Blisko ludziOn bił, bo „kochał”. Ona zabiła, bo ją bił

On bił, bo „kochał”. Ona zabiła, bo ją bił

On bił, bo „kochał”. Ona zabiła, bo ją bił
Źródło zdjęć: © Fotolia
09.12.2016 11:34, aktualizacja: 09.12.2016 12:44

PiS, planując wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej, pokazuje, że sprawa przemocy domowej ma w Polsce drugorzędne znaczenie. Tym samym politycy dają zielone światło jej sprawcom. To może spowodować eskalację przemocy wobec kobiet i dzieci, ale także liczbę zabójstw w afekcie, gdy zdesperowane kobiety sięgną po nóż.

Sierpień 2016 r: 46-letnia Hanna W., mieszkanka podwarszawskiej gminy Zakroczym podczas śniadania wbiła swojemu mężowi nóż w samo serce. Miała dość trwających od 24 lat wyzwisk, awantur i psychicznego znęcania się nad nią. Ale nie chciała go zabić, a jedynie postraszyć. Ostrze jednak utknęło na tyle głęboko, że małżonek pożegnał się z życiem. Być może nie doszłoby do tej tragedii, gdyby policja, której skarżyła się kobieta, nie odesłała jej z kwitkiem.

To niejedyny taki przypadek. Niedawno na wolność, po odsiedzeniu 2,5 lat pozbawienia wolności za zabójstwo męża, wyszła Stefania N. Kobieta podczas imprezy u znajomych zadała mężowi dziesięć ciosów nożem w brzuch i klatkę piersiową. Powód? Znęcanie się. „Według relacji dzieci w małżeństwie od lat była przemoc, a jej autorem był ojciec" – napisał sąd w uzasadnieniu wyroku. Feralnego wieczoru mąż zaczął bić ją na oczach znajomych, a ona nie mogła znieść upokorzenia, że ktoś widzi, jak jest traktowana. I postanowiła mu oddać.
Sprawie Stefanii N. sąd przyglądał się trzykrotnie. Za każdym razem wydawany wyrok był niższy. Ostatecznie sąd uznał, że kobieta została sprowokowana do agresji.

Również sędzia wyrokujący w sprawie Honoraty A. z Annolesia potraktował przemoc jako okoliczność łagodząca w procesie o zabójstwo męża Piotra A., byłego strażnika więziennego. Piotr A. bił ją przez trzydzieści lat. Nie zgłaszała tego na policję, bo się bała. Raz tylko mu oddała. Skutecznie. Lekarz, który przyjechał do domu, stwierdził zgon mężczyzny. Sąd kobietę uniewinnił.

– Tzw. zbrodnie kuchenne, czyli sytuacje, w których w wyniku awantury dochodzi do zabicia członka rodziny, to aż 1/3 wszystkich zabójstw. Prawdopodobnie większość przypadków to sytuacje, gdy kat zabija swoją ofiarę, ale czasami zdarzają się sytuacje, gdy maltretowana żona nie wytrzymuje i odpowiada agresją lub po prostu się broni. Bywa, że kończy się to tragicznie – mówi dr Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.

Ale zabójstwem kończą się tylko nieliczne związki, w których jest przemoc. Większość kobiet latami znosi bicie i upokorzenie, a ich cierpienia trwają całe życie. Policyjne statystyki mówią o 97 501 ofiarach przemocy w rodzinie w 2015 r. Aż 69 376 z nich to kobiety. Przemocy doświadczyło także 17 392 dzieci. – Oficjalne dane to kropla w morzu. Wiele takich dramatów rozgrywa się w czterech ścianach. Kobiety o nich nie mówią, bo czują się bezradne, boją się albo po prostu się wstydzą. Często też nie wierzą, że zgłoszenie sprawy na policję w czymkolwiek może im pomóc – mówi Sylwia Spurek. Rzeczniczka dodaje, że w Polsce kobiety najczęściej doświadczają przemocy właśnie w domu. – To nie tylko przemoc fizyczna, ale także psychiczna, ekonomiczna i seksualna. Do takich sytuacji dochodzi nie tylko w rodzinach patologicznych, ale także w tzw. dobrych domach lekarzy, prawników czy polityków.

Wystarczy impuls, by zabić

Rocznie kobiety popełniają ok. 600 morderstw. – Od dłuższego czasu obserwujemy wzrost agresywnych zachowań kobiet wobec mężczyzn. Szacuje się, że aż 20 proc. panów doświadczyło takiego zachowania ze strony kobiet – mówi kryminolog prof. Brunon Hołyst. – Ale zdecydowana większość przypadków to atak ze strony maltretowanych przez lata partnerek.

Te kobiety nie planują zbrodni tygodniami, ale działają pod wpływem impulsu. Zazwyczaj są to przypadki, gdy motywów zbrodni jest wiele. – Kobiety są emocjonalne i taki atak wynika z wielu skumulowanych w nich uczuć. Nigdy takie zabójstwa nie mają tylko jednej przyczyny – mówi mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Zabójczynie atakują tym, co aktualnie mają pod ręką, często nożem kuchennym, stołkiem czy nawet duszą rajstopami. A potem trafiają do więzienia. – W Polsce wciąż duża liczba kobiet, które doznawały przemocy, odbywa karę pozbawienia wolności za zabójstwo swojego oprawcy. To dla mnie również wskaźnik skuteczności ochrony kobiet w naszym kraju przed przemocą. Fakt, że wiele kobiet, które w akcie desperacji sięgają po noże i odbierają życie swoim partnerom, jest skazywanych na wysokie wyroki, a wcześniejsza przemoc nie zawsze jest dla sądu okolicznością łagodzącą, to skutek braku edukacji przedstawicieli organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości – opowiada Urszula Nowakowska, dyrektorka Centrum Praw Kobiet.

– Pamiętam przypadek kobiety, która zabiła próbującego ją zgwałcić konkubenta, który się nad nią znęcał. Po zabójstwie wybiegła na ulicę i zaczęła wzywać pomocy. Dopiero w toku trwania śledztwa powiedziała, że działała w obronie własnej. Uznano jednak, że to była jej linia obrony, bo kiedy wzywała pomocy, nie podnosiła tego, że mężczyzna usiłował ją zgwałcić. W czasie procesu nie było to dla sądu argumentem, by potraktować ją łagodniej – dodaje ekspertka.

Ochrona? Tylko teoretycznie

Zdaniem Andrzeja Borowiaka sytuacja kobiet dotkniętych przemocą poprawiła się, gdy wprowadzono procedurę Niebieskiej Karty, zakładanej, gdy policja ma do czynienia z takim zjawiskiem. – Zawsze sprawdzamy, czy w rodzinie dochodziło już do tego typu sytuacji i jeśli okazuje się, że tak, podejmujemy odpowiednie kroki, np. zabieramy sprawcę do aresztu, dając rodzinie spokojną noc – mówi policjant.

Dodaje jednak, że sprawcy często unikają kary, bo na drugi dzień wiele kobiet przychodzi na policję i zmienia zeznania. – A wtedy my już nie mamy pola manewru – mówi Borowiak.
Dlaczego tak się dzieje? – Nasz system nie jest w stanie zapewnić kobiecie zgłaszającej przypadki przemocy domowej kompleksowej ochrony. Bywa, że podczas postępowania przygotowawczego sprawca i ofiara wciąż mieszkają w tym samym domu, w którym z uwagi na toczące się postępowanie, dochodzi do natężenia przemocy – mówi Sylwia Spurek. Dodaje, że teoretycznie można uzyskać cywilny nakaz opuszczenia lokalu przez sprawcę. Jego wydanie zajmuje sądowi przeciętnie 153 dni.

– Bardzo często kobietom odmawia się prawa do obrony i mówi, że powinny wcześniej odejść, a nie uciekać się do metod ostatecznych. Ale one często nie mają dokąd pójść, brakuje specjalistycznych schronisk, ośrodków, gdzie mogłyby uzyskać pomoc. Państwo nie zapewnia kobietom ochrony przed przemocą. Policja w naszym kraju wciąż nie ma uprawnień do wydania nakazu opuszczenia domu przez sprawcę, a prokuratura i sądy rzadko korzystają z takiej możliwości. Kobiety są zmuszone mieszkać pod jednym dachem ze swoim oprawcą, narażając własne życie i zdrowie. Sytuacja jest dla kobiety szczególnie niebezpieczna, kiedy podejmuje kroki, aby pociągnąć sprawcę do odpowiedzialności lub rozstać się z nim. Często dochodzi wówczas do eskalacji przemocy i zdarza się, że kobiety działając de facto w obronie własnej, zabijają swoich partnerów. Gdyby dostały realne wsparcie, nie byłoby tak dramatycznego zakończenia – tłumaczy Urszula Nowakowska.

Brakuje prewencji

Zdaniem Sylwii Spurek w Polsce ogromnym problemem jest to, że nie prowadzi się działań prewencyjnych. – Przemocy i agresji można się oduczyć. Światowe badania pokazują, że wiele osób, które mają z tym problem, po udziale w takim programie, zmieniają swoje postępowanie – mówi Spurek.
Problem jednak w tym, że w Polsce prawie wcale takich nie ma, a jeśli są, to zbyt krótkie i trudno dostępne. Nie ma szans, by realnie wpłynąć na postrzeganie przemocy.

Również pojawiająca się informacja o tym, że PiS chce wycofać konwencje o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, nie wpłynie dobrze na jej zwalczanie. – To będzie sygnał, że przemoc wobec kobiet nie jest problemem. I pokaże, po czyjej rzeczywiście stronie stoi państwo i komu zapewnia ochronę. Sprawcy poczują się bezkarni – mówi Sylwia Spurek. A Urszula Nowakowska dodaje. - Amerykańskie badania pokazują, że wdrożenie rozwiązań prawnych chroniących kobiety przed przemocą i zapewnienie im dostępu do specjalistycznej i kompleksowej pomocy znacznie zmniejszyło odsetek kobiet, które w akcie desperacji sięgnęły po drastyczne metody radzenia sobie z oprawcą, jakimi są próby bądź pozbawienie go życia.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (130)
Zobacz także