tym, żeby na takie sytuacje mieć fantastyczne, inteligentne riposty — pozbawione przemocy słownej, klasizmu itp. Niestety, facet mnie tak odpalił, że moja babcia, która była ze mną wtedy na linii usłyszała przypadkiem taką wiązankę, że z przerażeniem mnie zapytała, czym mnie tak zdenerwowała.
Ale wózek uprawnia obcych ludzi nie tylko do zwyzywania cię za spłodzenie potomstwa. Zachęca też zupełnie obcego mężczyznę do planowania za ciebie dalszych dzieci. Bo kiedy gilgotałam córkę w Łazienkach, usłyszałam zupełnie niespodziewanie: "jak się tak pani cieszy z jednego, to kolejne trzeba sobie robić". No cholera jasna — czy obcy ludzie podchodzą do innych i mówią — "warto wziąć kredyt hipoteczny albo umówić się na badanie prostaty". No nie. Jakoś z takimi radami się nie wychodzi — ale do matki, w kwestii kolejnego zapłodnienia, ustawia się kolejka — nie tylko członków rodziny, ale obcych ludzi — chętnych, by przedyskutować ten temat. Dlatego ja też zaczynam tak radzić — on do mnie o kolejnych dzieciach — ja do niego o kulkach analnych. I czy już próbował z żoną. Albo nie żoną. A co, jak się spoufalić, to na całego.
Dietetycy i ciałopozytywni
Idzie z maluszkiem — dopiero co rodziła. A jak już urodziła, to pewnie się martwi o figurę — bo bęben w ciąży jest ekstra — ale już po to nie za bardzo.
"Pani to chyba niedawno rodziła. To albo pani za bardzo nie przybrała, albo szybko zrzuciła. Pewnie pani karmi piersią".
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek, nie będąc jurorką programu "Top Model", oceniła ciało obcego człowieka i powiedziała mu o tym prosto w twarz. Plus jeszcze kwestia karmienia — która też jest intymna. Ale hola! Jako matka noworodka nie masz intymności — zapamiętaj.
I mogłabym się cieszyć przemiłą oceną mej figury, gdyby zaledwie trzy dni później inna życzliwa nie napomknęła. "O, młoda mama, dużo na spacery trzeba teraz chodzić, żeby ten tłuszczyk po ciąży zgubić. Ale jak pani karmi piersią, to szybko pójdzie".
I znowu bingo, tłuszczyk, karmienie, cycki — nie masz już świętości na tym świecie. Samo karmienie piersią w miejscu publicznym to temat na oddzielny tekst, ale hitem było, kiedy ni stąd, ni zowąd podczas karmienia, pojawiła się nade mną kobieta, która stwierdziła, że mam dobre sutki (sic). Bywa i tak, że ktoś chce być miły, ośmielić mnie gdy karmię w miejscu publicznym. Ale dyskretny uśmiech wystarczy. Naprawdę. Komentarze — jaki piękny widok — są krępujące — ja nie jestem rzeźbą w muzeum. Ja tylko odżywiam własne dziecko.
Eksperci do spraw wychowania
To ostatni typ, najpopularniejszy. Nie zadowolisz — gdy dziecko płacze — jesteś złą matką. "Nie umie go pani uspokoić?!".
Gdy uspokajam na rękach. "Ojojojoj — rączki — wiadomo, przyzwyczaiła pani. No, za kilka kilogramów będzie ciężko".
Chusta — to jest trigger: "A to nie wypadnie? Ja nie wiem, ja bym się bała". "A co pani Indianka jakaś? Normalnie dziecka nosić nie można?".
Lub delikatniej: "No tak, u mamusi najlepiej. Teraz miło, ale potem będzie miała pani skaranie".
I klasyk: "Czy dziecko jest odpowiednio ubrane?". Od razu odpowiem — nie. Nigdy nie będzie. Zawsze będzie za zimno, za ciepło i co najgorsze bez czapeczki.
Najpierw się przejmowałam, a teraz reaguję. Każdy śmiałek, który wchodzi w moją przestrzeń prywatną nieproszony — dostaje radę ode mnie. Równie intymną i naruszającą osobiste granice. Nie można przecież tych fantastycznych porad brać za darmo.