Jak pogodzić się w związku wegetarianki i mięsożercy? Rozmowa z praktykami tej trudnej sztuki
„Wegetarianin nie je mięsa dla idei, więc nie jest w stanie go zjeść w drodze wyjątku. Mięsożerca - przeciwnie. W drodze wyjątku może go nie zjeść dla swojej dziewczyny wegetarianki - czyli właśnie dla idei”. Krysia i Karol są parą od prawie ośmiu lat, od sześciu dzielą wspólne mieszkanie. Krysia jest wegetarianką, Karol o rezygnacji z mięsa póki co nie chce słyszeć. Jak sobie radzą, gdy jedno kocha zwierzęta, a drugie woli je na patelni?
13.03.2017 | aktual.: 14.03.2017 10:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mam nadzieję, że kiedy poznałeś Krysię, nie zaproponowałeś jej jedzenia parówek w ramach pierwszej randki?
Karol: Na szczęście wiedziałem od wspólnych znajomych, że Krysia jest wegetarianką. Ale nie proponowałem spotkania w wegańskim barze. Chciałem jej samej dać pole do popisu, kiedy w ramach relacji partnerskiej to ona będzie mieć szansę, żeby gdzieś mnie zaprosić. (śmiech)
Nie przeraziłeś się? Ty - człowiek, który bez mięsa nie może wyobrazić sobie żadnego posiłku i ona - wątła, filigranowa wegetarianka?
Karol: Zanim spędziłem z nią pierwszą godzinę, martwiłem się trochę, że mi zaraz zemdleje. (śmiech) Ale potem okazało się, że czuje się całkiem dobrze mimo moich wyobrażeń na temat jej jadłospisu.
Co sobie wyobrażałeś?
Karol: Myślałem, że je jak królik! Że sałatę z marchewką zagryza kolbą kukurydzy.
Krysia: Myślał też, że zjadam tylko to, co spadnie z drzewa - pomylił mnie z frutarianką. Musiałam mu długo tłumaczyć, o co chodzi w mojej diecie, bo o wegetarianizmie nie miał zielonego pojęcia.
OK. Ale to coś w waszej relacji zmieniało? No bo jak czują się ze sobą ludzie, którzy patrzą na siebie nawzajem jak na kosmitów?
Krysia: Czasy, w których na mięsożernych ludzi patrzyłam jak na oszołomów, bezpowrotnie minęły. Mięsa nie jem od osiemnastu lat i spotkałam się już z milionem różnych reakcji. Faktycznie, nigdy nie zakochałabym się w niewrażliwym egoiście, który istnienie zwierzęcia sprowadza jedynie do jego roli na czyimś talerzu. Ale Karol taki nie jest. Potrafi uszanować zwierzę - nie patrzy na nie jak na chodzącą kiełbasę.
Nie jest, ale jednocześnie je mięso? Tak się da? To się nie kłóci?
Karol: Jem mięso, bo bez niego czuję się źle - nie umiem wytrwać w postanowieniu roślinnego żywienia, chociaż próbowałem. Ale jest mi z tym głupio, serio. Jest mi wstyd. Czuję się hipokrytą. Lubię zwierzęta - naprawdę, ich towarzystwo sprawia mi przyjemność. Kiedy jedziemy na wieś do mojej babci, boli mnie myślenie, że świnka, którą głaszczę jak psa, wkrótce zostanie zjedzona. Wegetarianie to niesamowici ludzie. Oni - przyjmując pełnię konsekwencji potrafią - uznać, że nie są na świecie na tyle uprzywilejowanym gatunkiem, żeby jeść inne. To właśnie tym Krysia mi zaimponowała, kiedy ją poznałem.
A, więc tu jest pies pogrzebany. Krysiu, dużo fajniej jest żyć z mięsożercą, który Cię podziwia, niż z wegetarianinem, dla którego Twoja postawa jest oczywista?
Krysia: (śmiech) Czy bycie podziwianą wpłynęło na moje zainteresowanie Karolem - musiałabym przedyskutować ze swoim terapeutą. Myślę, że jednak bardziej zależy mi, żeby mój chłopak nie przyczyniał się do agresji na świecie, niż łechtał moją próżność. I może faktycznie to jest sedno sprawy. Lubię bycie z nim, bo mam powód, żeby mu bezkarnie zrzędzić nad uchem. (śmiech)
No dobra. Ale jeśli gotujecie na zmianę, musicie mieć jakieś ustalenia odnośnie wspólnego jadłospisu?
Karol: To akurat jest niesprawiedliwe. (śmiech) Kiedy gotuje Krysia, oboje jemy wegetariańskie, a kiedy gotuję ja - ja jem posiłek mięsny, a jej czasem dorabiam wege-alternatywę.
Dżentelmen!
Karol: Prawda? No ale inaczej się nie da. Wegetarianin nie je mięsa dla idei, więc nie jest w stanie go zjeść w drodze wyjątku. Mięsożerca - przeciwnie. W drodze wyjątku może go nie zjeść dla swojej dziewczyny wegetarianki - czyli właśnie dla idei.
A kto zmywa po mięsnym posiłku? Niektórzy wegetarianie nie są w stanie znieść nawet zapachu mięsa - a co dopiero obcować z jego resztkami.
Krysia: Ten problem załatwia nasza zmywarka. Uprzedzam twoje kolejne pytanie. Używamy wspólnych naczyń i garnków. (śmiech) To jest ten mały kompromis z mojej strony. Chociaż to trafne spostrzeżenie. Lepiej by mi było, gdybym mogła w swojej kuchni w ogóle nie mieć do czynienia z mięsem.
Jak pogodzicie swoje odmienne jadłospisy, jeśli zdarzy Wam się mieć dzieci?
Krysia: Na ten temat jeszcze dyskutujemy. Staram się przekonać Karola, że dieta wegetariańska jest zdrowa i pomoże im, a nie zaszkodzi. W końcu ja w ciąży też nie zamierzam jeść mięsa - jestem w kontakcie z dietetykiem i on to popiera. Ale jeśli Karol się nie zgodzi, pójdziemy na kompromis. Myślę, że nie będzie nic złego w tym, że kiedy gotuje tata, dzieci będą jadły mięso, a kiedy mama - dostaną posiłek wege. Może dzięki temu damy im łatwiejszy i bardziej przejrzysty wybór, co bardziej im odpowiada.
Karol: Najnowsze badania jednoznacznie wskazują na to, że dieta wegetariańska nie jest szkodliwa dla zdrowia młodego człowieka - i ja tego nie kwestionuję. Ale zależy mi właśnie na tej opcji wyboru między mięsożernością a jej przeciwieństwem. Nie chce, żeby moje dzieci patrzyły ze smakiem na tatę, który je kotleta, i nie mogły go dotknąć, bo narzuciliśmy im, że będą wegetarianami.
Krysia: Będziemy jednak wychowywać je w wrażliwości na każde stworzenie. Otwarcie będziemy im mówić, z czego zrobiony jest kotlet, z czego pasztet, a z czego gulasz. Nie będziemy stosować eufemistycznej retoryki. Skrycie liczę na to, że dziecięca wrażliwość nie pozostawi tej kwestii odpowiedzi. A skoro Karol będzie mniejszością, może i on się kiedyś przekona, że wegetarianizm to zdrowe i kreatywne życie. I że wegetarianin wcale nie chodzi głodny.