Oto najszczęśliwszy rozwodnik na świecie. Żona i była mieszkają w zgodzie pod jednym dachem
„The luckiest man on the planet” – mówi o sobie Tim Reynolds. Amerykanin nie bez powodu nazywa się najszczęśliwszym facetem na świecie. Kiedy większość par po rozwodzie nie jest w stanie spojrzeć sobie nawet w oczy, on razem z byłą żoną i obecną partnerką żyje pod jednym dachem.
16.03.2017 | aktual.: 17.03.2017 09:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że 45-letnia Suzanne Vickberg i 44-letni Tim Reynolds to rodzina doskonała. Mają dwójkę nastoletnich dzieci, jedzą wspólnie obiady, wychodzą do kina, odwiedzają Disneyland, w święta zawsze wyprawiają huczną imprezę w ich domu na przedmieściach New Jersey.
Tyle że są po rozwodzie. No i jest ta druga - Ana DeArchuleta – obecna partnerka Tima. Suzanne rozwiodła się z mężem siedem lat temu. Nie rozstali się jednak na dobre. Para wydała ponad 200 tys. dolarów na budowę domu, w którym mogłaby mieszkać 45-latka. W dobudówce (choć można byłoby to śmiało nazwać apartamentem) Suzanne ma własną kuchnię, łazienkę, pralnię, sypialnię i salon. W salonie zamontowano drzwi, które otwierają się bezpośrednio do salonu Tima i Any.
Dzielą nie tylko część domu, ale i obowiązki. Suzanne zajmuje się dziećmi wieczorami – układa je do snu, pilnuje, czy wszystko przygotowały na następny dzień. Ana wkracza rano – budzi dzieci do szkoły i przygotowuje śniadanie. Tim odprowadza je do szkoły. Wieczorami cała piątka siada do wspólnej kolacji. W weekend wymieniają się obowiązkami.
- Jest naprawdę wiele par, które wcale nie pałają do siebie nienawiścią po rozwodzie. Ludzie powinni być bardziej kreatywni, jeśli chodzi o wspólne życie – mówi Suzanne w rozmowie z „New York Post”. Amerykanka jest przy okazji psychologiem. Planuje już książkę dotyczącą jej życia z byłym mężem.
To nie jedyna taka para, która postanowiła żyć razem po rozwodzie. „New York Post” przytacza też historię 56-letniego Tore’a Kesicki, założyciela Mind Body Network, który, choć z żoną rozwiódł się 17 lat temu, to jeszcze kilka lat żył z nią pod jednym dachem. Mówi, że dla dobra dzieci. Wciąż spędzają ze sobą święta, wymieniają się prezentami. – Teraz jesteśmy lepszymi przyjaciółmi niż wtedy, gdy byliśmy małżeństwem – przyznaje Tore.
- Znam takie małżeństwo, które po wielu latach małżeństwa rozwiodło się, ale mieszkają w tym samym domu, który wspólnie postawili. Każde przyjmuje swoich gości w swoim pokoju, mają dwie sypialnie. Wszyscy myślą, że są razem – opisuje jeden z internautów.
- Strasznie współczuję przede wszystkim tym kobietom. Dlaczego? Bo w tych przypadkach faceci ustawili się cudownie. W domu posprzątane, wyprane, lodówka pełna - bo z reguły są dzieci, więc ta kobieta musi normalnie prowadzić dom. A taki pan, pasożyt, tylko z tego korzysta. Ba mało tego, panny sobie do domu sprowadza. Kobiety w imię spokoju i "normalnego" domu dla dzieci są w stanie dużo znieść. Ja rozwodu nie mam, a z mężem nie mieszkam od jakichś 10 lat – pisze Ania na jednym z internetowych forów.
Wiele osób nie byłoby pewnie w stanie powtórzyć w swoim życiu takiego modelu, w jakim idealnie czują się Suzanne i jej były mąż. Jak przyznają rozwodnicy, a tych jest coraz więcej, także w Polsce, trzeba wypracować sobie takie rozwiązanie, które będzie najwygodniejsze dla wszystkich. Kłócić się nie zawsze jest sens. Prowadzić wojny tym bardziej.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, co trzecie polskie małżeństwo się rozpada. Rozwiedzione małżeństwa mają za sobą średnio 14 wspólnie spędzonych lat. Wśród nich blisko połowa to rodziny bezdzietne. Prawie 40 proc. - rodziny z jednym dzieckiem. Najrzadziej rozpadają się rodziny wielodzietne. W większości przypadków o rozwód wnosi kobieta. Wina męża orzekana jest w ok. 20 proc. przypadków. Żony – zaledwie w 3 proc. Jednak lwia część małżeństw (ponad 70 proc.) zostaje zakończona bez orzekania o winie. Najczęściej opiekę nad dzieckiem lub dziećmi sąd przyznaje matce. Adwokaci przyznają - rozwodzący się kłócą się o wszystko – od starej zastawy po kanapę z salonu. Ważne, aby dostać więcej niż wróg.
A czasem można najzwyczajniej w świecie, jak pokazali to Suzanne i Tim, wprowadzić się obok. Żyć wspólnie. Bajka. Może statystyki GUS-u byłyby wtedy inne.