Oskar Cyms w rozmowie z nami wrócił wspomnieniami do wieczoru, podczas którego świętował premierę swojej debiutanckiej płyty. - To był najważniejszy moment w moim życiu. (...) No i co? Budzisz się rano, piejesz jak kogut, nie możesz śpiewać. Sytuacja się nie poprawiała. Pojechałem do foniatry, dostałem wlewkę na krtań i zastrzyk dożylny. Graliśmy o 20, a o godz. 19 podjąłem decyzję, że jedziemy jeszcze raz, bo nic się nie zmieniło. Dostałem drugi zastrzyk (...) i z lekkim opóźnieniem wyszliśmy na scenę - powiedział Oskar Cyms dla Wirtualnej Polski.