"Opieka nad nimi to kara za grzechy". Wnuki nie mogą pogodzić się z demencją dziadków
17.01.2018 12:48, aktual.: 18.01.2018 11:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedyś autorytety, filary rodziny. Dziś nawet nie wiedzą, że mają dzieci, wnuki, prawnuki. Bywa, że są agresywni, mylą toaletę z kuchnią, uciekają z domu, przekonani, że otaczają ich obcy ludzie. Dla rodziny to szok. Najgorsza jest świadomość, że poprawa nigdy nie nastąpi. Dziadkowie odeszli na zawsze, choć nadal z nami są, mówią do nas, uśmiechają się.
Przy stole w kuchni siedzi babcia Natka, jej syn, Stanisław i prawnuczka Paulinka. Babcia co chwila rzuca nerwowe spojrzenie znad ceraty w kierunku czarnowłosej dziewczyny. – Stasiu, kto to jest? – pyta zdezorientowana. Jeszcze rok temu pani Anastazja była najlepszą przyjaciółką Paulinki. Dziś seniorka nawet nie wie, że ma prawnuczkę.
Babcia Natka ma 86 lat i choruje na demencję lub Alzheimera. – Trudno powiedzieć, na co dokładnie, bo lekarze mają podzielone opinie, a leki przetestowała już chyba wszystkie – opowiada Paulina, prawnuczka. – Często jest tak, że cofa się pamięcią o 50 lat wstecz. Mnie wtedy jeszcze nie było na świecie – mówi dziewczyna.
Pani Anastazja jest niższa od prawnuczki, ma około 160 cm wzrostu. Zawsze ubrana w niebieską lub czerwoną podomkę. Wygodną, zapinaną na guziki, spod której wystaje dłuższa spódnica. Starsza pani jest raczej szczupła, choć ostatnio nie rusza się zbyt często, więc nieco się zaokrągliła.
– Nie wychodzi z domu – mówi z żalem Paulina. – Wyobraź sobie mieszkanie w kamienicy z nasłonecznionym tarasem i najwygodniejszy na świecie fotel, w którym prababcia zawsze siadywała, gdy była zdrowa. Dzisiaj wychodzi na balkon tylko na 30 sekund, żeby się przewietrzyć – opowiada zdruzgotana dziewczyna.
Przez kilka lat, gdy demencja postępowała, Paulina i jej rodzina starali się "wchodzić" do świata babci Natki. Rozmawiać z nią tak, jakby był koniec lat 60., albo jakby syn Stanisław jeszcze się nie ożenił. Potem razem z babcią wszyscy wracali do teraźniejszości. – Dziś nie wychodzi już z tego swojego świata. Sygnały z zewnątrz, z 2018 roku, ją przerażają. Pamiętam, jak raz uciekła do innego pokoju, bo myślała, że ja, moja mama i tata jesteśmy dla niej zupełnie obcy – mówi Paulina. – Znałam ją przez całe życie. Teraz zapomniała o mnie, niemal o wszystkich bliskich. To bardzo przykre – dodaje wstrząśnięta dwudziestokilkulatka.
Zobacz także
Dziadek Kazik
Kiedy Ewa Zakrzewska, jurorka programu Supermodelka Plus Size wspomina swojego dziadka, nie kryje emocji. Ani ona, ani żaden z członków jej rodziny nie rozpoznał sygnałów, że dzieje się coś złego. – Dziadek Kazimierz zajmował mieszkanie w domu rodzinnym na pierwszym piętrze. Byliśmy wszyscy bardzo blisko, a on był głową całej rodziny – mówi modelka.
Pan Kazimierz przez całe życie był rybakiem i rolnikiem. – Pracował niemal do samego końca. Nawet gdy było z nim już bardzo źle, potrafił jeszcze sadzić ziemniaki – wspomina. – Pamiętam, że raz zapomniał, że ma przyczepę podpiętą do ciągnika i wyjechał z obory, zrywając z niej cały przód! Innym razem nagle pojechał w roboczym ubraniu odwiedzić dawno niewidzianą rodzinę. Ale byli zdziwieni! To były takie pierwsze, poważne sygnały – mówi Zakrzewska.
– Z każdym miesiącem było coraz gorzej. I nie było żadnej nadziei, że będzie lepiej. Dziadek wcześniej przeszedł nowotwór, ale o tym nie pamiętał. Kiedy przychodził do niego lekarz, zawsze mówił: "Jestem zdrowy, nawet głowa mnie nigdy nie bolała" – uśmiecha się Zakrzewska. Modelka zaczęła przywykać do tego, że dziadek, niegdyś samodzielny, silny mężczyzna, z każdym dniem robił się coraz bardziej bezradny. – Do samego końca pamiętał tylko babcię, swoją Irkę. Gdy nie było jej w pobliżu, denerwował się – mówi Ewa. Imiona dzieci, wnuków i ich twarze powoli się zacierały, zlewały w jedno, aż w końcu całkiem o nich zapomniał.
Babcia Marysia
– Na początku czułam zniecierpliwienie. Potem zmęczenie ciągłym "brakiem kontaktu" z babcią – mówi Ewa, rodowita warszawianka o swojej babci, która zmarła po 20 latach ciężkiej choroby i demencji. – Bywało, że babcia mówiła, że sobie pójdzie, bo czuła, że nie jest w swoim domu. Czasami zatrzymywaliśmy ją dopiero przy furtce ogrodu – mówi kobieta.
Z każdym kolejnym tygodniem było coraz gorzej. – Babcia nie uznawała, że dziadek nie żyje. Gdy mama czy ciocia jej o tym przypominały, wybuchała płaczem. Zaczęła żyć w swoim własnym świecie z przeszłości, w którym wszyscy jej bliscy jeszcze żyją – opowiada. W tym świecie ważny był jej mąż, ale i religia. Starsza pani, przez całe życie religijna, kiedy już nie rozpoznawała otoczenia, często wzdychała i mówiła: "Amen, amen".
Ewa widziała, że najtrudniej w tej sytuacji było jej mamie i cioci. Świadomość, że nie rozpoznaje ich własna matka, była dla nich wstrząsem. – Kiedy mnie nie rozpoznawała, to czułam jakieś igiełki przykrości – mówi dziewczyna.
Potem przyszło współczucie. Ewa obserwowała, jak seniorka rodu zmienia się z osoby zaradnej i pracowitej, świetnej kucharki i duszy towarzystwa, w kogoś, kim trzeba się nieustannie zajmować i kto niczego nie rozumie. – Myślę sobie, że więź między nami podtrzymywały wszystkie wspomnienia. Babcia pozostała osobą pogodną i uśmiechniętą, odpowiadała uśmiechem na uśmiech, chociaż nie wiedziała do kogo się uśmiecha – dodaje ze smutkiem.
"Już nie wytrzymuję"
Podobnych historii jest bardzo wiele i zawsze są trudne dla rodziny, która często z dnia na dzień traci kontakt z babcią czy dziadkiem. Nie wszyscy seniorzy dotknięci demencją zachowują się łagodnie. Bywa, że są agresywni, mylą toaletę z kuchnią, uciekają z domu, przekonani, że otaczają ich obcy ludzie. – Opieka nad takimi osobami to czyściec za nasze grzechy – żali się jedna z osób na forum "Kafeteria". – Już nie wytrzymuję, pocieszcie mnie, proszę – piszą kolejne, opisujące swoje doświadczenia z chorymi na Alzheimera.
– To bardzo trudne doświadczenie, gdy dziadkowie zapadają na choroby neurologiczne, ograniczające zdolności poznawcze, w tym pamięć – tłumaczy psycholog i terapeutka Katarzyna Kucewicz. – Dla bliskich to skomplikowany proces, by to zaakceptować, przyswoić, przyzwyczaić się. Rodzina odczuwa smutek, lęk, a czasem złość, które są efektem frustracji i bezradności – wyjaśnia.
Psycholog zauważa, że pomóc nam może uświadomienie sobie, że świadomość dziadka czy babci jest tylko elementem jego czy jej umysłu. Podświadomie dziadkowie czują, że my to my. – Ważne jest też uczucie wdzięczności za czas, jaki nam wcześniej poświęcali. Im bardziej jesteśmy im wdzięczni, tym łatwiej pogodzić się z taką sytuacją – zauważa psycholog.
Specjalistka radzi, by w trudnych momentach szukać wsparcia u innych – psychologa, grup wsparcia, znajomych, forum internetowego i przede wszystkim własnej rodziny. Duszenie w sobie frustracji, że ukochana babcia stała się zupełnie inną osobą, żadnej ze stron nie pomoże. Tymczasem opieka nad osobami z demencją wymaga cierpliwości, wrażliwości i współczucia. Znalezienie ich w sobie dla wielu jest zadaniem ponad siły. – Proszę pamiętać, że dalej to nasza babcia lub dziadek. I dalej należy im się nasz szacunek i wielka miłość. Sama doświadczam obecnie takiej sytuacji. To, co mi samej pomaga, to pokora wobec choroby bliskiej osoby i akceptacja tego trudnego stanu – mówi psycholog.