Jest mistrzynią olimpijską. "Muszę to łączyć z pracą na kasie w Żabce"

- Jest ciężko. Jak mam drugą zmianę, to trenuję wcześnie rano i jest dobrze. Ale gdy muszę wstać do pracy o piątej rano, to wieczorem mam już mniej energii - mówi Karina Kozłowska.

Karina Kozłowska
Karina Kozłowska
Źródło zdjęć: © Instagram

Karina Kozłowska to olimpijka z Tokio, a także mistrzyni Polski w łucznictwie i wicemistrzyni igrzysk europejskich z 2019 roku. Aby realizować marzenia o kolejnych igrzyskach olimpijskich, łączy wyczerpujące treningi z pracą ekspedientki w Żabce oraz studiami anglistyki.

"Czasu dla siebie nie mam wcale"

Karina trenuje niemal codziennie, jednak nie może pozwolić sobie na pełne poświęcenie sportowi. Powód? Konieczność zarabiania na życie. - Muszę to łączyć z pracą na kasie w Żabce i studiami anglistyki, bo chcę być tłumaczem - wyjaśnia w rozmowie z Onetem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

TYLKO U NAS! Anna Dereszowska szczerze o córce. Lena pójdzie w jej ślady?

Przyznaje, że to wyzwanie. - Jest ciężko. Jak mam drugą zmianę, to trenuję wcześnie rano i jest dobrze. Ale gdy muszę wstać do pracy o piątej rano, to wieczorem mam już mniej energii. A czasu dla siebie nie mam wcale.

W Polsce za zwycięstwo w zawodach otrzymała 1500 zł. – Zostawiam sobie te pieniążki, bo się przydadzą. Może kupię za nie coś do łuku. Zresztą mój łuk nie jest już nowy, bo ma pięć lat, a w teorii powinno się go zmieniać co rok czy dwa – wyjaśnia w rozmowie z Onetem. Nowy łuk kosztuje ponad 5 tysięcy złotych, na co obecnie nie może sobie pozwolić.

Dostaje mniejsze stypendium niż na Białorusi

Choć Karina docenia wolność, jaką zyskała po przeprowadzce do Polski, nie ukrywa, że system wsparcia sportowców w jej ojczyźnie był znacznie bardziej rozwinięty. Na Białorusi zawodnicy będący w kadrze narodowej otrzymują pensje, a za wysokie miejsca w międzynarodowych zawodach przyznawane są duże stypendia. – Najniższa krajowa wynosiła 700 zł, a stypendium ponad 3000 zł – tłumaczy Karina.

- Wolność jest znacznie cenniejsza. Ale tak, było to koło 2 tys. dol. [8 tys. zł] za czwarte miejsce w igrzyskach olimpijskich. Grozili mi, że muszę zwrócić wszystko, co dostałam. Bałam się, że to przejdzie na moją rodzinę, to też był argument za ściągnięciem do Polski najbliższych.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (5)