Oscar bez znaczenia dla Tildy Swinton
Tilda Swinton nie zdawała sobie sprawy, jak ważną nagrodą jest Oscar, dopóki sama nie otrzymała statuetki. W 2007 roku aktorka została wyróżniona Oscarem za drugoplanową rolę w dramacie "Michael Clayton".
Tilda Swinton nie zdawała sobie sprawy, jak ważną nagrodą jest Oscar, dopóki sama nie otrzymała statuetki. W 2007 roku aktorka została wyróżniona Oscarem za drugoplanową rolę w dramacie "Michael Clayton". Wcześniej Swinton ani razu nie widziała gali wręczenia nagród Akademii.
- To było bardzo miłe wydarzenie, ale muszę przyznać, że do 2007 roku nigdy nie widziałam Oscarów w telewizji i nie miałam zielonego pojęcia, że to taka wielka sprawa - tłumaczy Swinton.
- Okazało się, że Oscar to rzeczywiście ważna rzecz, bo zawodowo poszłam o szczebel wyżej. Czy dla mnie osobiście Oscar miał znaczenie? Nie bardzo. Po wygranej od razu poleciałam do Mediolanu, gdzie pracowałam nad filmem "Jestem miłością". Nie miałam czasu zastanawiać się nad Oscarem.
Gwiazda dodała także, że jej kariera nie robi specjalnego wrażenia na jej dzieciach.
- Moje pociechy widziały mnie tylko w filmie "Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa", w którym zagrałam złą czarownicę - opowiada Swinton. - Córka stwierdziła, że ten film był za głośny. Moje dzieci nie są wychowane na Disneyu. Mieszkają w Szkocji i nie mają telewizora. Gdy pokazałam im Oscara, nie wiedziały, co to jest. Stał sobie na stole w kuchni i nikt nie zwracał na niego uwagi.
Dorobek Tildy Swinton zamyka dramat "We Need to Talk About Kevin".
(ma)